1

162 10 13
                                    

Wakacje właśnie dobiegły końca, dla większości to powód do smutku, jednak nie dla mnie. Całe wakacje śledziłem uroczego chłopaka z klasy niżej, Nicka. Było to banalnie proste, gdyż mieszka on jedynie ulice ode mnie i nie wie o moim istnieniu. Wiem o nim wszystko, gdzie i kiedy się urodził, jak ma na imię jego matka czy jakie ma hasło do telefonu. Jestem w nim zakochany od roku, czyli od kiedy jestem w nowej szkole. Znam jego plan lekcji na pamięć, więc na każdej przerwie stoję pod jego salą by móc na niego patrzeć i podziwiać. Marzę by z nim być, postanowiłem że wyznam mu miłość pierwszego dnia szkoły.

O godzinie jedenastej kiedy oboje mieliśmy wf podszedłem do niego, spojrzałem mu w oczy, a on spojrzał na mnie, nie zapomnę tej chwili do końca życia. Jednak nie wszystko poszło po mojej myśli.
-Nick, muszę ci coś powiedzieć. Kocham cię, tak bardzo cię kocham. Zostaniesz moim chłopakiem?
Powiedziałem wpatrując mu się głęboko w oczy tak jakbym miał go zaraz pocałować. Nick za to nic nie odpowiedział, jedynie wybuchnął śmiechem. Bolało mnie to. Nie rozumiem dlaczego mnie wyśmiał, przecież był bym najlepszym chłopakiem jakiego mógł sobie wymarzyć.

Resztę dnia go obserwowałem z ukrycia, wiedziałem że ma chłopaka, nie mogłem patrzeć jak się z nim całuje na przerwach, to bolało tak samo jak wyśmianie mnie. Wtedy wpadłem na pomysł, pomysł którego wiedziałem że nie pożałuje.
Kiedy Nick skończył lekcje, Charlie, czyli jego chłopak, miał jeszcze angielski. Czekałem na niego pod salą. Kiedy lekcja dobiegła końca podszedłem do niego przedstawiając się jako przyjaciel Nick'a, i mówiąc że miałem go zabrać w jedno ciekawe miejsce gdyż ma on dla niego niespodziankę. Zadowolony chłopak nic nie podejrzewając szedł za mną aż do ruin jakiegoś budynku.
-Gdze ta niespodzianka?- zapytał.
Ja jednak zamiast cokolwiek odpowiedzieć wyjąłem z plecaka tasak.
-Kochanie, popełniłeś błąd związując się z Nickiem. On jest mój!-
Wykrzyczałem wściekłym głosem.
Charlie płakał błagając bym go zostawił. Nie tak łatwo jednak mnie przekonać, dla mnie liczył się tylko piękny brunet o zielonych oczach w których tak bardzo się zakochałem.
Nie słuchając więcej jego krzyków zacząłem przecinać jego szyje. Krew lała się strumieniami. Po odcięciu jego głowy zrobiłem zdjęcie i spakowałem jego szczątki do czarnego worka, nie musiałem się męczyć z wywożeniem zwłok gdyż nikt nie przychodzi na te ruiny. Położyłem worek przy ścianie, umyłem ręce z krwi i z uśmiechem skierowałem się w stronę domu. Moja matka była w delegacji a ojciec siedział w więzieniu. Cały dom miałem tylko dla siebie, mogłem robić co tylko chcaiałem chociaż momentami doskwierała mi samotność.

Był kolejny dzień, planowałem dziś poraz kolejny wyznać sapnapowi, bo taką nadałem mu ksywkę, miłość. Mój plan nazywa się "plan sapnap". Są różne podpunkty które będę pokolei realizował, pierwszy już wykonałem, mianowicie zabicie Charli'ego. Jeżeli Nick wciąż nie będzie chciał ze mną być będę musiał go do tego zmusić. Nie chce tego, dlatego mam nadzieję że i on pokocha mnie gdy dowie się że jego chłopak nie żyje. Chce by mówił do mnie "słońce" i "kochanie", tak samo jak mówił do niego. Chce by to mnie przytulał, całował, uprawiał ze mną sex. Chciałbym być jego całym światem, tak samo jak on jest moim. Mam nadzieje, że bez problemu uda mi się wyznać mu miłość. Po zakończeniu lekcji, ruszyłem w stronę sali gimnastycznej, na której lekcje miał mieć brunet. Wepchnąłem go za ramie do pustego pomieszczenia ze sprzętem do ćwiczeń, wszedłem za nim i przysunełem go do ściany. 
-Nicholasie Armstrongu, kocham cie, zostań moim chłopakiem~!- kładąc ręke na jego policzku, wbiłem się w jego usta. Po krótkiej chwili, której nie żałuje, odepchnął mnie od siebie i powiedział:
-Stary, kurwa, co ty odpierdalasz, nie znam cię ani ty mnie, jakim jebanym cudem możesz mnie kochać!
-Oh kochanie, znam cie lepiej niż ty siebie, wiem jaki jest twój ulubiony kolor, rozmiar buta, wiem gdzie chowasz papierosy i kiedy ostatnio poszedłeś z kimś do łóżka, a teraz przepraszam słońce.-
-Jesteś pojebany! Nigdy z tobą nie będę!- krzyknął.
pocałowałem go w nos cicho się śmiejąc, odsunąłem się troche i zamachnąłem się, po czym uderzyłem go w głowę kijem baseballowym. Po tym jak stracił przytomność, związałem go liną, która wyjąłem z plecaka, biorąc go na ręce wyszedłem z pomieszczenia i zacząłem iść w stronę mojego domu.

Jesteś tylko mój~ || Karlnap ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz