4.

637 59 35
                                    

Następnego dnia deszcz nie ustępował od rana i nie było mowy o żadnym wyjściu. Dzieciaki spały do późna, więc James miał trochę czasu dla siebie. Kochał swoje wnuki, ale nie zmieniało to faktu, że cieszył się, że miał chwilę dla siebie. Był już dorosły i potrzebował wytchnienia. Nie. Był już stary i tym bardziej potrzebował wytchnienia. Kiedy więc upewnił się, że jego wnuki śpią, zabrał swoją kawę i poszedł na strych. Usiadł tam na zakurzonym fotelu i zaczął przeglądać pozostałe kartony, oglądając swoje zdjęcia z przyjaciółmi  z czasów młodości, ale nie tylko. Patrzył na swoje zdjęcia z małym Harrym, jak pomagał mu się wspiąć na niewielką ściankę wspinaczkową na placu zabaw. Patrzył na zdjęcie, na którym Harry zdmuchiwał świeczkę z tortu w swoje jedenaste urodziny, jak pierwszy raz czekał na pociąg do Hogwartu. I na wielu tych zdjęciach został ślad łzy, która spłynęła na nie po pomarszczonym policzku. Czasem tęsknił i chciał to wszystko z powrotem. Tymczasem utknął tu gdzie teraz był, czując, że tylko koniec zbliżał się nieuchronnie.
Przeglądał też swoje stare dzienniki. Jeden już miał, pomagał sobie nim w opowiadaniu dzieciom o historii jego i Regulusa. I to był jedyny dziennik, w którym były zapiski na ten temat, bo ich historia nie była wystarczająco długa, żeby rozciągnąć się na inne dzienniki. Uświadomienie sobie tego bolało. James wiódł dobre życie, z Lily był bardzo szczęśliwy i kochał ją. Kochał swoją rodzinę. Miłość do żony nie wykluczała jego wcześniejszej miłości do Regulusa, nie oznaczała, że ona zupełnie wygasła, można by prędzej powiedzieć, że zmieniła swój wymiar. James nie uważał, żeby w życiu chodziło o to, żeby kochać wciąż tylko jedną osobę, bo miłość może przybrać zbyt różne formy. I chociaż był zadowolony ze swojego życia, to uświadamianie sobie co podczas niego stracił wypełniało go smutkiem. 
Przeglądając wszystkie te zdjęcia po cichu liczył, że znajdzie swoje zdjęcie z Regulusem. Miał tylko jedno, z reguły nie pozwalali sobie na wspólne zdjęcia, żeby przypadkiem ktoś ich nie znalazł, żeby się nie zdradzić, że byli parą, bo nie zostaliby zaakceptowani. Nie w tamtych czasach. Przecież nawet w obecnych byłoby o to trudno, chociaż już nie aż tak bardzo. W każdym razie raz pozwolili sobie na wspólne zdjęcie i każdy z nich miał jedną kopię. Tylko że już teraz James nie miał pojęcia gdzie było. Tak samo jak mogło zalegać w kartonach, równie dobrze mógł je kiedyś przypadkowo wyrzucić. 

W końcu zobaczył, że dochodziła już trzynasta. Zdecydowanie za bardzo się zasiedział. Wrzucił większość zdjęć do kartonu, a te, które odłożył sobie na bok, wziął ze sobą, bo chciał pokazać je Harry'emu jak przyjedzie i oprawić sobie je w ramki. 
Kiedy był już na dole, poczuł swąd i ściągnął brwi. Czyżby zapomniał coś wyłączyć przed pójściem na strych? Bardzo szybko znalazł się w kuchni, gdzie zobaczył całkiem spory bałagan. Lily stała na taborecie, który przysunęła sobie do kuchenki i majstrowała coś przy patelni, kot jadł spalony kawałek nie wiadomo czego, który leżał na ziemi. Mężczyzna szybko podbiegł do wnuczki i postawił ją na podłogę, uchylając okno. 

— Co się stało? — Spytał, nie umiejąc ukryć zdenerwowania, ale nie na dziewczynkę. Był po prostu zdenerwowany całą tą sytuacją i tym, że nie umiał jej dopilnować. Ale jego ton i tak wyraźnie zestresował małą.

— Chciałam coś zjeść, a ciebie nigdzie nie było. — Wyjaśniła. James westchnął i pokiwał głową. 

— Przepraszam. Nie martw się, nic złego nie zrobiłaś. — Próbował załagodzić sytuację.

Kilkoma zaklęciami udało się wszystko doprowadzić do porządku, a później James zrobił jej kanapki, bo za jakiś czas miał być obiad. Zajrzał do lodówki i jak się okazało, chociaż było w niej dużo jedzenia, wszystko wymagało dłuższego przygotowania, na co James zupełnie nie miał w tamtej chwili ochoty. Spojrzał na Albusa, który dołączył do nich w międzyczasie i teraz razem z siostrą zajadał się jej kanapkami. 

When I was younger | JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz