Sobota nadeszła o wiele szybciej niż wszyscy by się spodziewali. Juliusz cały czas zastanawiał się, czy w ogóle chce wychodzić z domu. Jednak starał się był człowiekiem słownym, dlatego o umówionej godzinie stanął pod domem Norwida. Zapukał do drzwi, które chwilę później otworzył Cyprian.
— Czekamy na Ciebie z Fryderykiem, od dobrych piętnastu minut — zaśmiał się i wpuścił go do środka.
Jak zawsze, usiedli w pokoju blondyna, na poddaszu. Na podłodze było pełno poduszek, a na stoliku stało kilka butelek z alkoholem i sokami. Lubił te ich spotkania, pomimo tego, że odbywały się one rzadko, było w nich coś co pozwalało mu uspokoić się.
— Wyjeżdżam za tydzień, na... — przerwa na kaszel — ... egzamin do Francji, do tej szkoły muzycznej — odparł Fryderyk.
Pomimo tego, że oboje już o tym słyszeli, w obu sercach pojawiło się ukłucie, które pomimo upływu czasie nie znikało.
— Nie przejmuj się i tak Cię przyjmą.
Juliusz nie wypił dużo. Nie miał ochoty na to, Fryderyk i Cyprian opróżnili razem cztery butelki whisky i około godziny dwunastej, już nie kontaktowali. Juliusz siedział na środku pokoju i patrzył z uśmiechem na swoich przyjaciół, którzy znowu śmiali się z czegoś. Chciał, żeby zawsze było takie, spokojne, ale wiedział, że świat taki nie jest
****
— Myślę, że zdecydowanie przesadziłeś z alkoholem, jest nas jedynie czwórka, nie mów mi, że sam chcesz wypić te wszystkie butelki — odparł zrezygnowany Mickiewicz.Grono ich znajomych ograniczało się do skromnej liczby. W szkole, kręciło się wokół nich sporo osób, ale na pewno nie można było nazwać ich przyjaciółmi. Oprócz niego i Krasińskiego, przyszła także Celina, która była dziewczyną Mickiewicza. Czwartą osobą, która uzupełniała ich paczkę, był Antoni Czajkowski. Nie chodził z nimi do liceum, jego rodzice postanowili zapisać go do szkoły prywatnej na obrzeżach miasta.
— Pamiętaj, lepiej mieć więcej niż potem narzekać na brak — zaśmiał się Krasiński.
Siedzieli na dwóch kanapach, które znajdowały się w salonie, w wielkiej posiadłości państwa Krasińskich. Rodzice Zygmunta wyjechali na wakacje, postanawiając zrobić sobie wolne od syna i wyjechać na Wyspy Kanaryjskie. Ich największym błędem było zostawienie barku, wypełnionego aż po brzegi alkoholem.
Pierwsza butelka została odkorkowana chwilę po dwudziestej pierwszej. Na początku pili pomału, rozmawiając przy okazji, ale z każdą kolejną kropą whisky stawało się coraz luźniej. Mickiewicz był najbardziej trzeźwy z nich wszystkich. Wypił może dwa trzy drinki. Posiadał raczej mocną głowę, więc kontaktował i mógł swobodnie się wypowiadać, w porównaniu do reszty jego towarzystwa.
— Ja się będę już zbierał, zaraz odjeżdża mój ostatni autobus, nie chcę wracać na nogach — powiedział, licząc że ktokolwiek zwróci na niego uwagę.
Podniósł się z kanapy, pocałował Celinę w policzek i pożegnał się z chłopakami, aby chwilę później pojawić się przed przystankiem autobusowym, który był całkowicie pusty. Nie było to nic nadzwyczajnego, w końcu zaraz miała wybić godzina dwudziesta trzecia, a wraz z nią miał przyjechać ostatni autobus, który mógł zabrać Adama do domu. Na zewnątrz było już zimno, więc brunet opatulił się płaszczem, jeszcze bardziej i stał, samotnie, czekając na autobus.
**
— Ja chyba wrócę już do domu, źle się czuję, to chyba po tym alkoholu.
Słowa te zaskoczyły Fryderyka i Cypriana, którzy myśleli, że to właśnie Słowacki będzie siedział najdłużej. Norwid nie był zadowolony z tego powodu, ostatni autobus odjeżdżał za dziesięć minut, a Juliusz nie należał do osób, które potrafiły szybko biegać.
— Masz za dziesięć minut autobus, nie wiem czy zdążysz, opłaca Ci się? — zapytał, a w odpowiedzi Julek zerwał się ze swojego miejsca, aby jak najszybciej zebrać swoje rzeczy.
Przecież to nie mogło być takie trudne. W pośpiechu ubrał buty, nie miał czasu, aby je sznurować, wepchnął sznurówki do środka i narzucił kurtkę. Pożegnał się z chłopakami i biegiem ruszył w stronę ulicy, na której znajdował się najbliższy przystanek autobusowy. Gdy wbiegła na przystanek, pojazd dopiero co otworzył drzwi, ponownie puścił się biegiem, w jego kierunku. Udało się, tuż za nim pojazd zamknął wejścia i odjechał.
Usiadł na pierwszym lepszym miejscu, musiał odpocząć. Po tym śmiertelnym biegu, był prawie pełny, że zaraz wypluje płuca. Naprzeciw niego, rząd dalej siedział ktoś. Jedyna osoba w tym autobusie. Słowacki przeraził się, ponieważ była to osoba, która ostatnio ciągle przewija się w jego życiu, a wcale mu się to nie podobało. Miał nadzieję, że Mickiewicz jest zajęty swoim telefonem, do takiego stopnia, że nie podniesie głowy i nie rozpozna go.
Jednak nadzieja matką głupich. Autobus zatrzymał się na kolejnym przystanku, a to zwróciło uwagę Mickiewicza, który spojrzał prosto na niego. Uśmiechnął się słabo i machnął ręką, najwyraźniej chcąc zwrócić na siebie uwagę. Juliusz zagryzł wargę i także odmachał. Możliwe, że było to spowodowane ilością alkoholu w jego krwi.
Miał do przejechania jeszcze kilka przystanków, ale robiło mu się mdło, a gorąc, który mu doskwierał wcale mu w tym nie pomagał. Odchylił głowę na swoim miejscu i miał nadzieję, że ta podróż minie jak najszybciej i już za chwilę będzie mógł położyć się w swoim łóżku.
— Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
Niech to szlag. Otworzył oczy i podniósł wzrok. Natrafił na twarz Mickiewicza, na twarz, której całkowicie się nie spodziewał. Miał nadzieję, że w końcu dał sobie spokój, ale najwyraźniej znalazł kolejny powód, aby do niego mówić.
— Jak widzisz nie rozmawiam z nikim innym, ani nie robię nic, wielce zajmującego mnie —odparł.
Miał nadzieję, że jego wypowiedź zostanie odebrana jako negatywna i po prostu Adam odejdzie, ale jakże się mylił. Brunet usiadł naprzeciw niego, nadal nie odrywając od niego twarzy.
— Pomyślałem, że będziesz wolał spędzić podróż na rozmowę z kimś kogo znasz.
Juliusz nie przepadał za nachalnymi osobami, ale czy miał inne wyjście? Nie mógł tak po prostu, kazać mu odejść. Na szczęście do jego przystanku, nie zostało zbyt wiele czasu. Planował się po prostu nie odzywać, może zapomni i zdąży wysiąść na czas, bez zaczynania jakiegokolwiek tematu. Mickiewicz nie był nachalny, po prostu nie rozumiał, że Juliusz nie miał ochoty na rozmowę z nikim. Marzył jedynie o tym, aby położyć się w swoim łóżku i jak najszybciej zasnąć. Oparł głowę i ponownie przymknął oczy, chyba był o wiele bardziej zmęczony niż mu się wydawało.
— Naprawdę źle się czuje, możemy porozmawiać kiedy indziej?
Musiał się zatruć, to na pewno nie była wina alkoholu. Przeczesał palcami grzywkę i spojrzał na Mickiewicza, który nadal nie odszedł. Siedział naprzeciwko niego i tym razem postanowił, zapewne w akcie pocieszenia, położyć dłoń na jego kolanie. Nie był to najbardziej komfortowy moment w jego życiu, ale nie miał siły na rozmowę. Na szczęście został ostatni przystanek i już z a chwilę, będzie mógł położyć się w swoim łóżku, powtarzał tą myśl ciągle, w swojej głowie.
Podniósł się z krzesła i ruszył ku wyjściu z autobusu. Wyszedł na przystanek, czując zimny powiew na jego twarzy. Usiadł na ławce, chcąc chwilę pooddychać świeżym powietrzem.
***
Droga do domu nie zajęła mu zbyt wiele. Szedł powoli, wolnym krokiem przemierzając kolejne uliczki Warszawy. Wiedział, że matka nie będzie zadowolona, jeśli zobaczy go o takiej porze, ale będzie musiał wymyślić na szybko, jakąś wymówkę. Jeśli dobrze pamiętał, August był dzisiaj na dyżurze, jeden problem mniej.Wygrzebał klucze ze swojej torby i otworzył drzwi, niemalże wpadając do środka. Ciepło owinęło się wokół jego ciało. Wszystkie światła były zgaszone, Salomea musiała już spać. Przemknął cicho do swojego pokoju i zamknął drzwi za sobą. Rzucił torbą w kąt i usiadł na łóżku, ściągając buty i kładąc je tuż przy łóżku. Nie posiadał w sobie siły, aby nawet pomyśleć o tym, aby się rozbierać. Położył telefon na szafce nocnej, podpinając go wcześniej do ładowarki. Nasunął na siebie kołdrę i niemalże od razu odpłynął, zasypiając.
Juliusz zasnął zbyt szybko, więc nie zdołał odczytać wiadomości, która chwilę później pojawiła się na ekranie blokady, jego telefonu.
CZYTASZ
Flores nigri || Słowackiewicz
Historical FictionStara historia, opowiedziana całkowicie od nowa. Na przekór tego, co opisywane jest w książkach historycznych. Co jeśli wam powiem, że Mickiewicz i Słowacki żyją w XXI wieku, są nastolatkami, a ich życie przepełnione jest takimi samymi problemami, k...