Rozdział 35

5.7K 379 249
                                    

I zaraz usłyszę ponownie oburzone głosy, ale jest to wpisane w ryzyko pisarskie. Przed wami ostatni rozdział. Proszę się nie burzyć, bo zadbam o to, żeby nikt się nie rozczarował.

Rozdział 35

Dziesięć lat później.

Severus warzył właśnie jeden z eliksirów, który opatentował jakiś czas temu. Kiedy okazało się, że jego mikstura regenerująca skórę, działa nawet lepiej, niż na początku się wydawało, magomedycy ze świętego Munga zamówili całkiem spory zapas. Nie miał na co narzekać.

Pracował dla nich przez kilka lat, ale potem postanowił w końcu działać na własny rachunek. Podpisał kilka intratnych kontraktów na całym świecie i mógł się teraz skupić na własnej działalności. Bywały jednak momenty, że miał chwile zwątpienia. Wtedy obok niego zawsze był Hadrian, który nawet po dziesięciu latach małżeństwa miał w sobie ten ogień do działania, którym zarażał innym. Kiedy Severus bał się, że ten ogień może zgasnąć, a wszystko przez jego idiotycznych teściów.

Ha! Mistrz Eliksirów do dziś nie próbował nawet myśleć o Potterach w ten sposób, chociaż formalnie tak to właśnie wyglądało. Lily i James Potter nic dla niego nie znaczyli, a resztki szacunku dla dawnej przyjaciółki stracił po tamtej awanturze. Do dziś to pamiętał i był pewien, że jego małżonek również, chociaż stanowczo odmawiał rozmowy na ten temat. Dziesięć lat temu wyrzucił z siebie cały nagromadzony do rodziców żal i zrobił to w dość spektakularny sposób.

– Ty niczego nie rozumiesz – powiedział James, kiedy jego pierworodny syn po raz kolejny kazał im się wynosić. – Musieliśmy postąpić w ten sposób.

– Gówno prawda! – syknął Hadrian. Jego głos ociekał taką nienawiścią, że wszyscy się wzdrygnęli. – Tak wam po prostu było wygodniej. Zapomnieć, że mieliście dziecko, które nie wpisywało się w wasze realia. Przyjąłem to do wiadomości, a teraz nie chcę was nigdy więcej oglądać. Dotarło?

– Ale pozwól nam chociaż wyjaśnić wszystko – powiedziała prosząco Lily.

– Co za ludzie – mruknął muzyk. – Nie, nie pozwolę, bo mnie to kompletnie nie interesuje. Straciłem zainteresowanie wami lata temu. Co wy sobie myśleliście? Że będę na was czekał jak idiota, a kiedy łaskawie się zjawicie, to rzucę się wam na szyję z radości? Śnijcie dalej! Mogliście mnie odwiedzić, mogliście chociaż napisać. Nigdy tego nie zrobiliście!

– Chcieliśmy, żebyś był bezpieczny – próbowała ponownie Lily.

– Daruj sobie! Uwierzę, że tak mogło być przez kilka lat, kiedy sytuacja w waszym świecie była niestabilna, ale później? Jaja sobie ze mnie robicie? Gdzie byliście, kiedy dzieci śmiały się ze mnie, że rodzice mnie nie chcą? Gdzie byliście, kiedy co roku czekałem w urodziny i święta, mając nadzieję, że to w końcu jest ten dzień? I gdzie byliście, kiedy prawie wylądowałem na tamtym świecie, do cholery?! – ryknął.

Nikt nie ważył się odezwać nawet jednym słowem. Ekipa Hadriana wiedziała, że kiedy ich lider się wścieknie, to najlepiej zejść mu z drogi.

– Ja wam powiem gdzie byliście – warknął. – Daleko stąd wiodąc sobie szczęśliwe życie, bez problemu którym się stałem.

– Nigdy nie byłeś problemem – powiedział James. Lily nie mogła już powstrzymywać łez. Docierało do niej, że jej dziecko ich nienawidzi.

– Zamknij się, bo nie mam ochoty na słuchanie tych wszystkich kłamstw. Takim problemem było wysłać mi kartkę na urodziny? Najwyraźniej nie byłem wart nawet tyle, skoro taka sytuacja nigdy nie miała miejsca. Jesteście dla mnie obcymi ludźmi. Nic o mnie nie wiecie, a czas, kiedy chciałem się czegoś o was dowiedzieć, już dawno minął. Nie chcę was nigdy więcej widzieć – powiedział stanowczo, po czym odwrócił się na pięcie i wszedł do domu.

Anioł o zielonych oczachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz