5.

537 55 18
                                    

Lily wróciła do domu po osiemnastej. Okazało się, że załapała się na ciasto z truskawkami u sąsiadów, a później bawiła się z dzieciakami w domu. Przyszła bardzo zadowolona, z włosów związanych w kucyk wystawało większość kosmyków, a bluzkę miała czymś ubrudzoną, zdawało się, że czekoladą. I nic sobie z tego nie robiła. Dla Jamesa to był znak, że przynajmniej dobrze się bawiła. 

— Jesteś głodna? — Spytał, robiąc jej kakao. Siedziała przy kuchennym stole i wszystko opowiadała mu z takim zapałem, że James nie mógł się nie uśmiechnąć. 
Do chłopców zaglądał jakieś pół godziny wcześniej i wtedy Albus spał jeszcze, a James siedział i czytał książkę. Nie był pewny, czy stan ten nie zdążył ulec zmianie, ale na razie nie było potrzeby tego sprawdzać. 

— Trochę. Zrobisz mi kanapki? — Poprosiła i wróciła do opowiadania. James podał jej kakao i zrobił kanapki, a później usiadł naprzeciwko niej i po prostu słuchał. Miał czas. Miał dużo czasu. Niewiele się odzywał, chwilami tylko kiwając głową, albo dopytując o jakieś rzeczy, słuchał za to bardzo uważnie. 

W międzyczasie przyszedł do nich Albus. Oczy miał jeszcze zaspane, a na policzku odcisnął mu się ślad, więc musiał dobrze spać. Usiadł przy nich, a James też jemu przygotował kakao i kanapki. Jego bratu nie przygotował, bo widział, że wcześniej przychodził zrobić sobie jedzenie, więc nie martwił się o to. W razie gdyby był głodny to na pewno by przyszedł. 

Lily oczywiście nie powstrzymała się, żeby powtórzyć bratu jak spędziła czas bez niego, a zdawało się, że chciała tym sprawić, żeby żałował, że go z nią nie było. Cóż, Albus nie sprawiał takiego wrażenia, chociaż mówił, że szkoda, że go tam nie było i że następnym razem z nią pójdzie. Być może chciał tym zadowolić siostrę. 

— Dziadku, a dokończysz swoją opowieść? Prosimy. — Powiedział Albus, dopijając swoje kakao. James zerknął to na niego to na Lily. Chociaż widział, że jego historia ich zainteresowała to za każdym razem na nowo dziwiło go, że tak bardzo chcą jej słuchać. Pokiwał głową. 

— Może przejdziemy do salonu? — Zaproponował, wstając. Ale dzieciaki z jakiegoś powodu wolały zostać w kuchni, James poszedł więc szybko po swój dziennik, zrobił sobie herbatę i usiadł na krześle przy kuchennym stole, po czym kontynuował swoją opowieść.

Regulus unikał mnie jak ognia.
Odkąd dowiedział się, ze to ja miałem jego książkę, wciąż schodził mi z drogi, nie odzywał się ani słowem, nawet na mnie nie patrzył. Kiedy tylko byłem w pobliżu zaraz znajdował sposób, żeby się stamtąd oddalić. Tak jakby chciał wymazać mi się z pamięci, lub próbować mi nie podpaść, żebym przypadkiem go nie wydał. A ja bardzo chciałem jednocześnie przeczytać jego książkę do końca i mu ją jak najszybciej oddać, dlatego czytałem coraz więcej, siedząc po nocach w pokoju wspólnym, kiedy nikogo tam nie było. 
Próbowałem do niego zagadać, chcąc zapewnić, że jego sekret jest u mnie bezpieczny, ale nie chciałem go przy tym spłoszyć, więc nie za bardzo mi się udawało zamienić z nim kilku zdań.

Książkę udało mi się skończyć dwa dni przed wigilią, więc dałem radę dokończyć ją jeszcze przed całym tym zamieszaniem związanym z pakowaniem, co było zdecydowanym plusem, bo w tym czasie wszyscy kręcili się po dormitorium na raz i moja nieobecność raczej zostałaby zauważona, więc ciężej byłoby poczytać w samotności.
Tej zimy nie wyjeżdżałem do domu na święta. Moi rodzice wybierali się do ciotki, która miała dzieciaki, których szczególnie nie lubiłem, więc wolałem zostać w zamku, co uszanowali, kiedy powiedziałem im, że chciałbym wyjątkowo spędzić swoje ostatnie święta podczas nauki w Hogwarcie z przyjaciółmi. Tylko że to było kłamstwo. Cała trójka moich najlepszych przyjaciół wyjeżdżała na święta. Syriusz do swojego wuja. Remus i Peter do rodziców. 

When I was younger | JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz