Rozdział 15

50 2 3
                                    

Jego młode lata...

Dzisiejszy dzień jest szczególnie ciepły, od kilku dni było ponuro, a tu takie zaskoczenie. Chociaż nie wiem czy mogę się cieszyć. Siedzę w samochodzie ojca, którego wybłagałem żeby mi pożyczył na dziś. Zaparkowałem niedaleko szpitala. Bardzo się stresuję. Lydia jest na badaniach które potwierdzi ciąże. Mam nadzieję że tylko panikuje i po prostu okres jej się spóźnia. W szkole mamy trochę zapieprz i to też może być powód. Gadałem z Alexą o tym i tłumaczyła że okres trochę inaczej działa niż myślałem. Nie wyobrażam być teraz ojcem. Przede mną jest kariera, studia i praca, a nie niańczenie bachora. Myślałem kiedyś że jakbyśmy z Lydią byli długo to oświadczyłbym jej się, wzięli ślub i zrobili dziecko. 

Drzwi szpitala otwierają się i zauważam dziewczynę. Odrazu prostuję się. Próbuje wyczytać z jej twarzy czy płakała ale ma kamienny wyraz. Po chwili drzwi pasażera się otwierają i wsiada dziewczyna. Głośno wzdycha i podaję papiery. Odrazu je zabieram od niej i rozkładam.

- Kurwa. - Klnę pod nosem. - Jesteś w ciąży. - Lydia patrzy w okno. Wiem że jest tym załamana. - Skarbie.

- Zawieź mnie do domu. - Słyszę w jej głosie że próbuje się nie rozpłakać. 

- Musimy o tym pogadać. - Dotykam jej dłoni ale odrazu ją wyrywa. - Mała spójrz na mnie. 

- Powiedziałam ci coś. - Szlocha i wyciera oczy. Jest mi przykro że nie mogę jej pomóc. 

- Mogę wejść do ciebie? Jadłaś coś dziś? Może pojedziemy do naszej ulubionej knajpy.

- Alex! - Odwraca się do mnie. Ma opuchnięte, zaczerwienione oczy. - Chce wracać do domu i wszystko przemyśleć. 

- Dobrze. - Przekręcam kluczyki w stacyjce. - Tylko nie zrób nic głupiego. 

Jego dorosłe lata...

- Daj mi ten talerz. - Szybko podchodzę do żony, zabieram z jej rąk naczynie. Odwracam się i patrzę na jej wkurzoną twarz. - No co? - Stawiam naczynie na stole.

- Przestań traktować jak z porcelany. - Wzdycha. - To że jestem w ciąży nic nie znaczy.

- Znaczy. - Poprawiam ją. Omijam i podchodzę do blatu zabierając dzbanek z sokiem. 

- To co mam robić?

- Ładnie wyglądać. - Całuje ją w policzek. - I tak zaraz będą goście. 

- Bez przesady. Nie będę dziewięć miesięcy leżeć w łóżku. - Podnoszę wzrok na nią. Wiem że Wylie będzie coś robić, nawet na przekór moim słowom. - Zrobie sobie wolne dopiero, gdy będę blisko porodu. 

- Jak uważasz ale jak lekarz powie...

- To tak zrobię. - Przerywa mi. Bierze miskę z owocami i staję obok mnie. - Alex, za bardzo panikujesz skarbie. - Odkłada misę i dotyka ciepłą dłonią mojego policzka. - Dobrze się czuje i mam siły aby pracować, jeśli coś będzie się działo to będę cię informować. 

- Dobrze, wiesz że martwię się o was. - Zaciskam dłoń na nadgarstku. Całuje dziewczynę, chociaż nie trwa to długo. Dzwonek do drzwi rozbrzmiewa w całym domu. - Kto już jest?

- Myślę że to Lauren z Gavinem. - Puszczam dziewczynę i po chwili znika. Słyszę głos jej przyjaciółki. Podnoszę wzrok. 

Alex // A.Turner cz.2 ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz