Niedzielny wieczór nie był interesujący. Siedział przy biurku i myślał o czymś nowym, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Brakowało mu weny, co niespecjalnie mu się podobało. W dodatku ciągle myślał o Fryderyku i Cyprianie. Jak to w ogóle możliwe, że doszło między nimi do pocałunku. Gdyby został z nimi, to także by się wydarzyło? Jak to wszystko teraz będzie wyglądać? Zakochają się w sobie i będą udawać, że to całkowicie normalnie w ich relacji? Już mógł zapomnieć o swoich przyjaciołach. Siedział przy biurku i wpatrywał się w ścianę, myśląc. Kolejną rzeczą, która zaczęła zaprzątać jego myśli był Mickiewicz.
Sam nie wiedział dlaczego, ale miał wrażenie, że powinien dać mu szansę. Na początku nie dawał wrażenia osoby, którą można byłoby polubić. Juliusz denerwował swoim ciągłym gadaniem i chęcią, aby wszystko było dobrze. Nie mógł uwierzyć w to, że w ogóle o tym myślał. Myślał, że już nigdy nie pomyśli pozytywnie o Mickiewiczu. Teraz obawa przed straceniem przyjaciół, zmusiła go do znalezienia też innych znajomych. To nie tak, że chciał zastąpić Cypriana i Fryderyka, wręcz przeciwnie, bał się, że to on zostanie zastąpiony. Czuł, że prędzej czy później zaiskrzy między innymi i nie będą myśleć o nim, mimo że kiedyś był ich przyjacielem.
Postanowił, że kolejnego dnia, podejdzie do Mickiewicza i postara go przeprosić za to, że nie zawsze był dla niego miły. Stwierdził, że jest mu potrzebna zmiana i całkowite wywrócenie życia. Czasami trzeba było tak robić, aby życie nie było takie nudne. To nie tak, że od razu chciał przyjaźnić się z Mickiewiczem. Nie, nadal pozostawał dla niego neutralny i chciał, aby pozostało tak jak najdłużej.
***
— Udało Ci się — zaśmiał się Fryderyk, gdy zobaczył swojego przyjaciela w progu szkoły i to kilka minut przed dzwonkiem na pierwszą lekcję.
— Dziękuję, nie była to najłatwiejsza rzecz w moim życiu — odparł i także zaczął się śmiać.
Zastanawiał się nad tym, gdzie był Cyprian. Jeśli nie było go koło nich, to oznaczało brak rozmowy między nim, a Fryderykiem, co zaniepokoiło Juliusza. Jednak nie chciał od początku rozmawiać o tym z Chopinem, spodziewał się, że nie był to najłatwiejszy temat do rozmowy i to jeszcze o ósmej rano, w szkole.
Przerwa obiadowa. To właśnie ten czas, który Juliusz wybrał sobie do rozmowy z Adamem. Wcześniej wtajemniczył w to Fryderyka, który był zadowolony z pomysłu swojego przyjaciela. Zgodził się z nim, że lepiej nie mieć z nikim niewyjaśnionych tematów.
Juliusz nie do końca wiedział, jak powinien poprowadzić tą rozmowę, ale w końcu był poetą, może nie najlepszym, ale potrafił posługiwać się swoim językiem, nie powinno być tak źle. Podszedł, więc do stolika, przy którym siedział Adam, ze swoimi znajomymi, którzy swoją obecnością stresowali Juliusza jeszcze bardziej. Spojrzał na Mickiewicza, który na jego widok uśmiechnął się do niego.
— Coś się stało, Juliuszu? — zapytał, a on jedynie pokręcił głową.
— Chciałem z tobą porozmawiać, na pewien temat. Możemy iść na korytarz? Jest tam mniej ludzi i o wiele ciszej — odparł i wskazał ręką na drzwi wyjściowe.
Mickiewicz w odpowiedzi skinął głową. Szli koło siebie, ramię w ramię. Była to najdłuższe dwadzieścia metrów w życiu Julka. W końcu wydostali się ze stołówki. Stanęli z boku, na korytarzu całkowicie pustym.
— Więc o co chodzi?
— Chciałem Cię przeprosić, za moje zachowanie. Mam wrażenie, że nie byłem względem Cię w porządku. Nie musimy się przyjaźnić, chciałem to tylko wyjaśnić — wzruszył ramionami i spojrzał na twarz Mickiewicza.
Cholera, dlaczego on musiał być taki wysoki. Korytarz był całkowicie pusty, za co Słowacki dziękował Bogu. Nie chciał, aby ta informacja rozniosła się po szkole, która tak bardzo kochała plotki. Pomimo odległości metra, jak nie więcej, Juliusz bez problemu mógł wyczuć mocne perfumy Mickiewicza. Po jego słowach nastąpiła cisza, która była zdecydowanie niezręczna.
— Przecież nic się nie stało — odparł Mickiewicz i wzruszył ramionami.
— Sam nie wiem, po co to robię, ale coś podpowiada mi, że tak właśnie powinienem zrobić — stwierdził i poprawił grzywkę, która opadła na jego czoło.
— A co do tej imprezy w sobotę, nie wiem czy przyjdę, po prostu zaszło małe zamieszanie między moimi przyjaciółmi, a wiem, że sam nie będę czuł się tam dobrze.
— Jak uważasz, jednak naprawdę nalegam, abyś przyszedł.
Mickiewicz ponownie uśmiechnął się. Skąd on czerpał tyle pozytywnej energii? Chyba była to kolejna rzecz, której nie mógł pojąc. To zdanie uznał za koniec, ich nieco śmiesznej rozmowy. Mruknął, coś w stylu pożegnania i wrócił na stołówkę, na której nadal czekał na niego Fryderyk. Usiadł przy stoliku i odetchnął z ulgą.
— Cypriana nadal nie ma? Myślałem, że jego rodzice bardzo skupiają się na obecnościach w szkole.
Juliusz wzruszył ramionami. Nie było to zachowanie podobne do Norwida. Czasami zdarzało się, że przychodził on do szkoły, będąc chorym. Pomimo tego, że jego rodzice często nie zachowywali się jak rodzice, kwestia szkoły była najważniejsza. Musiał mieć najlepsze oceny i nie opuszczać w ogóle lekcji, nawet z powodu ogromnej gorączki.
— Napiszę do niego i zapytam, myślę, że musi kryć się za tym jakaś grubsza historia — odparł Słowacki.
Ty: Hej! Coś się stało? Może wpadnę dzisiaj z notatkami, żebyś nie miał zbyt wielu zaległości?
Zostało dwie minuty przerwy obiadowej, więc oboje stwierdzili, że to odpowiedni czas, aby wrócić do sali, na odpowiedni czas, bez spóźnienia.
***
— Co się z wami wszystkimi dzieje — zapytał Słowacki, wchodząc do pokoju Cypriana.
— Juliuszu, musisz mnie zrozumieć. Jak się domyślam Fryderyk wytłumaczył Ci całą historię, ale musisz wiedzieć, że ja sam nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Tak jakoś się złożyło, sam wiesz, że często podejmuje decyzje, zbyt pochopnie i w końcu doprowadził to do tragedii — jęknął, siadając na łóżku i ukrywając twarz w dłoniach.
Julek już dawno nie widział żadnego ze swoich przyjaciół w takim stanie. Może nie była to jakaś ogromna kłótnia, ale czuć było ogromne napięcie między tą dwójką. A z perspektywy Słowackiego nie należało to do najmilszych uczuć.
— Rozmawialiście chociaż ze sobą od tamtego momentu?
Cyprian w odpowiedzi pokręcił głową, a Słowacki westchnął z poczuciem rezygnacji. Jak mieli cokolwiek sobie wyjaśnić skoro nie rozmawiali ze sobą. Tak nigdy nie osiągną zgody.
— No to po prostu do niego zadzwoń, umówcie się i porozmawiajcie, jaki problem w tym wszystkim? — zapytał.
—Taki, że ja sam nie wiem, co powinienem mu powiedzieć.
— Powiedz mu co czujesz, czy to takie trudne?
Cyprian nie odpowiedział, rozpłakał się na dobre. Juliusz zrezygnowany usiadł koło niego i objął go ramieniem. Przyciągnął go do siebie, a ten oparł głowę na jego ramieniu.
— Może wybierzesz się ze mną na imprezę w sobotę? Myślę, że powinno Ci to jakkolwiek pomóc, abyś już nie był taki przygnębiony.
Norwid skinął głową i otarł łzy, które zdecydowanie zmoczyły mu twarz.
***
— Ale po co, go zapraszałeś? Wiesz o tym, że odkąd go zobaczyłem, wiem że nie pasuje do nas.
Słowa Krasińskiego nie były czymś nowym, mimo to zabolały Mickiewicza. Może i Juliusz nie był jakimś bliskim znajomym, to jednak wydawał się kimś kogo warto poznać. Impreza urodzinowa Zygmunta wydawała się idealnym czasem do tego. Zastanawiał się, dlaczego Zygmuntowi tak bardzo przeszkadzała obecność Juliusza.
— Będzie tam pełno osób, których nawet nie znasz, a będzie Ci przeszkadzać jeden drugoklasista? Zachowujesz się jak małe dziecko — parsknął Mickiewicz.
Zygmunt był jego przyjacielem odkąd pamiętał, ale czasami nie mógł pojąć skąd pochodzi jego zachowanie. Zapewne było to spowodowane jego ojcem, Wincentym, który zdecydowanie nie należał do ulubionych osób Adama. Wiadome było, że Krasiński upije się tak mocno, że nawet nie będzie pamiętał, że Słowacki zjawił się w jego domu.
CZYTASZ
Flores nigri || Słowackiewicz
Historical FictionStara historia, opowiedziana całkowicie od nowa. Na przekór tego, co opisywane jest w książkach historycznych. Co jeśli wam powiem, że Mickiewicz i Słowacki żyją w XXI wieku, są nastolatkami, a ich życie przepełnione jest takimi samymi problemami, k...