Rozdział 17.

10 0 0
                                    

Alfred do rana już nie zmrużył oka. Jego myśli wciąż pędziły w zastraszający tempie. Sam nie wiedział już co, dlaczego i po co. Zgłupiał. Więc nie dziwnym było, że wystraszył się gdy z samego rana do jego pokoju wpadł Yao z kilkoma służącymi

- Wasza wysokość czas już wstawać! To nie pojęte abyś był jeszcze w łóżku. Matko ! Jak ty wyglądasz?! – Alfred spojrzał zmęczonymi oczami na doradcę. Nie miał siły nawet na kłótnie. Faktycznie było z nim źle.

- Ciebie też miło widzieć z samego rana.- Odburknął cicho i podniósł swoje ciało do pionu. Yao wciąż chodził nerwowo po pokoju.

- Alfred zapomniałeś jaki dziś dzień?! Dziś przybywa do nas twoja królowa! Wszystko musi być idealne. Szczególnie ty.- Książę tylko mruknął na odpowiedź doradcy. Nagle coś do niego dotarło.

- A moja narzeczona nie miała do nas przyjechać po nowym roku? Z tego co wiem to chyba do końca roku daleko, prawda?

- Nie wiem wasza wysokość. To rozkaz króla. Kazał ją sprowadzić to sprowadzamy. Zresztą podobno wyczytał , że trzeba zakończyć właściwie stary rok, aby powitać nowy.

- Aha...

- Alfredzie gdzie twój entuzjazm?

- Nie wiem, może śpi?- Było mu tak naprawdę wszystko obojętne. Był zmęczony, senny, a jedyne o czym marzył to kawa. A królowa? Poczeka...

*

Arthur po wczorajszym wieczorze, nadal czuł przyjemne pieczenie w miejscu, gdzie go dotknął książę. Mimo to, nadal był przerażony wczorajszym wieczorem. Tak bardzo, że nie mógł spać. Widok księcia leżącego nad nim na tle pięknego nieba pełnego gwiazd, było niczym sen. Zbyt realny sen.

Arthur na drugi dzień musiał wstać o nieludzkiej godzinie jaką była 4 nad ranem. W końcu dziś miała przybyć ich przyszła królowa. Wszystko miało być idealne. Wśród służących roznosił się gwar rozmów i rozmyślań nad nową królową. Każdy ciężko pracował, wypełniając swoje obowiązki. Arthurowi pałacowy lokaj Karol, ( którego szczerze nie lubił i to z wzajemnością) kazał czyścić wszystkie żyrandole na korytarzu. No i blondyn stał na drabinie, wycierając te wszystkie kurze z żyrandoli. Wątpiąc aby ktokolwiek zaglądał tak wysoko, ale zadanie to zadanie. Mimo to, jego myśli ciągle wracały do księcia.

*

Alfred nie miał czasu nawet na śniadanie. Zaraz po myciu, pokojówki zaczęły go ubierać w elegancki strój, prawie iście koronacyjny. Na szczęście pozwoliły mu wypić kawę, bo bez tego napoju , na pewno długo by nie pociągnął. Nad wszystkim pilnie czuwał oczywiście lokaj no i Yao.

- Czy koniecznie muszę się tak wystrajać? Przecież powinna mnie poznać niezależnie od okazji.

- Nie wypada abyś wyglądał jak ktoś nijaki wasza wysokość.- Karol poprawił okulary, a Alfred tylko westchnął.

- Jednak czy to nie przesada? To tylko przyjazd przyszłej królowej, nie koronacja czy ślub.

- Mimo to należy to zrobić odpowiednio i z gustem wasza wysokość.

- Kurde Karolu ja nic jeszcze nie jadłem!

- Musisz z tym poczekać już do obiadu Alfredzie. Nie mamy czasu na to teraz i koniec dyskusji.- Yao uciął rozmowę, a książę posłał im mordercze spojrzenie. Jak on ma wytrzymać do obiadu? Spojrzał na siebie tępo w lustrze i prychnął. Nie cierpiał zakładać takich strojów niezależnie do okazji. Były niewygodne i zbyt przesadnie. Zamknął oczy by chodź nachwalę pogrążyć się w myślach, które ciągle były w jednym miejscu. Ciekawe co teraz robi Arthur.

Królestwo Przeznaczenia [USUK]Where stories live. Discover now