Jesteśmy bezpieczni

930 38 0
                                    

Tydzień później
Jane
Coś było nie tak, czułam to. Mój mate wściekał się że wstaje wbrew zaleceniom lekarza, łączył prace, opiekę nad dziećmi i dbanie o stado, niedosypiał, ale wyglądał na szczęśliwego. Moja przyjaciółka starała się pomóc jak mogła, mimo że też miała małe dziecko. Przyjaciel próbował zapewnić mi trochę rozrywki. Moje dzieci były coraz silniejsze i piękniejsze. Wszystko było tak jak powinno, tylko że gdy patrzyli na siebie... oni mieli jakąś tajemnice przede mną. Postanowiłam wypytać Oliego, Nora wykręciła by się od rozmowy, a Connor szedł by w zaparte. Było już po siedemnastej, od godziny wyglądałam za okno sprawdzając czy wrócił. Podjechał jego motocykl, zaparkował, usiadł na schodkach i zapalił papierosa. Po cichu opuściłam sypialnie i zeszłam z elektroniczną nianią na dół.
- Alfa wie że biegasz po schodach?- Spytał nawet nie sprawdzając kto wyszedł.- Twój warsztat dobrze prosperuje.- Dodał gdy usiadałam obok.
- Jest w dobrych rękach.- Nie skomentował moich słów.- Co się dzieje?
- A co ma się dziać?
- Spójrz na mnie- wziął bucha i odwrócił twarz w moją stronę.- Nie jestem głupia, obaj z Conorem szepczecie gdy wchodzę do pomieszczenia, a gdy pytam, mówicie jakąś pierdołę.- Sapnął zmęczony.
- Nie chcieliśmy dokładać ci zmartwień.- No jasne.
- Mów
- Zniknęła, zostawiła liścik w moim pokoju i odeszła w środku nocy.
- Co było w liście?- Zastanawiałam się jak dużo wie.
- Że musi to zrobić, że jest bezpieczna, że będzie się ze mną kontaktować.- Czyli nic mu nie powiedziała. Zgasił peta o podeszwę buta.- Co dwa dni dostaje sms z informacją co u niej. Próbowałem dzwonić ale ma wyłączony telefon. Pisałem dziesiątki wiadomości żeby zadzwoniła ale bez skutku. Bezradność mnie dobija.- Schował twarz w dłonie.- Jeśli stała jej się krzywda? Jeśli ma kłopoty? Nawet nie będę wiedział gdzie jest i z kim. Jak ją znajdę?- Wiedziałam jak.- Już raz to przechodziłem.
- Musi sobie wszystko poukładać, niedługo się odezwie- powiedziałam, choć nie mogłam mieć pewności. Przytaknął.- Wracam do dzieci.- Zadzwoni do ciebie.- Przytuliłam go na pożegnanie. Idąc na górę napisałam do Nory że potrzebuje jej pomocy. Musiałam to dla niego zrobić, przynajmniej spróbować, mimo że obiecałam Sarze dotrzymać tajemnicy. Usiadłam przy łóżeczku dzieci obserwując jak śpią.
- Co się dzieje?- Spytała
- Siadaj- poklepałam łóżko naprzeciwko mnie. Opowiedziałam jej całą historię.
- O kurwa- skomentowała- mogę zadzwonić do przyjaciół z mojego domu. Ktoś może mieć kontakt do jego wampirów, ale nie obiecuje.
- Zrób to, jeśli do niej nie da się dodzwonić to może chociaż z nim porozmawiam.
Wyjęła telefon i zaczęła obdzwaniać znajomych, dla nich wieczór to była wczesna godzina. Połowa brzmiała jakby zostali obudzeni. Charlie wysłał jej numer do prawej ręki tego gościa. Usłyszałam sygnał połączenia na głośniku.
- Halo- odezwał się ostry głos.
- Hej, jestem z sąsiedniego klanu, potrzebuje pilnie się skontaktować z waszym przywódcą.- Powiedziała Nora gdy ja się nie odezwałam.
- Tak, a niby w jakiej sprawie- zakpił.
- Sary
- Skąd ją znasz?- Jego ton od razu spoważniał.
- To moja przyjaciółka- skłamała- wiem że wasz przewódca to jej wybranek.
- Poczekaj- po drugiej stronie zapadła cisza, potem słyszałam kroki.
- Daj- znałam ten głos.- Kto mówi?
- To ja, Jane.- Odezwałam się niepewnie.
- Hej- przywitał się.- Coś się stało?
- Chciała bym z nią porozmawiać, chodzi o jej brata.- Miałam nadzieje że to nie on blokuje jej kontakt z rodziną.
- Zaraz do niej pójdę, ale mówiła że nie chce z nikim rozmawiać.
W tle słyszałam spokojną rozmowę, nie dało się zrozumieć słów.
- Hej- powiedziała cicho.- Co z moim bratem?- Chyba ją wystraszyłam.
- Martwi się, zadzwoń do niego bo sms go nie uspokajają, źle wygląda.
- Jeśli zadzwonię to zada mi pytania na które nie chce odpowiedzieć.
- Wiesz że cię nie osądzi?
- Wiem, ale to będzie ciężko wytłumaczyć... kurwa uciekłam do domu w którym zrobili mi krzywdę.- Załamał jej się głos.
- Jeśli dowie się że masz wybranka to zrozumie.
- No nie wiem.
- Dużo zobaczył w ostatnim czasie.
- Tylko że stado twojego mate nie zrobiło ci nic złego.- Tak się skupiłam na moim przyjacielu że nie pomyślałam jak trudne to musiało być dla niej.
- Jak się czujesz będąc tam?
- Wyprowadziliśmy się do mieszkania w budynku obok, nie dałam rady tam wejść. Gabriel szuka nowego miejsca dla swoich wampirów, żeby być blisko mnie i nich. Dziwnie znów żyć z nimi, ale on mi pomaga, chyba naprawdę mnie kocha.- Gdzieś z daleka w słuchawce usłyszałyśmy krzyki.- Coś się dzieje.- Powiedziała spokojnie.- Muszę kończyć, zadzwonię do niego, obiecuje.
- Dobrze- rozłączyła się gdy to mówiłam.
- Wydaje się że wszystko u niej w porządku- spojrzałam na Norę.
- Jest silna, da sobie rade.
- Tak, wiem.
Tydzień później
Connor
Moja mate doszła do siebie po porodzie, do pełni były dwa tygodnie, nie miałem wilków przed przemianą. Najwyższy czas żeby odwiedzili nas jej rodzice. Po długiej rozmowie stwierdziliśmy że im powiemy, wszystko, a potem pokażemy. Trochę mnie to martwi. Poprawiłem kocyk otulający moje dzieci.
- Chodźmy na dół, będą za parę minut.- Jane przytuliła mnie od tyłu.- Nie martw się, was by wydali, ale ze względu na swoje dzieci, nic nie powiedzą.- Pocałowała mnie w usta.
- Wiem, to będzie długi wieczór.- Przyciągnąłem ją do siebie.- Chodźmy.
Doszliśmy do drzwi, strażnik poinformował nas o przekroczeniu granicy przez jej rodziców. Po kilku minutach parkowali przed domem głównym. Jej ojciec wyszedł z auta i wciągnął mocno powietrze, podobało mu się tutaj. Matka była bardziej podejrzliwa, dokładnie się rozejrzała, potem spojrzała na nas. Wiedziała że coś jest nie tak. Mimo to podeszła z mężem i dała się zaprowadzić na górę. Usiedliśmy do kolacji, potem zabraliśmy ich do dzieci, na końcu do salonu. Jane przełknęła ślinę, spojrzała na mnie a potem na nich.
- Musimy porozmawiać, usiądźcie.- Posłuchali ją, zajęli miejsca przed nami na kanapie.- To nie jest zwykła wioska, a ludzie mieszkający w niej nie są tylko ludźmi.
- A kim są?- Zapytała kobieta.
- Wilkołakami, w połowie to ludzie a w połowie wilki.- Oboje sapnęli, raczej jej nie uwierzyli.- Connor to mój mate, czyli partner na całe życie.
- To jakaś przenośnia?- Spytał mężczyzna.
- Nie, dosłownie.
- Bierzecie narkotyki czy wam kurwa...- przerwał gdy skoczyłem i przybrałem drugą formę. Zrobili się biali z przerażenia. Jane pogłaskała mój bok. 
- To jego druga forma, wszyscy tu ją mają.
- To...- sapnął.
- Wiem że się boicie, ale jesteśmy tu szczęśliwi, ja i Trent. Nie możecie nikomu powiedzieć.
- Powiedzieć?- Znów sapnął.- A kto by nam uwierzył? Ja to widzę i nie wierze.
- Tato
- Kocham cię- ujął dłoń mojej kobiety- musimy się z tym przespać. Chyba za dużo na raz.
- Tak, pokaże wam pokój gościnny.
                            ***
Moja mate całą noc kręciła się z boku na bok, jej niepokój udzielił się dzieciom, wstawaliśmy do nich cztery razy. Mojemu wilkowi zresztą też, szarpał się we mnie pół nocy. Następne dwa dni były sztywne, ciche, spędzali czas głównie z Jane i maleństwami. Mnie widzieli podczas kolacji i przelotnie na korytarzu. Wolałem dać im przestrzeń, niech to sobie poukładają. Przekręciłem mięsa na ruszcie w piekarniku. Usłyszałem jej ciche kroki na korytarzu.
- Zaraz przyjdą- powiedziała podchodząc do mnie.
- Jak było?- Przytuliła mnie.
- Dobrze, naprawdę dobrze. Trochę się z tym oswoili.
- Chcą jeszcze przyjechać, na dłużej.
- Cieszę się, są fajni.
- Twoje wilki wykazały się dyscypliną.
- Nasze- poprawiłem ją- żaden nie jest świeżo po przemianie, inaczej nie było by tak spokojnie.- Uśmiechnęła się a potem spoważniała.
- Wiem o Sarze. To ty powinieneś mi powiedzieć.
- Odeszła w noc porodu, skorzystała z zamieszania. Nie miałem wtedy do tego głowy, a potem nie chciałem ci dokładać zmartwień.- Potaknęła tylko. Wyłożyliśmy jedzenie w ciszy. Posiłek minął spokojnie, po nim zeszliśmy na dół. Jej ojciec uścisnął mi dłoń, matka skinęła głową na pożegnanie.
- Widzisz, wszystko się u nas ułożyło.- Powiedziałem gdy obserwowaliśmy odjeżdżający samochód.
- Nieźle nam wyszło.- Pocałowała mnie mocno.
- Kocham cię
- Ja ciebie bardziej.

Dzicy WojownicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz