Obudziłam się w jakimś pokoju, od razu pomyślałam 'Gdzie ja jestem?' Zaczęłam łączyć fakty, usnęłam na dachu z Vi, widocznie mnie przyniosła. Przetarłam oczy i wstałam. Gdzie mam teraz iść? - Co już uciekasz? - usłyszałam głos kobiety. - Nie, próbowałam kogoś znaleźć. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Taaaa, bo ci uwierzę. - mówiąc to podeszła do mnie wolnym krokiem. - Masz trzymaj, przebierz się. - dodała. Wzięłam od niej ubrania i podziękowałam. - A gdzie mam się przebrać? - zapytałam. - No cóż... tutaj. - uśmiechnęła się lekko dziewczyna. - No okej, a wyjdziesz?
Kobieta pokiwała głową i wyszła. Ubrałam się szybko, nawet nie wyglądam tak źle. Zobaczyłam rozbite lustro, postanowiłam podejść. Zobaczyłam jak mam straszne kołtuny na włosach. - Cholera. - przeklnełam głośno. Długo mi zajęło ich ogarnięcie po około 10 minutach byłam gotowa. Postanowiłam podążyć za śladami Vi i wejść na górę. Zobaczyłam, że jestem w środku baru, co byłam kilka godzin temu. - Hej Lucy, Vander. - mówiąc to uśmiechnął się. TEN mężczyzna, od którego uciekłam, ale teraz mi głupio. - Dzień Dobry. - odpowiedziałam, podając rękę. - Przepraszam- - postanowiłam mu przerwać. - Nie odwrócimy czasu proszę pana, żyje teraz i to jest najważniejsze. - uśmiechnęłam się, odwzajemnił to lekkim uśmiechem. - Dziękuję, że rozumiesz, oczywiście wiem co się stało, uważaj na siebie, możesz czuć się tutaj jak w domu.
Rozmawiałam na chwilę z Vanderem, tak mam mu mówić, nie lubi jak ktoś nazywa go panem. Powiedział gdzie znajdują się dziewczyny i chłopaki. Podziękowałam i poszłam ich szukać.
Jestem już na miejscu. Tu mają mini siłownie? A raczej techniki walki. - Cześć? - powiedziałam nieśmiałym głosem. Wszyscy się na mnie popatrzyli, czułam się niezręcznie. Vi do mnie podeszła. - Cześć śliczna, fajnie wyglądasz w tych ciuchach.
Kobieta mnie zbiła z rytmu nie wiedziałam co powiedzieć, więc po prostu powiedziałam dziękuję. - Fajna miejscówka, wy to wszystko zrobiliście? - zapytałam, patrząc z zainteresowaniem na maszyny. - Tak po części to nasza działka. - powiedział znudzony Mylo.-Nie przejmuj się nim, jest wkurzony, bo Powder jest lepsza od niego. - odparła Vi
Zaśmialiśmy się wszyscy oprócz Mylo. - To pokaż jak ty strzelasz. - odpowiedział nam wkurzony chłopak. - Pewnie jesteś słaba i nic nie umiesz. - dodał. Vi chciała coś powiedzieć, ale pokazałam jej gestem, żeby nic nie mówiła. Podeszłam do Mylo i Powder, wręczył mi taki pistolet na kulki.
- Zasady są proste, musisz strzelać tylko tam gdzie- - nie dokończył zdania, bo zaczęłam strzelać bardzo precyzyjnie. - Mylo to nie jest trudne, Powder niczego nie zepsuła, po prostu nie umiesz strzelać. - uśmiechnęłam się lekko. Jego mina była bez cenna był wściekły, a z drugiej strony zaskoczony. - Oj Mylo, każdy cię w to pokona. - zaśmiał się Claggor. Zaczęli się wyzywać, nie miałam ochoty w tym uczestniczyć, więc podeszłam do Vi, która walczyła z jakimś botem. Patrzyłam się na nią, zapominając o wszystkich problemach.
- Ej ludzie, powinniście coś zobaczyć. - Powder, nawet nie dokończyła zdania, bo jakiś człowiek z mocnym hukiem rozbił szybę i upadł na podłogę. - Przeszukać ich... - odparł chłodno strażnik, a raczej ich szef. Nie wiem co mam robić przecież mnie szukają, może mnie nie rozpoznają... Schowałam się za Vi. Zauważyłam, że kobieta była strasznie spięta, chyba ktoś coś ma co do nich nie należy. Zobaczyłam jak Powder ma te cholerne kulki co wybuchają, to jest niebezpieczne, chociaż Jams nigdy mi nie powiedział jak się nazywają, tylko wiem, że chce wydobyć magię... Vi zagwizdnęła Claggor pociągnął wajchę. Zrobiło się ciemno, a na podłodze była podświetlona na fioletowo czaszka. Różowo włosa chwyciła mnie za rękę i zaczęliśmy wszyscy uciekać.
Jesteśmy otoczeni z wszystkich stron, serce mi mocno bije. Jakiś mały chłopak, wyciągnął nam drabinę. Zaczęliśmy wchodzić, zobaczyłam jak Powder się potknęła, zeskoczyłam z drabiny i pomogłam jej wstać. - Wchodź! - krzyknęłam. Weszłam zaraz po niej, ale jakiś strażnik złapał mnie za lewą kostkę, zamachnęłam się prawą nogą i kopnęłam go mocno w głowę, a raczej w zbroje, upadł. Vi podała mi rękę, żeby mi pomóc. Strażnicy zaczęli się wspinać po drabinie, kobieta kopnęła w nią i wszyscy z niej zlecieli. - Musisz ukryć te kryształy, tak będzie bezpieczniej.. - powiedziała spokojnym głosem Vi do Powder. Muszę kiedyś zacząć, ten temat, żeby oddali to...
Jesteśmy w barze, są jakieś kłótnie, żeby zaatakować Piltover. Nie słuchałam zbytnio, ale za to moi towarzysze już tak. - Ekko powiedz co wiesz. - dopiero z zamyśleń wyrwał mnie głos Vi. - No Vander chyba ma układ z strażnikami, słyszałem to. - powiedział trochę nie pewnie, chłopak, który nas uratował.
Po kilku minutach, jesteśmy już w pokoju i siedzimy na kanapach. Jestem zmęczona po dzisiejszym dniu, lekko oparłam się o ramię Vi. Prawie już usypiałam, ale nagle coś zaczęło dzwonić, to była jakaś małpka. - Trzeba się chować.. - powiedziała cicho Vi. Szybko weszliśmy na ścianę. Byłam strasznie nie wygodnej pozycji, ponieważ wystawiam tyłek do Vi. Spojrzałam na nią przepraszającym wzrokiem, a ona tylko się uśmiechnęła. Zobaczyłam jak Powder prawie spada, wytrzymaj jeszcze trochę.
Kiedy strażnik zamknął drzwi, od razu ja i Powder zlecieliśmy na podłogę z wielkim hukiem. Walnęłam o fotel, ale mnie głowa boli. - Ej nic ci nie jest? - zapytała Vi, pomagając mi wstać. -Nie... tylko głowa mnie boli. - złapałam się za nią. Po chwili dołączył do nas Vander z lodem w ręku. - Proszę Lucy, to powinno pomóc. - Dziękuję bardzo... -uśmiechnęłam się lekko. Wzięłam kostkę lodu i od razu przyłożyłam, poczułam natychmiastową ulgę. Vi zaczęła krzyczeć na Vandera, że się nie boi i, że może stanąć do walki, gdzieś poszli. Mylo i Claggor pomogli mi się położyć, od razu usnęłam.
.
.
.
Przepraszam za tak długą nieobecność, ale w końcu zebrałam siły i napisałam. Myślę, że się spodobało. Do następnego<33