- Kukukuuur! - rozległo się pianie, tak jak każdego poranka.
Tymczasem Lea wciąż leżała w łóżku, w zupełnie niepasującej do damy pozycji, przykryta kołdrą tylko z jednej strony.
- Jeszcze... pięć... minut.... - mamrotała przez sen.
Wtem poczuła jak coś na zmianę szturcha to jej policzek, to jej odkryty brzuch.
- Hej... obudź się... Już prawie dziesięć minut cię szturcham... - głos wydawał się znudzony.
Przekręciła głowę i niespiesznie otworzyła nieco oczy, mrużąc je przy tym.
- A... to tylko ty Alex... - mruknęła i przekręciła się na drugi bok.
- Nie ignoruj mnie! - odparł zirytowany - Dobra, skończyła mi się cierpliwość!
Sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej mały woreczek.
„Podejrzewałem, że będę zmuszony użyć radykalnych środków..."
Szybkim ruchem podwinął tylny kołnierzyk koszulki elfki i wrzucił tam klika biało-niebieskich ziaren.
Lea przestała pochrapywać, jakby znieruchomiała, po czym momentalnie otworzyła oczy.
- Aaaah! Co to?! Jakie zimne! Aahahaaa! - zaczęła podskakiwać na łóżku.
- Hehe - zaśmiał się chłopak - To nasiona Śnieżyneczki, jeśli nie przechowujesz ich w woreczku ze specjalnego włókna, zaczną kiełkować, lecz najpierw ich powłoka stanie się zimna jak lód, a nawet bardziej.
- Aah...! - w tym momencie poślizgnęła się o kołdrę i z lekkim hukiem wylądowała tyłkiem na podłodze - Ałaa! - jęknęła obolała.
Widząc, że radykalne środki zadziałały, Alex pozbierał do woreczka, leżące obok elfki nasiona.
- Jesteś sadystą! - rzuciła z zaszklonymi oczami.
- Być może, nie mnie to oceniać. Jednak, jeśli już w końcu wybudziłaś się z tego snu zimowego, to zejdź na dół. Zaraz przygotuję śniadanie. - oznajmił spokojnie, po czym wyszedł z pokoju.
„Jak ja go nienawidzę!" - myślała, masując obolałe miejsca - „Ach... Ale chociaż teraz będę mogła odpocząć, w końcu jestem sprzedawczynią w sklepie botanicznym. To praca idealna! Mogę po prostu spokojnie obsługiwać naiwne staruszki i jeszcze na tym zarobić! Yhm... To znaczy... uszczęśliwiać je oferowanymi towarami i mieć z tego satysfakcję! Nie muszę nigdzie wychodzić, narażać życia czy zdrowia, no bo przecież kwiatki mnie nie pogryzą..."
***
- Posłuchaj Lea, jest sprawa... - zaczął Alex.
Elfka spojrzała na niego, gryząc ostatni kawałek śniadania.
- Pan Angnus dostał wczoraj zlecenie od pewnego szlachcica. Chce, aby dostarczyć mu sadzonki rzadkiej rośliny, więc zaraz jak tylko skończysz jeść, wybieramy się do najgłębszej i najniebezpieczniejszej części Pradawnego Lasu, gdzie aż roi się od niesamowicie agresywnych, ogromnych mięsożernych roślin. Hej, coś się stało? Tak nagle zbladłaś, a twoje oczy wydają się puste. Wszystko okej?
„W tamtym momencie przeklinałam wewnętrznie to, że kiedykolwiek w ogóle zgodziłam się pracować w tej kwiaciarni..." - pojawiło się w głowie dziewczyny.
***
Jakiś czas później, Alex wraz z Leą weszli do lasu, leżącego nieopodal miasta. Pan Angnus został w kwiaciarni i doglądał interesu.
- Ech... - westchnęła w końcu Lea - Tak właściwie, to dlaczego idziemy osobiście po tę sadzonkę? Nie prościej byłoby wynająć kogoś, aby ją zdobył, a później odliczyć mu jakiś procent?
CZYTASZ
Botanik
FantasyBezwolny student pierwszego roku prawa - Alex Rafe budzi się w innym świecie, gdzie odkrywa swoją pasję jako botanik. Od tej pory rozpoczyna się jego pełna utrapień historia w nowym, ale nie tak różnym od poprzedniego świecie.