VERONICA POV's
Wróciłam do domu, dopiero około godziny siedemnastej. Musiałam się wyspać. Byłam totalnie zmęczona. Nie było mi to jednak dane, bo gdy tylko zamknęłam oczy drzwi do mojego pokoju otworzyły się z hukiem.
- Wiem, że jesteś zła, ale ucieczka z domu to bardzo głupi pomysł. Mogłaś przynajmniej zadzwonić. - usłyszałam wściekły głos Josha. Usiadłam na łóżku i poprawiłam włosy, mając totalnie w dupie to co do mnie mówił. - Zachowałaś się jak cholerna gówniara. - dodał ostro, a ja celowo ziewnęłam udając zmęczoną. Właściwie nie musiałam niczego udawać. Padałam z nóg.
- Skończyłeś? Jeśli tak, to możesz wyjść. - powiedziałam uśmiechając się sztucznie. Mężczyzna podszedł do mnie i złapał mnie mocno za rękę. Auć.
- Jestem za ciebie odpowiedzialny. Całe życie się tobą zajmowałem. Nie pozwolę żeby jakiś facet zawrócił ci w głowie. To się źle skończy. To zły człowiek. Nie możesz się z nim zadawać. - powiedział stanowczo, a ja tylko wyrwałam mu się. Miałam ochotę zaśmiać mu się w twarz.
- Nie znasz go. Nie masz pojęcia jaki jest. I napewno nie ty będziesz mi mówił z kim mam się zadawać. - wyznałam wstając na równe nogi. - Wracaj już do tego cholernego Meksyku. Mam Cię dość. Nie potrzebuję Cię. - powiedziałam z powagą, a on spuścił głowę i się odwrócił. Ze złością wyszedł z mojego pokoju i trzasnął drzwiami. Mimo złości jaką w tej chwili czułam, zdołałam położyć się do łóżka. Po dłuższym czasie wiercenia się po łóżku zasnęłam. Zbudziłam się w środku nocy. Zeszłam na dół. Było pusto. Josh zabrał swoje rzeczy i zgodnie z moim rozkazem wyniósł się stąd. Udałam się do kuchni. Nalałam sobie soku i wypiłam go natychmiast. Zgasiłam światło, a wtedy niechcący wyjrzałam przez okno. Przed moim domem stały dwa czarne SUV-y. Nagle ogarnął mnie dziwny lęk. W środku dojrzałam jakichś mężczyzn. Dlaczego stali pod moim domem? Szybko wróciłam na górę i wyciągnęłam telefon. Shane odebrał po dwóch sygnałach.
- Wszystko w porządku? - spytał zachrypniętym głosem.
- Pod moim domem stoją dwa samochody. Nie wiem kto to może być. - szepnęłam czując strach i założyłam włosy za ucho.
- Nie przejmuj się. To moi ludzie. Chronią twój dom. - odparł obojętnie, a ja naprawdę odetchnęłam z ulgą. Nie podobało mi się jednak to, że nie wiedziałam o niczym.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - spytałam z wyrzutem, a on westchnął.
- Nie odbierałaś. Nie miałem wyjścia. Nie rób mi o to problemów. - odparł nieco zmęczony, a ja usiadłam na łóżku.
- Przyjedź do mnie. - powiedziałam po chwili nie myśląc zbytnio o tym która jest godzina, ani o tym, że za kilka godzin mamy szkołę. - Proszę. - dodałam gdy ten się nie odezwał.
- Nie masz się czego bać, jesteś bezpieczna. Spotkamy się jutro rano. - oznajmił nieco oschłym tonem, a ja tylko bez słowa nacisnęłam czerwoną słuchawkę i odłożyłam telefon. Położyłam się do łóżka. Dlaczego nie chciał przyjechać? Jestem pewna, że nie z powodu późnej pory. To nie było dla niego problemem. Chodziło o sytuację z dzisiejszego ranka? O to, że nie chciałam uprawiać z nim seksu? Stop. Chciałam. Chcę tego zawsze kiedy go widzę. Rzecz w tym, że się boję. Prawda jest taka, że gdy byłam w szpitalu psychiatrycznym to prawie zostałam zgwałcona. Ci sami obleśni faceci którzy zabili mojego ojca, zjawili się w szpitalu. Byłam przypięta pasami do łóżka. Mieli ułatwione zadanie. Było ich trzech. W tym chłopak mojej siostry. Pamiętam to jakby wydarzyło się wczoraj. Na szczęście zjawili się ochroniarze. Było tak blisko. Mogę wyglądać na kogoś, kto bzyka się bez przerwy, ale prawda jest taka, że nigdy nie uprawiałam seksu ani nawet nie miałam bliższego kontaktu z żadnym chłopakiem. Shane jest wyjątkiem. Nawet nie wiem dlaczego dałam mu szansę. Tak wyszło. A teraz on chce to ze mną zrobić. Nie dziwię mu się... ale jak mam mu o tym powiedzieć? Nie mogę kłamać. A, co jeśli tylko na tym mu zależy? Pierwszego dnia powiedział, że zanim się obejrzę, będą tą pustą lalą, którą on przeleci. Później się nagle zmienił. Jak mam się kurwa nie bać!?
CZYTASZ
OCALĘ CIĘ
Romance- Przemyślałaś swoje wczorajsze zachowanie, mała? - spytałem na co ona nawet na mnie nie spojrzała. Szła przed siebie pewnym krokiem zupełnie jakby miała w dupie, że do niej mówię. - Jeżeli tak, to byłbym w stanie Cię podwieźć. Ewentualnie, jeśli ła...