Rozdział 9.

19 2 0
                                    

- Jeszcze raz słucham? Na jaką niby wycieczkę?

- No dobrze, może to do końca nie jest wycieczka. - Alfred podszedł do Arthura i usiadł naprzeciw niego. Muszę odwiedzić sąsiednie królestwa. Przypomnieć o moim ślubie oraz już teraz podziękować za ich przybycie.

- Rozumiem, ale czy podziękowania za przybycie nie powinno być na weselu?

- Nie wiem. Nie znam się, nigdy nie byłem na czyimś weselu. Po prostu, ojciec mi kazał więc, nie mam wyjścia.

- Powiedz mi, co ja mam z niby tym wspólnego?- To chyba najbardziej ciekawiło Arthura. Nie rozumiał dlaczego i jego Alfred ciągnie. Blondyn ponownie ciepło się uśmiechnął.

- Wiesz, chcę abyś pojechał ze mną jako mój doradca! Przyda mi się ktoś zaufany a nie losowa osoba wyznaczona przez ojca.

- A twój brat? Zresztą od kiedy awansowałem na doradcę? Przecież jestem ogrodnikiem. Takiej osobie jak mi nie wypada, aby stawać twarzą w twarz z innymi władcami.- Arthur musiał ostudzić zapędy księcia. Co prawda, był ciekawy jak wyglądają inne państwa. Jednak nie chciał jechać. Co pomyślą inni władcy, jak zobaczą przyszłego Króla Pik z jakimś ogrodnikiem? A także nie mógł uwierzyć, że obecny król się na to zgodził. Przecież on nie cierpi plebsu. Książę jednak nie robił sobie nic z jego wywodów. Tylko słuchał z założonymi rękoma, bujając się na krześle.

- Matthew nie może jechać. Bo jak wiesz mój ojciec go nie uznaje. Jeśli chodzi o ciebie to dostałeś awans właśnie teraz. Inni władcy, przecież nie muszą wiedzieć, czym się zajmujesz prawda? Ja im nie powiem i ty pewnie też nie. Odpicujemy cię i będziesz niczym wypisz, wymaluj doradza!

- A twój ojciec?

- O to się nie martw. Oficjalnie jadę sam, z większą ilością strażników. Więc raczej się nie dowie o twojej podróży. On nie zwraca uwagi na służbę, więc nawet o tobie nie wspomni. Nawet cię nie widział. Wsiądziesz za bramą zamku. Ja strażników i służbę o wszystkim poinformuje. Będzie dobrze!

- Nic nie będzie dobrze!- Arthur wstał z krzesła i podszedł do okna – Jak się król dowie to moja głowa spadnie! Zresztą po ci jestem potrzebny?!

- Po pierwsze: jesteś ważną dla mnie osobą. Nie pozwolę aby ktoś ci kiedykolwiek wyrządził krzywdę. W szczególności mój ojciec. Po drugie: nie chce być sam. Już wystarczająco tego uczucia doświadczyłem. - Arthur po tych słowach zalał się rumieńcem. On ważną osobą dla księcia? Przecież był tylko zwykłym biedakiem. Co Alfred w nim widział? Przecież nie znają się zbyt długo. Blondyn był zakłopotany i starał się ukrywać swoją czerwoną twarz. Serce zaczęło mu mocniej bić na słowa niebieskookiego. Miał wrażenie jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi. Musiał się opanować. Przecież za niedługo, książę będzie miał jeszcze ważniejszą dla niego osobę. Jego królową. Swoją przyszłą małżonkę. Arthur uśmiechnął się z lekkim smutkiem. Nie potrafił powiedzieć dlaczego czuje lekki dyskomfort jak myśli o weselu Alfreda. Pewnie za bardzo się przejmuje.

Alfred tymczasem stał i nie mógł się napatrzeć na reakcję Arthura. Naprawdę zależało na blondynie, nie skłamał mówiąc iż jest dla niego ważny. Jednak reakcja przyjaciela przeszła jego oczekiwania. Nie wiedział że blondyn był taki nieśmiały! Wiedział jedno Arthur był zdecydowanie za uroczy. Czerwona twarz i kontrast w postaci pięknych szmaragdowych oczu. Przemknęło mu przez myśl, jakby mógł ten szmaragd zachować tylko dla siebie. I nagle zszedł na ziemię. O czym do cholery myślę?! Przecież się za niedługo żenię! No chyba nie zauroczyłem się w Arthurze?! To pewnie tylko chwilowe.... Na pewno! Alfred poczuł ogromny wstyd przed samym sobą jak i swoją przyszłą żoną. Przecież to nie Arthur jest jego przeznaczeniem. Nagle przypomniał sobie swój sen. Czy to było ostrzeżenie przed Arthurem!? Obleciał go strach. Dopiero nawoływanie przyjaciela sprowadziło go na ziemię

Królestwo Przeznaczenia [USUK]Where stories live. Discover now