19. Ocean.

14 0 0
                                    

Może i kochałam wyjeżdżać nad wodę. Nawet chciałam zamieszkać gdzieś blisko plaży. Ale tym razem to było inne. Nie byłam tutaj z rodziną tylko z przyjaciółmi. Z ludźmi którzy zaczynali być dla mnie naprawdę ważni a tego się bałam. Nie chciałam żeby nikt więcej stał się dla tak bliski że nie mogłabym wyobrazić sobie bez niego kolejnych dni. A tak się działo z nimi. Zaczynałam im ufać i cudownie się przy nich czuć. Do tego nigdy nie opuszczałam kraju bez taty. Osiągnęłam pełnoletność kilka miesięcy temu. Dostałam zaufanie na taką podróż. Czułam że to wszystko zbliżało mnie do nieuniknionej dorosłości. I mimo że nie musiałam się martwić pieniędzmi kiedy opuszczę rodzinny dom bo od małego miałam założone konto które miałam otrzymać po skończeniu dwudziestki to wciąż wyprowadzka niosła za sobą wiele obowiązków. Nie musiałam wcale o tym myśleć. W końcu został mi jeszcze rok liceum ale moja podświadomość sama pchała mnie w stronę rozmyślań na ten temat. Nie chciałam tego. Jeszcze trochę mogłam cieszyć się z bycia nastolatką, chociaż miałam wrażenie że już dawno przestałam nią być.

Spojrzałam na zegarek który wskazywał chwile po czwartej. Westchnęłam ciężko odrywając wzrok od okna skąd widziałam piasek i ocean. Wyjęłam z szafy cienkie dresy i ubrałam je na siebie. Chwyciłam koc z fotela wraz z telefonem. Najciszej jak mogłam wyszłam z pokoju żeby nie obudzić Susan. Z szafki w korytarzu wzięłam kartę do drzwi. Opuściłam apartament w ciszy i ciemności. Przejażdżka windą trochę trwała a gdy wyszłam w recepcji, światła lekko mnie oślepiły. Uśmiechnęłam się delikatnie do pana za ladą i wyszłam z hotelu w stronę plaży. Przysiadłam niedaleko brzegu okrywając ramiona. Wcześniej dowiedziałam się że noce bywały mroźne i musiałam się zgodzić. Dreszcze przeszły przez moje ciało a morska bryza ochładzała jeszcze bardziej.

Zawiesiłam wzrok na falującym oceanie. Lekki wiatr powodował że był mniej okiełznany. Uniosłam kącik ust. Lubiłam obserwować żywioły. Czy to ogień czy właśnie wodę. Czasami się z nimi utożsamiałam ale ja miałam swoje granice. Płomienie niszczyły wszystko na swojej drodze nie obawiając się żadnych strat. Podobnie było z wodą. Nawet ogromne burze mogły powodować powodzie a co dopiero mówiąc o tsunami. Może i wydawały się bardziej bezpiecznie niż ogień to były równie śmiercionośne a może i nawet bardziej. Bałam się wielu rzeczy. Samotności, pająków, wysokości ale nie przerażała mnie śmierć. Bardziej to co było chwile przed nią. Czy bolało, a jak tak to jej nie chciałam. Może i miałam styczność z różnymi kontuzjami lub sama robiłam sobie krzywdę ale to nie równało się z cierpieniem przed samym zakończeniem życia. Starość. To mogło powodować we mnie strach. Nie chciałam żyć tak długo żeby zacząć chorować i umierać w męczarniach. Wolałam żeby mój żywot był krótszy ale szczęśliwszy. Nie wiedziałam co robiło się z moim umysłem że myśląc o żywiołach, tak szybko przeskoczyłam na tak ponure tematy. Ale miałam dopiero osiemnaście lat. Miałam przed sobą jeszcze wiele lat.

Zastanawiając się tak z mojej perspektywy to, to co robił Colin było straszne. Bił się na ringu mimo tego że mogło go to nieźle zniszczyć. Często lała się krew a przeciwnicy byli niebezpieczni. Niektórzy po swojej przegranej mogli chcieć zemsty. A Foster zawsze wygrywał. Pewnie narobił sobie dużo wrogów. Ludzie obstawiający walki potrafili wyłożyć cały swój majątek. Niektórzy tak się wzbogacali a inni bankrutowali. Tak działał ten system. Kręciły się tam różne osoby. Można było nawet spotkać kogoś z mafii. Może i nie wszyscy w nią wierzyli ale w każdym kraju były takie zgrupowania. Siedziałam w tym na tyle długo że dużo wiedziałam. Ciekawiło mnie jedynie od jakiego czasu to chłopak był w to zamieszany. Nie mieściło mi się w głowie że niektórzy mogli w to wejść nawet będąc jeszcze dziećmi. Ten świat mnie przerażał. Był tak cholernie zniszczony.

Siedząc tak na zimnym piasku dużo rozmyślałam. Miałam ciszę i spokój. Za każdym razem na wakacjach to był czas tylko dla mnie. Jednak nie zawsze miałam ochotę być sama. Dlatego cieszyłam się że samotność została mi odebrana. Poczułam na ramionach ciepły materiał. Nawet nie zauważyłam gdy koc zsunął się z mojego ciała. Pochyliłam głowę do tyłu. Nade mną stanął Colin. Zerknęłam na swoje barki. Położył mi na nich swoją bluzę. Posłałam mu delikatny uśmiech a chłopak zajął miejsce obok mnie.

Playing with FireOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz