Wielki zły Alfa

1.6K 85 5
                                    

Jane
Wciągnął mocno powietrze gdy moja dłoń zderzyła się z jego policzkiem. Nie chodziło o ból, bo na jego twarzy nie pojawił się nawet grymas, ale o zniewagę. Miałam wrażenie że całe jego oczy zrobiły się czarne. Warknął na mnie, cofałam się aż weszłam w kąt pomieszczenia. Uderzył pięścią obok mojej głowy, tynk posypał mi się na ramię. Jego barki przy każdym wdechu unosiły się gwałtownie. Ktoś wszedł do garażu, cień męskiej sylwetki przesunął się po ścianie obok nas.
- Connor?- To był Derek.- Jak daleko to zaszło?- Brzmiał na przestraszonego.
- Zabierz... ją... do... domu...- po każdym słowie w powietrzu rozchodził się dźwięk pękania, ale budynek był cały. Mężczyzna przede mną stał z zamkniętymi oczami i zaciśniętą szczęką. Zobaczyłam jak obojczyk zmienia kształt pod jego skórą. Kurwa on się zmienia.
- Jane, przejdź pod jego ramieniem- zrobiłam to co mi kazał. Miałam wrażenie że zaraz serce wyskoczy mi z piersi.- Chodź do mnie.- Gdy byłam w jego zasięgu wyciągnął mnie za rękę z garażu i zabrał biegiem do domu głównego.
- Co tam się stało?- Spytałam gdy poczułam się bezpieczniej.
- Wilk mu się wymknął spod kontroli.
- Jak to wymknął? Nie panuje nad nim?- Byłam w szoku, śpię z nim co noc. W każdej chwili może zamienić się w dwumetrową wściekłą bestię?
- Oczywiście że panuje, uczymy się tego dorastając. Powinien iść się zmienić skoro czuł że tego nie zatrzyma, zamiast być tam z tobą. Nie wiem czemu tego nie zrobił, gdy poczuł że wilk próbuje się z niego wyszarpać.- Powiedział ostro.- Przepraszam Luno, nie chciałem się unieść.
- Pójdę na górę- wbiegłam na pierwsze schodki.- To przez to że go uderzyłam?
- Nie masz takiej siły.- Pobiegłam dalej, bardzo zła na niego i trochę na siebie. Zamknęłam się w łazience próbując uspokoić po tym co się stało. Bałam się że tu wpadnie jeszcze bardziej wkurzony. Umyłam się, dokładnie szorując miejsca w których dotknął mnie James. Czas mijał, nie docierało do mnie nic oprócz ciszy. To nie oznaczało że go tu nie ma, tylko gdy się upił słyszałam jego kroki. Czekałam dalej siedząc na zimnych płytkach. Ciche pukanie do drzwi sypialni przerwało moje odrętwienie. Poszłam spokojnie otworzyć, mój mate by po prostu wszedł.
- Hej- zaczął Derek- on wziął moją zmianę i poszedł na patrol. Wróci po północy.- Już miał odejść ale odwrócił się do mnie z powrotem.- Nie powie ci tego, ale jest mu źle z tym co się stało.- Na pewno, w końcu to oddaliło go od posiadania dzieci.
- Dzięki za informację.
Położyłam się do snu z myślą że nie będę na niego czekać. Zamknęłam oczy ale wszystko mi przeszkadzało, za miękka poduszka, za głośny szum liści, zbyt wysoka temperatura w pokoju. Zamknęłam drzwi balkonowe i położyłam się odkryta z głową na materacu. Nic mi to nie pomogło. Brzuch mnie rozbolał, pewnie przez to że zjadłam tylko dwie kanapki. Wyszłam po cichu do kuchni, zajrzałam do lodówki i szafek. Zrobiłam sobie gorącą czekoladę, nic stałego nie przeszło by mi przez gardło. Zabrałam ją ze sobą na balkon, była piękna bezchmurna noc. Widziałam wysoko na niebie przesuwające się kształty.
- Dlaczego nie jesteś w łóżku?- Obejrzałam się na Connora przez ramię, wciąż miał czarne oczy. Patrzył na mnie z góry, potężne ramiona zaplótł na nagiej klatce piersiowej. Wciąż był wkurzony, mam nadzieję że przynajmniej mnie wysłucha. Wróciłam do obserwowania nieba.
- O tym chcesz rozmawiać?
- Możemy zacząć od początku. Czemu skłamałaś w sprawie rany?- Warknął
- Może obgadamy twoje umiejętności kontrolowania się?- Spytałam zirytowana.
- Kłamałaś patrząc mi prosto w oczy, nie posłuchałaś mnie, wyszłaś z domu pół naga, dotykał cię jakiś facet, uderzyłaś mnie. Mogę kontrolować wilka jeśli kontroluje samego siebie, a ty mi nie pomagasz takim zachowaniem.- Czułam jego palący wzrok na plecach.
- Bałam się powiedzieć- szczerość za szczerość, stanął obok mnie, chwycił mocno moją szczękę zmuszając żebym patrzyła na niego.
- Przecież nic bym ci nie zrobił.
- A jemu?
- Pociął moją matę, oczywiście że dostał za to karę.- Warknął, odepchnęłam jego dłoń ruszając do drzwi prowadzących na korytarz.- A ty dokąd?- Złapał moje ramię.
- Sprawdzić co z nim.- Stanął między mną a drzwiami.
- Nic mu nie jest, dostał raz w szczękę.
- Wolę sprawdzić- przyciągnął mnie do siebie, czułam jak jego erekcja ociera się o moje podbrzusze.
- Jak skończymy.- Złapał moje włosy w garść.- Za nie wykonanie polecenia dostaniesz karę, w dupie mam czemu to zrobiłaś.- warknął- Możemy przejść do następnego przewinienia. Dla kogo się ubrałaś jak dziwka i kto śmiał cię dotknąć?
- Dla nikogo, nie chciałam pobrudzić ubrań smarem, bo się tego nie da potem doprać.- Miał głowę w zgięciu mojej szyi, zaciągał się moim zapachem za każdym razem gdy coś mówiłam.- On dotknął mnie bo... chciał mi pomóc... myślał że mój mate mnie bije... bo zobaczył moją dłoń... i szyję... Nie wie że to robisz- Zmierzył mnie groźnym wzrokiem słysząc ostatnie słowa.
- Nie bije cię, wymierzam ci kary żebyś przestrzegała zasad, bo miłe proszenie na ciebie nie działa.
- Może dlatego że twoje zasady odbierają mi wolność? Pomyślałeś o tym?
- Wolisz umrzeć z rozszarpanym gardłem bo wróg niepostrzeżenie wejdzie na nasz teren?
- Wyszłam tylko do pieprzonego garażu, ciągle słyszałam przechodzących strażników i przelatujących lotników.- Zrozumienie błysnęło w jego oczach.
- Jak wyglądał ten który cię dotknął?- Przejechał palcem po miejscach z których wyczuł obcy zapach.
- Nie, nie zgadzam się, nie będziesz karał ludzi których jedynym przewinieniem jest chęć pomocy. Rozumiesz?- Teraz to ja złapałam jego podbródek.
- To ja mam ci pomagać! Po to księżyc dał nam naszą więź!- krzyknął.
- Dobrze, jak się uporasz z wrogiem. Teraz masz ważniejsze rzeczy na głowie niż obserwowanie jak majstruje przy motocyklu.
- Ty jesteś najważniejsza- wpił się w moje usta, całując mocno, jego język zdominował mój. Odepchnęłam go żeby złapać oddech po paru chwilach. Zaczął schodzić wargami niżej przez moją szczękę do szyi.
- Przestań, musimy porozmawiać.
- Przecież rozmawiamy.- Nie przestawał ssać i lizać mojej skóry. Szarpnęłam się w jego ramionach, dopiero wtedy przestał, jego tęczówki wróciły do brązu.
- Nie ukarzesz go.- Powiedziałam twardo.
- Bo co?- Bawiło go to że próbowałam mu rozkazywać.
- Bo długi czas nie dotkniesz mnie za moim pozwoleniem.- Gdybym nie dodała tej końcówki pewnie zaśmiał by mi się w twarz. Był silniejszy i nie miał problemu żeby to wykorzystać przeciw mnie.
- Odmawiasz mi siebie przez jakiegoś faceta?
- Nie, robię to żebyś postąpił słusznie.
- Torturowałem i zabiłem kilkanaście istnień.- W pierwszej chwili chciałam się odsunąć z obrzydzeniem ale potem przypomniałam sobie że to oni zostali zaatakowani.
- Broniliście się- zauważyłam, puścił mnie.
- To było nie tylko wtedy. Myślisz że to jedno ułaskawienie wymaże moje winy?
- Nie, ale nie obciąży mojego sumienia.- Przytaknął na tak. Małe zwycięstwo, może da się negocjować z wielkim, złym Alfą? Ruszyłam do łóżka, chciałam skończyć dzisiejszy dzień. Poczułam na pośladku piekący ból, odwróciłam się do sprawcy. Szedł już zadowolony do łazienki.
- Miałem dać ci gorszą karę, ale skoro mogę cię dotykać bo się nie boisz po tym co się stało.- Rzucił na łóżko paczkę prezerwatyw- nie zasypiaj jeszcze.- Moje serce na chwilę stanęło, on chyba sobie kpi.

Dzicy WojownicyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz