Marzec 2014

894 64 12
                                    

Hej, kochani! Jak się macie?

Wszelkie komentarze, domysły i przypuszczenia mile widziane. 😊😊

---

– Wpadniesz do mnie po szkole? – zapytał z nadzieją Harry, wyłaniając się zza szafki Louisa, gdy starszy jak co rano wyciągał z niej potrzebne mu książki. 

Louis westchnął ciężko, zanim zamknął drzwiczki, niemal przytrzaskując sobie palce. Gwałtownie odsunął dłoń, w końcu przenosząc wzrok na kędzierzawego. 

– Hmm? Co mówiłeś? – zapytał nieprzytomnie. 

Szkoła powinna pomyśleć nad zakupem automatu z kawą, bo czuł, że powieki same mu opadają. 

– Zapytałem, czy może chciałbyś wpaść do mnie po szkole – powtórzył Harry, wpatrując się w starszego zmartwionym wzrokiem. 

– Ah, no... – Jego zaspany umysł miał trudność ze znalezieniem dobrej wymówki. – Nie mogę, naprawdę. Ja... mam do załatwienia kilka spraw. 

W oczach młodszego nie dostrzegał już nawet zawodu, jak przez ostatnie tygodnie, gdy wciąż wymigiwał się od spotkań po szkole, podając mu słabe wymówki. Teraz zielone tęczówki przysłoniła podejrzliwość. 

– Jakich? – dopytywał uparcie Harry. 

Louis westchnął. Kędzierzawy nigdy łatwo się nie poddawał; wiedział o tym doskonale, zdążył to już zauważyć w pierwszych tygodniach ich znajomości. Z jednej strony, wnikliwość Harry'ego zdecydowanie nie była mu teraz na rękę; z drugiej młodszy przynajmniej wciąż nie postawił na nim krzyżyka, jak zrobiłaby to większość osób na jego miejscu. 

– Mama poprosiła mnie, żebym załatwił dla niej kilka spraw. Wiesz, jakieś zakupy, i obiecała ciotce, że podrzuci jej kilka rzeczy, ale nie ma na to czasu, więc ja się zaoferowałem – wymyślał. Cholera, przez ostatnie tygodnie stał się mistrzem w kreowaniu przeróżnych pilnych sytuacji, które wymagały jego pozaszkolnego czasu.

– Mógłbym ci pomóc – zaoferował uprzejmie Harry, a jego oczy rozbłysły nadzieją. – To znaczy, bardziej bym ci pewnie towarzyszył, niż pomagał, ale… 

– Harry, naprawdę dziękuję, ale to nie będzie konieczne. – Louis czuł, jak jego serce przyspiesza. Nie potrafił znaleźć racjonalnego powodu, dla którego miałby się nie zgodzić na tę propozycję. – Wiesz, zejdzie mi cały dzień… 

– Mam czas. 

– Poza tym mam tego tyle, że będę musiał pędzić jak nienormalny – upierał się Louis, mając nadzieję, że kędzierzawy w końcu odpuści. 

– Nie przeszkadza mi to. Z tobą mogę biec nawet w maratonie – przyznał, uśmiechając się przy tym lekko. 

Louis nie miał pojęcia, jak mu odmówić. 

– Harry – jęknął błagalnie. 

– Louis – odparł kędzierzawy, naśladując ton głosu przyjaciela. 

Zdał sobie sprawę, że musi go odepchnąć. Młodszy nie mógł się dowiedzieć; nie teraz. Nie po takim czasie. 

– Odpuść, proszę – szepnął, a jego słowa niemal zatonęły w gwarze korytarza. – Muszę to ogarnąć bez ciebie. Muszę pobyć sam, w porządku? 

Harry przyglądał mu się przez chwilę w zamyśleniu, zanim powoli przytaknął. I kiedy smutno zwiesił głowę, wyglądając przy tym jak zbity szczeniak, Tomlinson miał ochotę palnąć sobie w głowę za to, że do tego doprowadził. A jeszcze bardziej chciał go po prostu przytulić i obejmować tak długo, aż na jego twarzy pojawiłby się zadowolony uśmiech. 

Steal Your Heart [l.s.]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz