2*

229 12 16
                                    

Tego chłodnego wieczora, wśród gęstej mgły okalającej ciemne uliczki Tokyo dało się słyszeć szepty.Migające światła neonów odbijały się od mokrych kałuż zdobiących szare chodniki.Pojedyncze krople deszczu odbijały się od dachówek,by zaraz spłynąć zardzewiałymi rynnami.Wśród dalekich odgłosów jadących aut dało się słyszeć ciche kroki.Zakapturzony chłopiec szedł pustą drogą,by zaraz skręcić w jedną z ciemnych uliczek.Wśród gęstej mgły gdzieś w ślepym zaułku widniała czyjaś sylwetka.

Chłopiec szedł dalej,z dłońmi schowanymi w kieszeni,by zaraz zatrzymać się.Teraz dobrze widoczne ciało otyłego mężczyzny poruszyło się nieznacznie.Jego pulchną twarz przysłaniały czarne okulary.

-Czego tu szukasz,chłopcze?To nie miejsce dla dzieciaków.-Brodaty mężczyzna,który do tej pory opierał się o zardzewiałe drzwi,podszedł do zakapturzonego chłopca.

-Gdzie on jest?-Delikatny,lecz stanowczy głos odbił się od brudnych ścian uliczki.Jednak zamiast odpowiedzi,chłopiec usłyszał jedynie pisk szczurów,które czaiły się wśród kanałów.

-Nie rozumiem,o czym mówisz.-Mężczyzna podrapał się po brodzie.W niebieskich oczach chłopca dało się ujrzeć złość i zniecierpliwienie.

-Powtórzę pytanie.Gdzie jest twój szef? - Jego ukryte w kieszeniach bluzy dłonie niebezpiecznie drgnęły,jakby wzywając burzę.

-Słuchaj gnoju,albo stąd pójdziesz albo...-Mężczyzna nie zdążył dokończyć.

Ciemną uliczkę spowił huk strzału.
Stalowa kula musnęła jego policzek,zostawiajac krwawy ślad.
Wystraszony mężczyzna wybałuszył oczy przepełnione trwogą.Upadł na kolana,by zaraz czołgać się w stronę wyjścia.Gdy już miał uciec,biała podeszwa trampka spoczęła na jego głowie,przyciskając ją do wilgotnej ziemi.Czuł jak żwir wbija się w jego skórę zostawiajac krwawe ślady.

-Przekaż Illumiemu,że już niedługo go znajdę,a wtedy czeka nas rozmowa.-Mówiąc to niebieskooki chłopiec schował mały pistolet do kieszeni bluzy i wolnym krokiem ruszył w stronę wyjścia z uliczki.Zaraz potem zniknął w gęstej mgle.

***
Po wielu badaniach i rehabilitacjach,blondwłosy mężczyzna wreszcie został wypisany ze szpitala.Od kiedy trafił do tego miejsca minęły dwa tygodnie,lecz dla Kurapiki  zdawały się one ciągnąć w nieskończoność.

W ciągu tych kilkunastu dni często odwiedzał go lekarz Leorio.Ciemnowłosy mężczyzna był jedyną osobą,która zdawała się być zainteresowana blondynem.Dlatego też w momencie gdy Kurapika zrozumiał,iż niedługo wprowadzi się do wspomnianego mężczyzny,coś w jego sercu zawirowało.Może była to świadomość,że pierwszy raz od wielu lat blondyn zyskał kogoś,komu na nim zależy?Te myśli krążyły po jego głowie,gdy nagle drzwi do pokoju otworzyły się.

-Gotowy?-Zapytał ciemnowłosy mężczyzna,poprawiając okrągłe okulary na nosie.

-Chyba tak,aczkolwiek trochę obawiam się zmiany otoczenia.-Mówiąc to blondyn zacisnął pieści na białym prześcieradle.
-Nie powiem,że rozumiem,co czujesz,bo byłoby to zwyczajne kłamstwo.Wiem,że nigdy nie byłem w takiej sytuacji,ale czuję,że z czasem będzie lepiej.-Mówiąc to,mężczyzna złapał za rączkę granatowej walizki.-Musimy już wychodzić.Zamówiłem taksówkę.
Słysząc to,blondyn wstał z łóżka i łapiąc za drewnianą,grawerowaną laskę,podszedł do ciemnowłosego.
-Ruszajmy.-Po tych słowach nastała cisza.Mężczyźni szli białym korytarzem,zwracając na siebie uwagę młodych pielęgniarek.

W momencie gdy ciężkie drzwi wejściowe,do szpitala zatrzasnęły się za dwójką mężczyzn,przyjechała wyczekiwana przez nich taksówka.Auto podjechało blisko krawężnika.
Zaraz potem blondyn i jego lekarz znaleźli się w środku.

Twój dotyk/leopikaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz