1.

1.5K 119 33
                                    

Rudy kot przemknął między krzesłem a stolikiem, przewijając się tuż obok mężczyzny, który na owym krześle siedział. Stara dłoń zniżyła się i przejechała po grzbiecie kota, który zadowolił się pieszczotą, ale bardzo też szybko z niej zrezygnował, wskakując najpierw na zawalone ubraniami krzesło, z niego na parapet i z parapetu wyskakując przez otwarte na oścież okno, przez które do kuchni wpadało ciepłe, letnie powietrze. Upały nie ustępowały, a z podwórka wpadały dźwięki szczekania psów i uruchamiania maszyn rolniczych. James Potter nigdy wcześniej nie pomyślałby, że będzie potrzebował spokoju i ciszy. Nigdy wcześniej nie pomyślałby, że to brak przygód i zwyczajne życie najbardziej w końcu będą mu odpowiadać. Ale w pewnym momencie mugolski świat, a razem z nim chcąc nie chcąc również czarodziejski, zaczęły postępować zbyt szybko, a on miał wrażenie jakby się w tym gubił. Zamieszkanie w małej wsi było jedną z lepszych decyzji w jego życiu. Tam wszystko szło trochę wolniej, nie czuł potrzeby pędzenia za światem, bo w tym miejscu nie zdawało się to tak konieczne.

Spojrzał na zegarek i dopił kawę. To była taka miła, beztroska myśl, że mimo tego, że wskazówki się przesuwały, on nie musiał się spieszyć, nie musiał szybko wybiegać, żeby gdzieś zdążyć, mógł po prostu w spokoju siedzieć i pić swoją kawę. W końcu jednak wstał, zostawiając biały kubek ze śladami po kawie na stole i przeszedł na korytarz, po drodze oglądając się w lustrze wbudowanym w szafę i mierzwiąc sobie włosy. Nigdy nie pozbył się tego odruchu. Mimo że regularnie traktował swoją coraz rzadszą czuprynę farbą, znów przebijała się przez nią siwizna, na którą nic nie mógł poradzić. Czas upływał i nie mógł go powstrzymać. W końcu przestał przeglądać się w lustrze i wyszedł na dwór, podchodząc od razu do bramy i patrząc w stronę drogi. Nikt nie jechał, a on odkąd wstał wyczekiwał wizyty syna i wnuków, która przynajmniej na jakiś czas pozwoliłaby mu przestać czuć się takim samotnym. 
Wziął konewkę, leżącą niedbale przy płocie i napełnił ją wodą, a kiedy jego ramiona uginały się już pod jej ciężarem, przedźwigał ją na tył ogrodu, żeby podlać kwiaty. Mógłby sobie pomóc zaklęciami, ale nie chciał. Chciał się w to sam zaangażować, czuć jak ciężar konewki słabł w jego dłoniach. Chciał to wszystko zrobić własnoręcznie. Nigdy nie znał się na kwiatach i nie był dobrym ogrodnikiem. W czasach młodości każdy kwiatek, który posiadał bardzo szybko kończył swoją żywotność, bo albo go nie podlewał, albo podlewał za dużo. Ale ten ogród należał do jego żony. Dbała o niego niemal każdego dnia, co rok sadziła nowe kwiaty, zawsze pamiętała, żeby je podlać, czy wyrwać chwasty. Po jej śmierci James nie mógłby pozwolić kwiatom zwiędnąć, więc nauczył się o nie dbać. I polubił to zajęcie, chociaż niepodobnym to było do niego, żeby zajmować się takimi rzeczami. Ale ludzie się zmieniają. Teraz, gdyby powiedział swoim wnukom jaki był w młodości, pewnie by mu nie uwierzyli.

Miał jeszcze trochę czasu. W końcu zebrał się do tego, żeby przynieść z piwnicy niezłożoną trampolinę, którą kupił kilka tygodni temu. Widział, że dzieci sąsiadów się na takiej bawiły, więc pomyślał, że Lily, Jamesowi i Albusowi mogłoby się to spodobać. Wiedział, że dla dzieci w ich wieku samo siedzenie z nim wcale nie będzie czymś ciekawym, a nie chciał, żeby im się u niego nużyło. Próbował zrobić to sam, ale w końcu, nie mając ostatecznie ochoty przy tym siedzieć, dyskretnie, jakby musiał się przed kimś kryć, chociaż nie było to wcale konieczne, pomógł sobie zaklęciem. Kiedy wszystko było gotowe coś go podkusiło i wszedł na trampolinę, zaczynając bujać się do góry i do dołu, nie odrywając stóp od ziemi. Uśmiechnął się delikatnie. Gdyby za jego czasów były takie bajery, na pewno on i Syriusz wiedzieliby co z nimi zrobić. 
Powoli zszedł na ziemię i zostawił swoje dzieło, chwytając karton i wyrzucając go po drodze do sklepu. Lubił te małe sklepiki, zdecydowanie lepsze niż duże centra. To było zadziwiające, że tak upodobał sobie spokojne życie, o jakim nigdy nie marzył i o jakim myśl zawsze go odrzucała. 

When I was younger | JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz