Troskliwy demon

1K 115 186
                                    

Nabożeństwo w jednym z najstarszych kościołów w Rzymie już dawno się zakończyło i wnętrze opustoszało. Pozostała tylko jedna osoba klęcząca przed ołtarzem. Mocno zamknięte oczy i nieruchoma twarz ze ściągniętymi brwiami ukazywała jej całkowite skupienie. W panującej ciszy można było wychwycić odgłos spalania się świec oraz przewracanych stron w Piśmie Świętym przez wpadający oknami wiatr. Biały strój duchowego był jednoczęściowym kompletem z kapturem, który nasunął na oczy wpatrujące się w dół. Niebieski sznur obwiązywał jego pas, a końcówki zwisały, dotykając zimnej, marmurowej posadzki.

Xie Lian zakończył modlitwę i przeżegnał się. Nogi mu zdrętwiały, ale nie pokazał oznak bólu, kiedy wspierał się na jednej nodze i powoli wstawał. Krążenie zaczynało wracać, a wraz z nim mrowienie. Postanowił odczekać chwilę, aż jego ciało wróci do normy.

Uniósł głowę, przyglądając się krzyżowi z wiszącą na nim rzeźbą ukrzyżowanego Jezusa. Na samym szczycie szerokiej belki, tuż przy koronie cierniowej zwisała noga odziana w czerń, a jej właściciel drugą postawił zgiętą na drewnie, opierając się plecami o ścianę wiekowej katedry. Wyglądał, jakby spał, ale wystarczyło, by egzorcysta objął wzrokiem jego twarz, gdy powieki demona uniosły się, ukazując czerwone oczy i uśmiech natychmiast pojawił się na jego ustach.

– Mój ulubiony egzorcysta wybiera się dziś zrobić coś niebezpiecznego? – zapytał, dotykając palcami ust. – Może pozwolisz temu nisko urodzonemu demonowi pójść z tobą?

Mężczyzna wiedział, że skoro demon pojawił się w takim miejscu i rozpoczął rozmowę, są sami. Albo zadbał o to na swe demoniczne sposoby, by nikt im nie przeszkodził.

– Dziękuję, San Lang, ale poradzę sobie. Domyślam się, iż w końcu moje towarzystwo cię znudziło i chcesz się rozerwać, ale pozwól dziś działać mi samemu.

Demon zabrał dłoń z twarzy i oparł ją niedbale o kolano.

– Po prostu nie chciałbym, abyś się zbytnio wysilał. Od dwóch dni nie spałeś, przyjeżdżając do tego głośnego miasta i odbywając nudne narady z całą bandą kleryków.

– A więc po prostu nie miałeś komu się naprzykrzać – stwierdził, uśmiechając się kącikiem ust.

Demon szybkim ruchem odbił się od szczytu drewnianego krzyża i w powietrzu rozłożył skrzydła, swobodnie zlatując przed Xie Liana. Unosił się nad ziemią, a jego pióra poruszały się w górę i w dół. Niczym prawdziwy anioł.

Niebezpieczny, demoniczny anioł.

– Na pewno nie chcesz mojej osoby przy swoim boku? – Podleciał jeszcze bliżej i pochylił głowę, by były na tej samej wysokości. – Nie będziesz się nudził, gdy będziemy razem.

Chłód otaczający mieszkańca piekła już nie wywoływał nieprzyjemnych dreszczy. Odkąd poznał, jak ciepła jest jego skóra, niejednokrotnie błądził myślami ku jego szyi lub piersi, pamiętając, jakie to uczucie ich dotykać. Od pamiętnej nocy w Meksyku minęły już tygodnie i jedyne, co się między nimi zmieniło, to przyzwalanie na dotknięcie się od czasu do czasu lub wzięcie za rękę. Jednak egzorcysta nigdy nie wykonywał pierwszego kroku i nie on zabiegał o kontakt fizyczny. Wstrzymywał się, bo prawdą było, że tamtej nocy w objęciach demona spał tak dobrze, jak dawno nie miał okazji. Nie poruszali tego tematu rano. Obudził się w łóżku sam z demonem siedzącym przy łóżku i patrzącym na niego ze swoim codziennym uśmiechem. I wszystko wydawało się takie jak dotychczas. Ale w sercu egzorcysty doszło do zmian i zdał sobie sprawę, że nieodwracalnych.

"Boże, daj mi znak, jeśli popełniłem lub nadal popełniam największy błąd mojego życia" – prosił, ale Bóg milczał.

Odsunął więc na bok swoje uczucia, skupiając się jeszcze bardziej na służeniu Bogu i pomocy umarłym, a San Lang nadal i każdego dnia pomału, bardzo pomału się do niego zbliżał. Zagnieżdżał się nie tylko w sercu mężczyzny, ale zdobywał także i umysł. Bo demon był niczym bliski przyjaciel. Poznawał jego przyzwyczajenia, doradzał, gdy musiał podjąć trudną decyzję i dawał mu przestrzeń, gdy tego potrzebował. Był dla niego wsparciem, jakiego nigdy nie miał, więc coraz bardziej polegał na nim i jego zdaniu. Stawał się mu bliższy, godny zaufania i gdy egzorcysta długo go nie widział lub nie słyszał wibrującego szeptu przy swoim uchu, tęsknił. Nigdy za nikim i niczym nie tęsknił, bo pozostawił dobra doczesne za sobą, skupiając się na wypełnianiu woli Boga i byciu jego prawą ręką.

"Anioł-Demon Stróż" || HuaLian || 2-ShotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz