VERONICA POV's
Spojrzałam na komórkę. Włączyłam wyświetlacz, aby chwilę później ujrzeć, którą dokładnie godzinę wskazuje. 21:26. Sądziłam, że dojazd z lotniska do nowego domu zajmie o wiele krócej. A jednak. Minęły już dwie godziny.
- Mamo, długo jeszcze? - wymamrotałam zmęczonym głosem. Rodzicielka spojrzała na mnie i uśmiechnęła się odrobinę.
- Za parę minut będziemy. - odparła kobieta, a ja pokiwałam głową. Faktycznie miała rację. Po jakichś dziesięciu minutach zatrzymaliśmy się przed budynkiem. Nie był tak piękny i elegancki jak poprzedni, ale byłam w stanie znieść aktualnie panujące warunki. Nie mogłam niczego wymagać. Nie od mamy. To nie ona spieprzyła moje życie.
- Pójdę się rozpakować. - powiedziałam odrobinę zmęczona, gdy już weszłyśmy do piętrowego budynku.
- Twój pokój jest na górze. Korytarzem prosto i ostatnie drzwi na prawo. Zrobię kolację, zejdź za pół godziny, dobrze? - spytała kobieta z lekkim uśmiechem, a ja tylko przytaknęłam. Wzięłam swoją torebkę, walizkę i udałam się na górę. Zgodnie ze wskazówkami mamy zaczęłam szukać pokoju. Nie zajęło mi to długo. Odnalazłam go właściwie bez większych trudności.
- Cudownie. - szepnęłam sama do siebie widząc te różowe ściany. Cała reszta nie była taka zła. Naprzeciwko drzwi znajdowało się ogromne białe łóżko, na samym środku czarny puszysty dywan, przy prawej ścianie stał stolik z dwoma krzesłami, a po lewej zastałam dwie pary drzwi. Położyłam torebkę na łóżku, a walizkę na podłodze obok foteli. Najpierw zajrzałam do pierwszych drzwi od wejścia. Łazienka. No i pięknie. Kolejne drzwi były zarezerwowane dla mojej nowej garderoby. Wszystkie ciuchy z Meksyku zostały przewiezione tutaj już kilka dni temu. Chociaż tyle dobrego, że jedyne co musiałam rozpakować to podręczne rzeczy, które były mi potrzebne najbardziej. Nie nawidziłam przeprowadzek, a co za tym idzie pakowania, a także rozpakowywania.
- I jak Ci się podoba, słońce? - usłyszałam nagle przez co aż podskoczyłam czując ciarki na całym ciele. Okropnie się bałam, gdy ktoś bez słowa zachodził mnie od tyłu. Spojrzałam na swoją rodzicielkę.
- Nie strasz mnie z łaski swojej. - warknęłam złośliwe, a ona tylko uniosła ręce w geście obronnym. - Pokój jest... przytulny. - dodałam zmieniając temat. - Ale dlaczego różowy? - zapytałam nieco zirytowana.
— Jeszcze niedawno lubiłaś różowy. - odparła mama, a ja tylko się uśmiechnęłam.
— Lata temu. - powiedziałam zgodnie z prawdą, a ona tylko podeszła i mnie mocno przytuliła. Zdziwiłam się i to bardzo, bo od jakiegoś czasu, nie robiła tego zbyt często. O czym ja mówię... Nie robiła tego od śmierci taty i Alison, a minął już rok. Czyżby ta przeprowadzka tak dobrze na nią wpłynęła? A może chciała odzyskać jedyną córkę? Raczej minie trochę czasu zanim się o tym przekonam.
- Jutro zaczynasz nową szkołę. Jak się z tym czujesz? - spytała troskliwie odsuwając się ode mnie, a ja westchnęłam ciężko po czym usiadłam na łóżku.
- Nie martwię się zbytnio. Co ma być to będzie. Poradzę sobie, jak zawsze. - powiedziałam wprost, a ona pokiwała głową na znak, że chyba podoba jej się moje podejście do tej sprawy.
- To cudnie, skarbie. - szepnęła i pogłaskała mnie po głowie. Naprawdę zaczynałam się zastanawiać co się z nią dzieje, bo w tej chwili jej nie poznawałam.
- Wiesz, nie jestem głodna chyba położę się już do łóżka. - powiedziałam czując cholerne zmęczenie. Oczy same mi się zamykały. Mama nie sprzeciwiała się, dlatego kilka minut później zostawiła mnie samą. Udałam się pod prysznic, założyłam piżamę po czym położyłam się do łóżka.
CZYTASZ
OCALĘ CIĘ
Romance- Przemyślałaś swoje wczorajsze zachowanie, mała? - spytałem na co ona nawet na mnie nie spojrzała. Szła przed siebie pewnym krokiem zupełnie jakby miała w dupie, że do niej mówię. - Jeżeli tak, to byłbym w stanie Cię podwieźć. Ewentualnie, jeśli ła...