Tak minęły 4 lata, myślałam, że nie odnajdę szczęścia, spokoju, a jednak się myliłam. Kiedy miałam 16 lat, postanowiłam, że pójdę do Jayce, chodź to był bardzo głupi pomysł, ale nie miałam gdzie się podziać. Oczywiście strażnicy Piltover mnie złapali po 2 dniach i zasiadłam przed Radą, stresowałam się jak cholera, mówiłam prawdę, samą prawdę. Dali mi szansę pod warunkiem, że będę pilnowała Piltover, będę chodziła na kursy strzelania, walczenia i obrony. Strażnik jeden się sprzeciwił, ale nie miał nic do gadania w tej kwestii. Przyjęłam tą propozycje lepsze to niż 5 lat więzienia, a nawet dłużej i tak się to zaczęło, z Jayce'em odbudowaliśmy stary kontakt, jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, a z Vi nie widziałam się od ostatniego wydarzenia. Czy żałuję? Tak, tak mi bardzo jej brakuje, chce usłyszeć jej głos, że mi wybaczy i będzie tak jak kiedyś. Czy się łudzę? Być może.
- SZCZĘŚLIWEGO DNIA POSTĘPU!!!!!!!! - ludzie krzyczeli mi do ucha, miałam już dość, bo w końcu przez tą cholerną kulkę straciłam moich przyjaciół, a właśnie tym ludzie najbardziej się interesują. Zobaczyłam jak Caitlyn się do mnie zbliża, nie to że jej nie lubiłam, ale wszędzie wtyka nos co jej nie dotyczy, często psuła mi plany. Rozumiem, że chce pomóc, ale jej mama na to jej nie pozwala, boi się o nią to normalne. Ja na jej miejscu teraz leżałabym w łóżku i prosiła o kawę.
- Też będziesz tu pilnowała? - zapytała kobieta, popatrzyła się na nią była wyższa ode mnie, czas nauczyć się chodzić na szpilkach.
- Właśnie skończyłam, widzimy się wieczorem. Jestem wykończona. - zaczęłam się przeciągać, tak bardzo chciałabym być w moim łóżku.
- Wreszcie nie ma mojej matki, mogę sobie od niej odpocząć. - powiedziała z entuzjazmem, jednak to marzenie muszę jej zniszczyć.
- Jayce będzie teraz mówił jakieś przemówienie, więc... obróć się. Do później! - Caitlyn się obróciła po jej minie wywnioskowałam, że jest wkurzona, ale kto by nie był jakby mama za kimś cały czas chodziła i patrzyła co robi, co je, z kim rozmawia. Jednak ma kochającą mamę i tego jej zazdroszczę. Oddaliłam się od kobiety, wyciągnęłam mój złoty naszyjnik, który dostałam od mamy i po prostu patrzyłam się na to i zastanawiałam się co by było gdyby...
W końcu schowałam naszyjnik i przemierzałam uliczki, żeby jakoś dojść do domu i się przebrać. Tyle ludzi każdy się uśmiecha do wszystkich. Czemu tylko dziś? Czemu każdy zakłada maske? Doszłam do domu bez jakichkolwiek komplikacji. Od razu rozpuściłam włosy, żeby żyły swoim życiem. Poszłam pod prysznic się umyć.
Cieszę się, że dostałam to mieszkanie jest malutkie, ale przynajmniej moje i przytulne. Po umyciu się, poszłam spać, byłam zmęczona tym wszystkim, a jeszcze nocna zmiana.***
- No i wiesz na pewno to był atak-- Caitlyn zaczęła mi mówić, że ktoś bił się na statku, pieczątka była podbita i coś tam. Nie obchodziło mnie to, chciałabym po prostu wrócić do ciepłego łóżeczka. Chce lubić swoją pracę jak Caitlyn, widać, że się stara, ale nikt jej nie docenia. To jest niesprawiedliwe, za to jakiś strażnik uprawia sex z każdą, a zarabia więcej od niej, a gówno robi, tylko się zabawia. Świat jest niesprawiedliwy. Świat jest niebezpieczny. Świat po prostu jest chujowy.
- Słuchasz mnie Lucy? - zapytała Caitlyn chwytając mnie za ramię.
- Wybacz zamyśliłam się. - chciałam coś dodać, ale zauważyłam, że nasi ,,koledzy" się nam przyglądają. - Czemu się na nas gapicie? - zapytałam, miałam ich serdecznie dość, skrzyżowałam ręce i obróciłam się do nich. Siedzą na schodach, typowe.
- Po to mamy oczy? Nie? - zaczął do mnie podchodzić, Caitlyn powiedziała coś, żeby się odwalił, ale miał ją gdzieś. Był bardzo blisko mnie. - Dałabyś się zaprosić na kawę, czerwona? - zaczął dotykać moich włosów, bawił się nimi. Ja nie wierzę w ludzkość, najpierw mnie obraża, a teraz się chce umówić.
- Podziękuję. - odeszłam od niego kilka kroków. Chcę zachować dystans, ale on tego nie rozumie. Koledzy się z niego zaczęli śmiać, więc odpuścił i dobrze. Nagle poczułam dym, obróciłam się i zobaczyłam jak budynek zaczął się palić, od razu szturchnęłam moją koleżankę.
- Pożar! Wezwijcie straż, durnie! - zaczęłam biec do płonącego budynku. Wzięłam najbliższą gaśnicę i zaczęłam gasić ogień z Caitlyn, po kilku sekundach dobiegli inni. Nagle z jakiś głośników dobiegał znajomy głos czy to była... Powder? Jakie bomby, o czym ona mówi? BOMBY!
- Uciekajcie! - krzyknęłam, zaczęłam uciekać. Nagle wszystko runęło, a ja poleciałam do przodu na chodnik. Zanim zemdlałam zobaczyłam dziewczynę o niebieskich włosach.
***
- Caitlyn zniknęła! - minęło 2 dni od tego zdarzenia, nic mi się na szczęście nie stało, ale dużo strażników zginęło w tym okrutnym zdarzeniu. Dowiedziałam się, że kuleczka niebieska też zniknęła i kogo wysłali na tą misje? Mnie, jakby nie zaproponowali pieniędzy to pewnie bym się nie zgodziła.
- Uważaj na siebie, wiesz, że możesz zrezygnować, nikt do tego cię nie zmusza, a jeśli chodzi o pieniądze nie stanowi to dla mnie problemu mogę ci dać. - kolejny raz Jayce chce mnie namówić, żebym nie poszła na tą misję.
- Jest wszystko ok, nie przejmuj się. Czuję, że ta misja odmieni moje życie.
Ostatni raz się przytuliliśmy, a ja idę do Dolnego Miasta, każdy myśli, że Caitlyn tam się znajduję i niech lepiej mają rację. Nie sądziłam, że kiedyś tam wrócę. Czy tam spotkam Vi? Czy ja ją w ogóle poznam?
...............
W końcu napisałam ten rozdział! Myślę, że Wam się spodobło! Do następnego<33