Rozdział 14.

10 1 0
                                    

Droga do Królestwa Karo przebiegała w ciszy. Głównie dlatego, że Arthur znowu postanowił sobie urządzić drzemkę. Znowu, co trochę zaczęło martwić i irytować Alfreda. Bo on w przeciwieństwie do swojego przyjaciela, był pełen energii. Całą winę zwalał na czekoladę. Bo Arthur nie chciał się poczęstować. Więc książę musiał ją całą zjeść sam. I teraz miał tego efekty. Blondyn westchnął i spojrzał na swojego śpiącego towarzysza.

Zielonooki spał jak zwykle na siedząco, bujając co jakiś czas na boki. Alfred uważał, że lepiej by było, gdyby położył się na siedzeniu, ale mniejszy blondyn nie chciał słuchać. Bo jak powiedział „nie miał zamiaru już spać", ale wyszło jak wyszło. Nie wiedząc czemu, Alfred mimo wolnie wyciągnął rękę w stronę przyjaciela. Chciał tylko odgarnąć grzywkę, która delikatnie zakryła oczy Arthura. Gdy dotknął jego włosów, poczuł na ręce lekki dreszcz. Jego blond włosy były miękkie i delikatne. Zupełnie takie jakie zapamiętał. Arthur na ten gest poruszył się nieco, strasząc Alfreda, który momentalnie odsunął swoją rękę. Na szczęście lub nieszczęście, niższy blondyn spał dalej. Książę odetchnął z ulgą po czym spojrzał na zmieniający się krajobraz. Coraz mniej rozumiał siebie i swoje uczucia.

*

Gdy tylko wjechali na terytorium królestwa Karo, Arthur obudził się. Było to dla zielonookiego dziwne, bo w tamtej chwili poczuł się lekki i wypoczęty.

- Jak tam śpiąca królewno?- Arthura dobiegł głos księcia, który posyłał mu rozbawione spojrzenie.

- Dzięki, dobrze. Nie mów mi....znowu zasnąłem?

- Oj tak. Spałeś jak niedźwiedź! Nawet chrapałeś!

- Chrapałem?!- Arthur poczuł lekkie zakłopotanie i poczerwieniał ze wstydu. Alfred widząc jego rekcję zaśmiał się szczerze. Tak naprawdę żartował ale przecież niższy z blondynów nie musiał tego wiedzieć, Prawda? - Mogłeś mnie obudzić a nie...- Bąknął pod nosem Arthur starając opanować swoje emocje i wrócić do naturalnych kolorów.

- Było mi ciebie szkoda. Tak ładnie spałeś.

- Przepraszam. Nie wiem co się ze mną dzieje. W domu nigdy czegoś takiego nie miałem. A tutaj praktycznie śpię w każdym królestwie...

- Cóż mnie też to trochę zastanawia. Na początku myślałem, że może to wina powietrza. Jednak fakt, że robisz to praktycznie w każdym królestwie, jest trochę podejrzane.

- To co powinienem zrobić?

- Nie wiem Arthie... Nie wyczuwam aby był na ciebie rzucony jakiś czar. Może jesteś chory albo masz uczulenie na magię?

- Nie sądzę. Zresztą, naprawdę sam już nie wiem. Ale teraz o dziwo czuje się naprawdę dobrze. Jakbym był lżejszy i spokojniejszy.

- Od kiedy masz takie uczucie?

- Jak tylko otworzyłem oczy.

Alfred podniósł ze zdziwienia brew i wyjrzał zza okno. Zszokował się lekko, ale już zrozumiał. Byli w bukowym lesie.

Królestwo Karo w przeciwieństwie do innych leżało w wielkim bukowym lesie. Las rozciągał się na praktycznie większym terytorium królestwa. Nikt nie mógł zniszczyć drzew ani ściąć je bez pozwolenia króla. Buki były dla mieszkańców Karo świętością, bo posiadały wyjątkową moc. Jedyną i niepowtarzalną, gdyż neutralizowały inne zaklęcia i czary. Sam pałac jak i główne miasto kraju położone było tak aby nie naruszyć ich naturalnego środowiska. A wszyscy urodzeni ze zdolnością magii, od razu byli wysyłani do szkoły w Kier. Karo nie potrzebowało szczególnej magicznej ochrony. Broniło się samo. A ich las był praktycznie niezniszczalny.

Królestwo Przeznaczenia [USUK]Where stories live. Discover now