7.

272 14 8
                                    

Powoli odzyskuje przytomność, mam mroczki przed oczami. W końcu udaje mi się odzyskać wzrok, koło siebie widzę jakąś starszą kobietę jest nieprzytomna. Jest bardzo posiniaczona, a o jej ubraniu już nie wspomnę, wszystko ma potargane, jej ,,ciuchy" zasłaniają tylko intymne miejsca. Chciałam kobiecie pomóc, ale mam mocno związane ręce czymś metalowym. Jesteśmy w jakimś opuszczonym budynku, wygląda to tak, jakby to wszystko miało za chwilę runąć.

Po kilku minutach szarpaniny uznałam, że to nie ma sensu. Czy Vi też tu jest? Gdzie są wszyscy moi przyjaciele? Co z Vander'em? Co się stało? Mam zaniki pamięci, jedyne co teraz robiłam to panikowałam, zalewałam się łzami, całą buzie miałam posmarkaną. Minęło około 30 minut, zanim przestałam dramatyzować. Przypomniałam sobie, że mam czarną wsuwkę na głowie, ale jak ją zdjąć. Byłam zawsze dobra z gimnastyki, spróbowałam nogą dotknąć moje włosy, ale nie byłam dość rozciągnięta, jedynie coś mi strzeliło, wydałam z siebie cichy pisk i chyba to obudziło kobietę, co siedziała koło mnie. 

- Dzień Dobry? - zadrżał mi lekko głos, ta osoba mi kogoś przypominała, ale nie wiem kogo.

- Lucy? Czy to naprawdę ty? - głos jej był bardzo zmieszany, patrzyłam się na nią, skąd zna moje imię? Kim ona jest? Jak się tu znalazła? Kto jej to zrobił? Tyle pytań mam w głowie, nie wiem, które zadać.

- Tak. - to jedno słowo, które umiałam w tej chwili wydusić z siebie. 

- Wiem, że trudno będzie ci w to uwierzyć, ale jestem twoją mamą, kiedy byłaś malutka zabili twojego ojca, a mnie torturowali, gwałcili, eksperymentowali na mnie, przez długie lata, nie wiem ile tu już jestem, ale widzę, że jesteś już duża, bardzo duża. - skończyła swój monolog, a mnie zatkało jeszcze bardziej. Czy ta kobieta mówi prawdę, czy mogę jej ufać? Czy to faktycznie moja matka?

- Przecież widziałam na własne oczy jak moich rodziców zabijają... - tak jak się spodziewałam miałam już łzy w oczach, próbowałam je powstrzymać, ale chyba nic z tego. 

- Mnie uratowali... chociaż czy się cieszę, że mi dali życie? Nie chce takiego istnienia! Ale moje jedyne marzenie, było, żeby cię zobaczyć. - zaczęła strasznie kaszleć, a ja się skarciłam za to, że pogorszyłam jej stan. 

- Mamo... wybacz... ale dalej nie potrafię w to uwierzyć, że jesteś moją rodzicielką... to dla mnie za dużo, a jeszcze w dodatku jestem porwana. - zrobiłam kilka sekund przerwy. - Trzeba się stąd wydostać i uciekać. Pomożesz mi? - zapytałam

- Jasne słońce, co mam robić?

Wytłumaczyłam jej, że nachylę się do niej najbliżej jak potrafię, a ona nogą weźmie moją wsuwkę. Po kilku próbach się udało, mama podała mi nogą tą jakże przydatną rzecz. Zaczęłam majsterkować, po chwili się udało, szybko wstałam otarłam twarz, która była w smarkach i podeszłam do mamy, również poszło gładko.

- Uciekajmy! - powiedziałam, wreszcie coś idzie po mojej myśli, jak stąd uciekniemy poznam tyle faktów o mnie. Na moich ustach wkradł się lekki uśmiech. Zarzuciłam mamy rękę na swoje ramię, żeby pomóc jej iść, bo była bardzo słaba. 

Jeszcze prawie, schodziliśmy na dół po schodach dopiero zeszłyśmy na pierwsze piętro, a ja już nie daje rady. Nagle widze jak Vi walczy z jakimś człowiekiem, ma na sobie jakieś metalowe rękawice, słyszę również krzyki Vander'a. Szybkim krokiem poszłam za krzykami, byłam w jakimś pokoju, położyłam mamę i sama się zsunęłam na podłogę ze zmęczenia. Widziałam Vander'a, Claggor'a i Mylo. Dowódca był bardzo posiniaczony, wyglądał prawie jak moja mama, a jest tylko tu kilka godzin. 

- Lucy, cieszę się, że żyjesz!..- powiedział Claggor i mnie mocno przytulił, reszta skinęła do mnie głowami z lekkim uśmiechem. 

Spojrzałam w kierunku Vi, akurat jak zrobiła zamach i walnęła osobę prosto w szczękę, wygrała! Uśmiechnęłam się do niej, cieszę się, że już ją widzę całą i zdrową.

,,𝘾𝙪𝙥𝙘𝙖𝙠𝙚"|ArcaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz