Szklanka wody i wielkie dylematy.

50 5 0
                                    

Fryderyk często zastanawiał się nad tym, co stanie się po śmierci. Starał się wierzyć, że wtedy wszystko stanie się łatwiejsze. Nie był pewien, czy niebo istnieje. Nie uważał się za osobę wierzącą, nie chodził do kościoła. Jednak coraz częściej zadawał sobie pytanie, czy odpowiednio dobrze spędził swoje życie. Według przewidywań lekarzy, nie dożyje do trzydziestu lat. Była to myśl, która tak bardzo go przerażała, bał się, że umrze. W końcu każdy boi się śmierci, a on miał jeszcze tak wiele lat przed sobą. Chciał zdać do wymarzonego uniwersytetu we Francji, chciał założył rodzinę, chciał spędzić życie jak najlepiej, ale jak miał to uczynić, skoro nie przeżyje następnych dziesięciu lat. To wszystko tak bardzo go przytłaczało, że często nie był w stanie normalnie myśleć. Nie chciał mówić o tym swoim przyjaciołom. Wiedział, że byli oni wystarczająco przytłoczeni samym faktem, że choruje na śmiertelną chorobę i w najbliższym czasie może umrzeć. Byli najlepszym przyjaciółmi na świecie, więc nie musiał obawiać się, że prędko o nim zapomną. O wiele większą obawę miał przed zostawieniem ich we dwójkę na tym cholernym świecie. Trzymali się ze sobą od kilku lat, byli niemalże jak bracia, nie mógł ich zostawić, ale czy miał na to jakiś wpływ?

Dzień po spotkaniu u Norwida, obudził się na łóżku koło niego. Często tak to wyglądało. Jeden z nich spał na kanapie, a dwoje pozostałych okupowało łóżko. Nie było to nic nadzwyczajnego. Otworzył oczy i podniósł się delikatnie, na ramionach, tak aby nie obudzić swojego przyjaciela. Sięgnął po telefon, który pokazywał godzinę dziewiątą rano. Jako że soboty miał wolne od lekcji fortepianu, mógł jeszcze chwilę poleżeć. Położył się na plecach, a ręce swobodnie ułożył na klatce piersiowej. Wpatrywał się w ścianę, rozmyślając na tematy, które ostatnio często go dręczyły. Poczuł ruch tuż obok niego. Norwid zaczął wiercić się, ale nie obudził się. Swoją dłoń ułożył na brzuchu Fryderyka, zapewne nieświadomy swoich czynów. Chopin głośno przełknął ślinę, to był pierwszy raz, gdy zdarzyło się coś takiego. Nie był pewien, czy powinien budzić Cypriana, było jeszcze zbyt wcześnie. Zdjął jego rękę i uciekł do łazienki. Nie przypuszczał, że dotyk może przyprawić go o takie emocje i to w dodatku takie, których jeszcze nigdy w życiu nie doświadczył. Oparł się o umywalkę i spojrzał w lustro, wprost na swoją twarz.

— Ogarnij się — mruknął sam do siebie.

Odkręcił kran i ochlapał twarz wodą. Przecież nie mógł siedzieć w tej łazience w nieskończoność. Jeśli Cyprian obudzi się, a jego nie będzie obok, stanie się to podejrzane, a do tego nie chciał dopuścić. Odetchnął głośno i wrócił do pokoju, gdzie nawiedził go atak kaszlu. Teraz na pewno, Cyprian obudzi się.

— Fryderyk? Chcesz wody? — Cichy szept dobiegł z łóżka.

Chopin pokręcił głową. Woda już dawno przestała pomagać. W końcu kaszel ustąpił, a Chopin usiadł na skraju łóżka.

— Obawiam się, że nie przeżyje tego dnia, tak bardzo boli mnie głowa — odparł po chwili ciszy, Norwid.

Fryderyk zaśmiał się. Jego głowa także, zaczynała boleć. Postanowił położyć się znów, aby nie siedzieć tak bezczynnie.

***
Niedziela nie była ulubionym dniem tygodnia, dla Juliusza. Składało się na to wiele rzeczy, ale dwie szczególnie go irytowały. Po pierwsze, był to ostatni dzień weekendu, co oznaczało przygotowywanie się do szkoły i brak jakichkolwiek chęci do życia. Po drugie August zawsze był w domu. Julek często zamykał się wtedy w pokoju i nie interesowało go, to co dzieje się w domu, ale jego ojczym był wścibski, wchodził do jego pokoju bez pukania, czuł się jak u siebie i miał czelność czepiać się wszystkiego, co tylko mu się nie spodoba. A najgorsze w tym wszystko było to, że Salomea nie robiła z tym nic. Tłumaczyła to troską i miłością, ale Juliusz bardzo dobrze wiedział, że ten człowiek był pozbawiony takich uczuć i chodziło tylko o wszczęcie kolejnej kłótni i zrzucenie wszystkiego na młodego Słowackiego. Tak bardzo cieszył się, że August miał poprzedniego dnia dyżur i nie widział go, gdy ten wrócił do domu około północy.

Jego sen przerwało ciche pukanie do pokoju. Juliusz na początku nie reagował, udawał, że, nadal śpi. Jednak pukanie nie ustępowało. W końcu otworzył oczy i spojrzał na drzwi. Czego jego matka chciała o godzinie tak wczesnej?

— Proszę.

Jak się spodziewał, do pokoju weszła jego matka. W ręce trzymała szklankę soku jabłkowego, jego ulubionego. Spojrzał na nią, marszcząc brwi. Coś musiało się stać, Salomea nigdy w życiu nie przyszła do niego rano z czymkolwiek.
— Będę musiała wyjechać na jakiś czas, do cioci, więc będziesz musiał zostać z Augustem. Jej stan się pogorszył i po prostu ktoś musi się nią zająć — wytłumaczyła i usiadła na krześle przy biurku. Wcześniej odstawiając szklankę z sokiem, na szafkę nocną.

O nie, tylko nie to. Właśnie spełniał się jego koszmar. Mieszkanie z Augustem, sam na sam, przez nieokreślony czas? To brzmiało jak coś co dzieje się, tylko w horrorach.

— W takim razie zamieszkam u Cypriana albo Fryderyka.

— Nie ma mowy, nie wiem na ile wyjadę, a jak coś Ci się stanie? August jest moim mężem, ma do Ciebie prawa, których nie mają rodzice Twoich przyjaciół i nie ma gadania Juliuszu, już podjęłam decyzję. — Jej ton głosu, szybko się zmienił.

Znów stała się tą samą matką, z którą nawet nie dało się dogadać, bo to ona zawsze miała rację. Nie chciał z nim zostawać czy to było tak trudno pojąć? Nienawidził go, a jego rodzicielka, bardzo dobrze o tym wiedziała, dlaczego wszystko musiało być po jej myśli?

— Nienawidzę was wszystkich — krzyknął, co matka wzięła za koniec rozmowy i po prostu wyszła z pokoju, zostawiając go całkowicie samego.

Sięgnął po telefon, aby jak najszybciej napisać o tym Fryderykowi i Cyprianowi, ale coś innego przykuło jego uwagę. Wiadomość i to od osoby, która zaczęła go niemalże prześladować, w ostatnim czasie. Wcisnął w powiadomienie ze zdjęciem Mickiewicza, a na jego ekranie pojawiła się konwersacja.

Mickiewicz: Cześć! Mam nadzieję, że dotarłeś do domu. Musisz wiedzieć, że podszedłem do Ciebie w tym autobusie, bo myślałem, że stało się coś. Byłeś strasznie blady i martwiłem się, że po prostu przejedziesz swój przystanek. Dobranoc.

Zaskoczyło go to, ale pozytywnie. Naprawdę musiał wyglądać źle, skoro Mickiewicz się tym przejął.

Mickiewicz: W dodatku zgubiłeś notes, musiał Ci wypaść z torby, gdy wstawałeś, ale nie przejmuj się jest u mnie bezpieczny.

Druga wiadomość sprawiła, że po jego plecach przeszedł dreszcz. Co, jeśli Mickiewicz zajrzy do środka i przeczyta jego wiersze? Była to najbardziej osobista rzecz, która należała do Słowackiego. Nie chciał, by ktoś przypadkowy się do niej dorwał.

Ty: Dzięki, kiedy i gdzie będę mógł go odebrać? Jest dla mnie bardzo ważny i nie chciałbym zwlekać. Dziękuję za troskę, musiałem się struć jedzeniem, co z połączeniem z alkoholem źle poskutkowało.

Nie wiedział, co odpisuje się na takie wiadomości, więc napisał cokolwiek, a następnie rzucił telefon na łóżku. Wstał z niego i napił się łyka soku, pozostawionego przez Salomeę, a potem z losowymi ubraniami z szafy, ruszył do łazienki, aby wziąć prysznic i przebrać ubranie z wczoraj.

Stojąc pod strumieniami wody, zastanawiał się, do czego to wszystko dąży. Miał siedemnaście lat, był w trzeciej klasie liceum, a jego planem na życie było, utrzymywanie się z poezji. Wiedział, że był to trudny plan i niepewny, ale czy nadawał się do czegokolwiek innego? Był urodzonym poetą i nikt nie mógł z tym dyskutować. W szkole układało mu się coraz lepiej, ale jego życie domowe musiało się zepsuć, w chwili, kiedy wszystko było tak idealne. Wiedział, że będzie musiał się wyprowadzić jak najszybciej. Nie wytrzyma już zbyt długo z Augustem pod jednym dachem, zrobi wszystko, aby się od niego oderwać, nawet jeśli musiałby wyprowadzić się do Fryderyka.

Z jeszcze mokrymi włosami usiadł przy stoliku i wziął się za czytanie. Wtedy też do jego uszu dotarł dźwięk nowej wiadomości. Podniósł się z krzesła i podszedł do łóżka. Chwycił za telefon i odblokował ekran.

Mickiewicz: Może o piętnastej w tej kawiarni niedaleko szkoły?

Flores nigri || SłowackiewiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz