11. Obsesja.

32 1 0
                                    

- Młodsza Levis!- przewróciłam oczami i odwróciłam się. Nienawidziłam jak ktoś tak do mnie mówił.

- Hej Ben.- uśmiechnęłam się delikatnie poprawiając torbę na ramieniu.

Chłopak był z rocznika mojego brata. Był nawet przystojny i podobał mi się w pierwszej klasie. Miał lekkie loczki w kolorze jasnego brązu, był umięśniony i miał nijakie oczy. Zwykle szare, nie niezwykłe jak inne ciemne tęczówki. Potrząsnęłam głową przeklinając myśl jaka spowiła mój umysł. Nie powinnam było o tym myśleć, najlepiej w ogóle. Otrząsnęłam się z chwilowego zaćmienia i kolejny raz spojrzałam na chłopaka. Wciąż trzymał kluczyki od samochodu wiec pewnie dopiero zaparkował. Nie zdążyłam wejść nawet do szkoły a już zostałam przez kogoś zaczepiona. Nie żeby mi to przeszkadzało. Wolałam opóźniać wejście do tego budynku.

- Coś się stało?- przyjrzałam mu się lepiej. Rzadko ze mną rozmawiał więc dziwiła mnie ta nagła zmiana.

- A musi się coś dziać żebym z tobą porozmawiał?- dyskretnie przewróciłam oczami. Kolejnej rzeczy której nie lubiłam to gdy ktoś nie odpowiadał w prost na zadane pytanie.

- Nie, skądże.- spojrzałam na zegarek na nadgarstku. Miałam pięć minut do lekcji a musiałam jeszcze skończyć do szafki. - Coś ważnego? Bo trochę się spieszę.

- Jasne, przepraszam.- zmarszczyłam brwi gdy dostrzegłam że zaczął się dziwnie stresować.- Chciałem tylko zapytać czy pójdziesz ze mną do jakiejś knajpy, zjeść coś po szkole?

- Oh...- ciche westchnięcie opuściło moje usta. Widziałam nadzieje w jego oczach, było mi go szkoda. Był naprawdę fajnym chłopakiem.- Niech będzie.

- Naprawdę? To poczekam na ciebie po lekcjach i pojedziemy na obiad.- uśmiechnął się szerzej i znikł. Uderzyłam się w głowę jęcząc pod nosem.

- Idiotka.- po raz kolejny moja dłoń spotkała się z czołem. Weszłam do szkoły wciąż przeklinając siebie w myślach. Dlaczego ja się zgodziłam?

Nie to żebym nie chciała. Jeszcze miesiąc temu bez problemu bym poszła. Nie rozumiałam dlaczego teraz miałam jakieś opory. Może sama propozycja mnie nie zachęciła. Kto zaprasza kogoś do knajpy? Kto w ogóle tak mówi? Ben przestał mi się podobać już dawno. Mój typ zmienił się całkowicie na początku roku. Niewiele osób wpasowywało się w niego. Ale znałam jedną taką osobę. Nie rozumiałam tego co się działo w mojej głowie. Naprawdę lubiłam Bena. Przyjaźnił się z moim bratem, był troskliwy i niezwykle zabawny. Ale coś było nie tak. I naprawdę nie wiedziałam co.

Szybko dotarłam do szafki. Pojedyncze osoby dziwnie się na mnie patrzyły i szeptały coś między sobą. Często się to zdarzało ale coraz bardziej zaczynało mnie to denerwować. Wzięłam książkę od angielskiego, zamknęłam szafkę i spiorunowałam wzrokiem najbliżej stojąca osobę. Dziewczyna wyglądająca na pierwszoklasistkę speszyła się i uciekła z koleżankami. Westchnęłam i poszłam w stronę klasy. Została mi dokładnie minuta. Pod klasa dostrzegłam moich przyjaciół. Schowałam ręce do kieszeni żeby nie zauważyli bandaży. Wpadli by w panikę i zaczęli histeryzować. Uśmiechnęłam się lekko zbliżając.

- Cześć Hayley, wszystko okej?-blondyn przytulił mnie a po chwili to samo zrobiła Susan. Zmarszczyli brwi lustrując wzrokiem moją osobę.- Coś ewidentne jest nie tak?

- O co ci chodzi?- weszłam do sali słysząc dzwonek. Usiadłam na naszym miejscu. Siedziałam między tą wścibska dwójka.

- Słońce..- Chase szarpnął mnie za rękę po zajęciu miejsca. Westchnęłam i wyciągnęłam dłonie. Wciąż trochę mnie piekły ale zaczęły się goić. Mogłam w środę trenować. - Co ty znowu zrobiłaś? To na walkach coś się stało?

Playing with FireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz