Rozdział X Kurtuazje

392 44 6
                                    

Położyła przed nim kartkę.

Snape siedział przy kuchennym stole, jednym z jego ulubionych miejsc do chowania się przed jej osobą. Ale Hermiona była zbyt dobry obserwatorem a on zbyt mocno jej nie doceniał, aby udało mu się przed nią ukryć.

Patrzyła nerwowo na zegarek, bo nie chciała spóźnić się do pracy. Miała jakieś pół godziny. Powinna zdążyć.

Chrząknęła.

Snape uniósł głowę, traktując młodą Gryfonkę pełnym cierpkiego niedowierzania grymasem.

Co tu jeszcze robisz, Granger? - zdawał się mówić każdy mięsień jego bladej twarzy. Gdy odchylał tak głowę, mogła wyraźnie zobaczyć wciąż różową bliznę, szpecącą bok jego szyi i krtań.

Snape, widząc, gdzie powędrował jej wzrok, prychnął z pogardą i wstał.

– Czego chcesz? – spytał, jakby rzeczywiście miał szcze5ra nadzieje na to, że obieta zniknie przez noc z jego zycia. Przeliczył się, co stwierdziła Hermiona z nieco ponurą satysfakcją.

Postukała bez słowa w leżący na blacie kawałek papieru. Nie udała swojemu głosowi. Wiedziała jak bardzo jest zdenerwowana.

Snape, uniósłszy brwi, zaczął z pietyzmem rozkładać przed sobą w powietrzu liścik.

Przebiegł go szybko wzrokiem, usta zwinęły się w cierpki wyraz pełnego wyższości rozbawienia.

– I uważasz, że przyjdę? – spytał.

Hermiona skinęła głową.

– Powinieneś. To moi rodzice.

– Ciekawe czy ty zrobiłabyś to samo –zarechotał złośliwie.

Twoi rodzice nie żyją – przeszło jej przez myśl, ale nie wypowiedziała tego na głos.

Snape potraktował ją tymczasem jednym ze swoich domyślnych uśmiechów; wszystkowidzące oczy musiały dostrzec na twarzy dziewczyny ślad rozmyślań.

– Dywanik? – zapytał z wyraźną drwiną w głosie.

– Po prostu zaprosili nas na obiad – głos Hermiony drżał ze zdenerwowania. Wiedziała, że będzie robił problemy, rzucał złośliwościami. Że dopilnuje, by słono zapłaciła i za tę prośbę. Ale w końcu pójdzie. – Czemu nie potrafisz uwierzyć, że ktoś może mieć po prostu czyste intencje?

Z jego wzroku wręcz wycieka pogarda, głos ma nasączony jadem, gdy mówi:

– Nie ma czegoś takiego jak czyste intencje.

Ja je miałam... – pomyślała, ale oczywiście zachowała dla siebie również i to.

Snape patrzył na nią uważnie. Zdawał się obserwować każdy jej ruch jakby szukał podstępu. Zrozumiała. Nie ufał jej.

– Severusie – westchnęła. – Czy mógłbyś, chociaż raz...

– Czy mogłabyś chociaż raz nie ustawiać mi życia? – sarknął w odpowiedzi. – Czy pójdę z tobą na ten cholerny obiad? Tak, pójdę. Czy będę odgrywał idealne małżeństwo żebyś mogła udawać przed swoimi rodzicami? Odpowiedź brzmi nie.

– Nikt nie prosi cię o to drugie – wymruczała Hermiona.

– Och – Snape rozciągnął usta w najbardziej sarkastycznym ze swoich uśmiechów. – Więc przynajmniej jedno z nich zna cała, słodką prawdę?

Hermiona przestąpiła z na na nogę.

– Nie? Wiedzą więc tylko jaki ja jestem niedobry a jaka ty wspaniała?

Cena za twoją duszęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz