Kwiecień 2015 - część czwarta

684 60 38
                                    

Wystarczyło tylko kilka sekund, a wiedział już, że nawalił. Młodszy wyswobodził się z plątaniny kończyn i pościeli, którą zdążyli stworzyć, i zeskoczył z łóżka.

– Co robisz? – zapytał niepewnie, gdy Harry zaczął wciągać jeansy na swoje długie nogi. Jego głos zadrżał od nieskrywanego strachu. Już żałował tego pieprzonego pocałunku.

– Muszę... – wyrzucił z siebie Harry, niemal przewracając się, gdy zaplątał się w nogawkę. – Louis, proszę.

Louis zamarł na łóżku, nie będąc w stanie się poruszyć, wpatrywał się więc tylko szeroko otwartymi oczami w bezowocne zmagania się młodszego z ubraniami.

– Harry, co robisz? – Jego głos zabrzmiał o wiele bardziej stanowczo, niemal domagając się odpowiedzi.

– Muszę wrócić do domu, Lou.

Harry naciągnął na siebie koszulkę, nie przejmując się tym, że znalazła się na lewej stronie, a może po prostu tego nie dostrzegał. Błądził po pokoju bez celu, drepcząc po pomieszczeniu jak zagubiony szczeniak, a Louis nigdy w życiu nie żałował niczego tak bardzo, jak tego pocałunku.

– Harry, porozmawiaj ze mną, proszę – wychrypiał zaskoczony, zsuwając się na brzeg łóżka. Stanął między młodszym a drzwiami, jakby samo jego ciało mogło powstrzymać Harry'ego od wyjścia. – Nie uciekaj, nie chowaj się znów przede mną. Cholera, przepraszam, że to zrobiłem, naprawdę przepraszam...

– To... To nie może się udać – wyrzucił z siebie Harry, ruszając w stronę drzwi i wzdrygajac się na widok starszego, jakby dopiero teraz dostrzegł, że Louis nie siedział już na łóżku. – Przepraszam, Louis, to się nie uda. Muszę... muszę wrócić do domu.

– Nie wychodź teraz, Harry – prosił go, brzmiąc niemal histerycznie. – Jest późno, proszę, prześpię się u Lottie, jeśli... Moja mama odwiezie cię z samego rana – zapewnił go szybko, wyrzucając z siebie słowa bez chwili zawahania. – Proszę cię, Harry, nie wychodź teraz.

– Muszę.

Harry wcale nie wyglądał na pewnego swojej decyzji, gdy ruszał w stronę drzwi, Louis złapał więc go za nadgarstek, zatrzymując go w miejscu. Spojrzeli na siebie, a w oczach młodszego dostrzegł taką różnorodność emocji, że nie potrafił wychwycić ani jednej. Nie miał pojęcia, co Harry czuje czy myśli, gdy po raz kolejny zamknął się na niego. Nie wiedział, czy znów się złościć, czy zamknąć w sobie i płakać z bezsilności.

– Proszę, Lou – powiedział cicho Harry, spuszczając wzrok.

Louis westchnął, nie wiedząc, co zrobić. Wkurzał się na siebie, że pozwolił sobie na ten krótki moment zapomnienia, który wszystko zniszczył. Złościł się na Harry'ego, że się od niego odsuwał, wkurzał się na te niechciane, pieprzone uczucia, które żywił do młodszego.

– Weź chociaż swoją bluzę – poprosił cicho, puszczając nadgarstek młodszego. – Jest zimno.

Nie miał sił w tym momencie walczyć o uwagę młodszego, gdy ten wyraźnie nie chciał mu jej dać. Czuł się zmęczony, te kilka minut wypompowało z niego całą energię, pozostawiając go z pustką. Odrzucał wszelkie emocje, które do niego napływały, zamykając się w bezpiecznej bańce. Wiedział, że to wyjście nie było trwałe, ale na razie dobrze się sprawowało.

Harry skinął głową, wciąż nie unosząc spojrzenia. Nie zrobił nic więcej, Louis przemierzył więc pokój i chwycił żółtą bluzę Harry'ego leżącą na krześle. Młodszy pożyczył mu ją kilka miesięcy wcześniej, ale Tomlinson wciąż nie zdążył jej oddać, choć tak naprawdę już ją sobie przywłaszczył. Była Harry'ego, a jednocześnie jego, i często w niej chodził, a gdy miał oddać ją z powrotem w ręce młodszego, czuł w środku ogromną pustkę. Po raz pierwszy zaczął wątpić, że pozbierają się po tym, co się wydarzyło.

Steal Your Heart [l.s.]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz