rozdział XII

113 21 5
                                    

Tego popołudnia Adam zadzwonił z domu do Celiny — szczęśliwie, odebrała sama zainteresowana, a nie pani Szymanowska. Chłopak nie miał ochoty tłumaczyć powodów, dla których usiłował się skontaktować z dziewczyną, szczególnie, że jej matka nie wydawała się być przesadnie ugodowa.

— Tak? — spytała, nie wiedząc jeszcze z kim ma do czynienia.

— Cześć — przywitał się neutralnie.

— Och... — odparła. — Cześć.

— Możemy spotkać się dzisiaj w kawiarni? — zapytał prosto. — Tej, co zawsze.

— Adamie — zaczęła cierpko. — Niespecjalnie mam ochotę się z tobą widzieć.

— Ja właśnie o tym — wyjaśnił. — Powinniśmy porozmawiać.

— Ech... No, tak. Pewnie powinniśmy. — zgodziła się z nim bez chęci, po czym na chwilę zapadła cisza.

Westchnęła lekko.

— Dobrze, niech będzie.

— Świetnie, o której?


◇──◇──◇──◇


Adam siedział nieco niespokojnie przy stoliku, postukując rytmicznie palcami o blat. Ciemne, gęste włosy opadały mu trochę na twarz, przysłaniając przy tym oko, i zlewały się kolorystycznie z czarnym golfem.

Dawno nie był u fryzjera.

Kilka minut później w lokalu zawitała była dziewczyna. Czerwony szalik błysnął w drzwiach, nad którymi zadźwięczał niewielki dzwonek. Prędko wypatrzyła chłopaka i dołączyła do niego. Przywitali się lakonicznie, a Adam podszedł do lady, by złożyć zamówienie.

Rozmawiali pobieżnie o wszystkim i o niczym, dopóki na ich stole nie zawitały dwie filiżanki z parującymi napojami.

— Celino — zaczął chłopak, a wzrok utkwiony dotąd w naczyniu, wzniósł ku jej twarzy. — Co się dzieje?

Dziewczyna uniosła brwi. Nie odpowiedziała.

Uniosła filiżankę z mleczną kawą ku bladym ustom i upiła z niej dwa łyki.

— Przecież wiem, że... — usiłował jakoś się wysłowić. Westchnął.

Ona znów przez jakiś czas milczała, jednak przemogła się po chwili:

— Nie mam pojęcia — powiedziała szczerze. — Przepraszam cię... za wtedy.

Chłopak pochwycił delikatnie za jej dłoń spoczywającą bezwiednie na stole.

— Zapomnijmy o tym — powiedział brunet z nadzieją w głosie. W jego ciemnoszarych oczach zatliło się ciepło.

— Adam... — zaczęła cicho. — Ale jak ty to sobie wyobrażasz? Wytłumacz mi — dlaczego ryzykujesz?

— Ponieważ tak trzeba — stwierdził poważnie. — Dam sobie radę. Przecież wiesz, że jestem ostrożny.

— Wiem.

Nadal nie podobało jej się to, że chłopak chciał się poświęcać sprawie, jednak ostatecznie wyraziła niemą zgodę. Zostawili ten temat w spokoju, przynajmniej na ten moment.

— Co się u ciebie dzieje ostatnio? Coś z rodziną? — dopytywał, zaalarmowany zachowaniem dziewczyny.

Od dłuższego czasu można było bowiem dostrzec, że Celina zachowywała się specyficznie. Z Adamem widywała się rzadziej i mniej regularnie (a tak przecież lubiła i ceniła sobie rutynę!), w szkole również pojawiała się w kratkę. Coraz częściej źle się czuła — tłumaczyła to natrętnymi migrenami, jednak chłopak nie był co do tego przekonany.

virtuoso [TRWA KOREKTA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz