Y/n pov.Pomimo rozpoczynającej się dosyć ostrej śnieżycy, doszliśmy do muzeum. Przeraził nas fakt, że drzwi były otwarte na oścież.
Ranboo już tu był...
Wbiegliśmy do środka i biegnąc przez długi, ciemny korytarz, dobiegliśmy do drzwi od sali głównej. One również były otwarte. Obok, na podłodze, leżał odzyskujący przytomność Awesamdude. Will i Quackity podbiegli do niego i pomogli mu wstać.
W: Wszystko w porządku Sam? - zapytał brązowooki, gdy razem z bliznowatym, posadzili go na krześle.
Aws: Tak ... Już jest dobrze - powiedział, trzymając się za głowę.
Ph: Co się stało?
Aws: Sam do końca nie wiem. Przyszedł Ranboo. Jego oczy były jakieś dziwnie fioletowe, a jego głos brzmiał inaczej. Chciał wejść do głównej sali. Próbowałem jakoś go wyprowadzić i wtedy chyba mnie ... ogłuszył.
Zielonowłosy spojrzał na szeroko otwarte drzwi od głównej sali. Wszyscy wbiegliśmy do środka, a potem do sekcji: "Dream Team". Sam otworzył drzwi kartą dostępu i wszyscy razem, wparowaliśmy do miejsca, gdzie złożone były wszystkie rzeczy człowieka, odpowiedzialnego za to całe szaleństwo.
Z przerażeniem zobaczyliśmy, że nie ma maski Dreama, okularów George'a, łuku i kuszy.
Tch: Już je zabrał - szepnął z niepokojem różowowłosy i mocniej przytulił, znajdującego się w jego ramionach, Michaela.
N: Czyli jest już w drodze do opuszczonej bazy Dreama.
Tm: Albo nawet już tam jest i wykonuje ten rytuał.
Y/n: Mam nadzieję, że jeszcze nie - powiedziałam cicho, po czym rzucając im krótkie spojrzenie, wyszłam z sali, a oni zaraz za mną.
Wyszliśmy z muzeum i udaliśmy się do opuszczonej bazy Dreama.
Ranboo pov.
Zupełnie jak przed laty.
W tym samym miejscu.
W tym samym pomieszczeniu.
Chociaż teraz w innych okolicznościach.
Tutaj wszystko zarazem się skończyło, jak i zaczęło.
Moja wizja wciąż była fioletowa, a ja dalej byłem pod kontrolą. Ten atak był tak silny, że nie dawałem rady się wybudzić.
Próbowałem.
Nic to nie dało.
Dv: Teraz zacznie się zabawa. Połóż kuszę i łuk w miejscu, gdzie strzały miały trafić w wasze plecy.
Kontrolowana część mnie wykonała jego polecenie. Położyłem kuszę i łuk dokładnie w tym miejscu, gdzie Y/n i ja klęczeliśmy i po raz pierwszy się pocałowaliśmy. Na myśl o tym, moja wizja, na ułamek sekundy, stała się normalna, ale potem ponownie widziałem wszystko w fiolecie.
Dv: Teraz połóż na tym moją maskę i okulary Gogy'ego.
Znów wykonałem jego polecenie. Gdy to zrobiłem, obydwa przedmioty zajaśniały zielonym i niebieskim blaskiem. Niewiadomo skąd, w pomieszczeniu zebrał się wiatr i słyszałem JEGO charakterystyczny śmiech.
Spojrzałem przed siebie. W miejscu, gdzie stał tron zielonookiego, pojawiła się jakby dziwna dziura z której dobiegał śmiech. Zauważyłem dwa kontury męskich sylwetek. Jednego z nich rozpoznałem od razu, gdy z miejsca, gdzie powinny być jego oczy, zajaśniała zielona iskierka. Nie mogli się jednak poruszyć. Coś jakby blokowało ich ruchy.
CZYTASZ
Let me help you again (Sequel "Let me help you")
FanfictionY/n: Myślę, że nasze kłopoty znowu się pojawiły - powiedziałam, patrząc na niego z troską w oczach. Podniósł wzrok i spojrzał na mnie, ciężko przy tym wzdychając. R: Nie chcę cię w to mieszać. Zwłaszcza teraz, kiedy mam tak wiele do stracenia. Nie o...