Rozdział 4

108 6 0
                                    

Następnego dnia James nie pojawił się na śniadaniu. Nie, żebym jakoś szczególnie go wypatrywał, ale od początku naszego szlabanu, zawsze gdy wchodził do wielkiej sali łapał mój wzrok i się uśmiechał. Oprócz Jamesa brakowało jeszcze Syriusza i Remusa. Peter siedział na swoim miejscu i rozmawiał z młodszymi Gryfonami. Gdy nie pojawili się również na obiedzie zacząłem snuć w głowie wiele powodów ich nieobecności. Uciekli? Wyjechali? Wyrzucili ich ze szkoły? A może coś im się stało? Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, żeby huncwoci przez tyle godzin byli nieobecni. Tylko Remus co jakiś czas znikał na parę dni, ale mój brat i James nigdy nie opuszczali posiłków. Do wieczora myśl o nich nie pozwalała mi się skoncentrować, a gdy udałem się na szlaban i Jamesa tam nie było zacząłem się nie na żarty martwić. Chciałem nawet zapytać jakiegoś nauczyciela, ale zdałem sobie sprawę z tego że nie ma to większego sensu. Szybko więc posprzątałam to, co miałem posprzątać i postanowiłem przejść po szkole. Właściwie nie wiem, na co liczyłem, że przez te kilka godzin chodzili po korytarzach? Stwierdziłem jednak że nie mam nic do stracenia. Pod pretekstem wieczornego spaceru odwiedziłem wszystkie miejsca, do których często chodzą jednak nigdzie ich nie było. I gdy po prawie czterdziestu minutach, nie mając żadnego punktu zaczepienia postanowiłem wrócić do dormitorium usłyszałem dźwięk do złudzenia podobny do płaczu. Podchodząc bliżej ze zdziwieniem zdałem sobie sprawę, że faktycznie jest to płacz. Męski płacz. Bardzo dobrze znany mi płacz. Był to płacz Syriusza. Podszedłem więc na tyle blisko, żeby słyszeć, o czym rozmawiają jednak pozostać niezauważonym.
– Syriuszu proszę nie płacz, łamiesz mi serce – rozpoznałem głos Jamesa, miał chrypę i słychać było, że jest zmęczony, ale jednocześnie ton jego głosu wyrażał troskę i zmartwienie.
– Kurwa James, od jebanych dwudziestu trzech godzin nie widziałem Remusa, nie wiem, co mu jest, jak się czuje i czy czegoś nie potrzebuje. To była prawdopodobnie jego najgorsza pełnia, a ja nie mogę teraz przy nim być. Boże a jak stało mu się coś poważnego?
– Nawet tak nie mów.
– Kocham go i nie interesuje mnie, czy on czuje to samo. Nie mogę go stracić. Nie mogę.
– Syriuszu wiem i uwierz mi, gdyby to zależało ode mnie, to siedziałbyś tam od początku. Obiecuję ci, że zaraz coś wymyślę i jakoś się tam dostaniemy.
Płacz mojego brata zawsze łamał mi serce i tym razem nie było inaczej. Zacisnąłem pieści, że wściekłości, że nie mogę jak dawniej go przytulić. Opanowałem się jednak i przeanalizowałem wszystko od początku. Najgorsza pełnia? Nie widzieli Remusa od 23 godzin? Nie wiedza  co mu jest? Comiesięczne zniknięcia i nowe blizny? Jaki był wczoraj dzień? Nagle połączyłem puzzelki i zrozumiałem. Remus był wilkołakiem. Prawdopodobnie wczorajsza pełnia było wyjątkowo ciężka, a James i Syriusz nie mogą go zobaczyć. Spędzili tu cały dzień, czekając na jakieś wieści, ale ich nie dostali. Mimo tego ze sytuacja mnie nie dotyczyła wyobraziłem sobie bezradność i wściekłość, która musieli czuć. Analizując kolejne słowa Syriusza zdałem sobie sprawę z ich sensu. Kocha Remusa, i to wcale nie w przyjacielski sposób. Domyślałem się właściwie od pierwszej klasy, gdy jeszcze rozmawialiśmy. Syriusz opowiadał o Jamesie i Peterze w samych superlatywach i z uśmiechem na twarzy, ale to mówiąc o Remusie zawsze dobierał najstaranniejsze słowa, a na jego twarzy pojawiał się rumieniec. Nigdy nie powiedział mi tego wprost, ale też nigdy nie zaprzeczył. A przez te kilka lat dalej łapałem Jego wzrok skupiony na Remusie, gdy ten robił cokolwiek. Widywałem ich razem, gdy się uczyli i chodzili na błonia, a Syriusz wydawał się być, szczęśliwszy, niż kiedykolwiek. Uśmiechnąłem się myśląc o ich relacji i wiedziałem, że muszę pomoc mu się tam dostać. Wyszedłem wiec z ukrycia, udając, że idę w stronę biblioteki, James, widząc mnie powiedział
– Cześć.
Odwróciłem się w ich stronę i starając się nie patrzeć na Syriusza odpowiedziałem
– Cześć, dlaczego nie było cię na szlabanie? Coś się stało?
James już otwierał usta, gdy Syriusz go wyprzedził i najbardziej smutnym tonem głosu, jaki u niego słyszałem odpowiedział
– Remus spadł ze schodów, a my od kilkunastu godzin nie wiemy, co się z nim dzieje, bo nie pozwalają nam wejść do środka.
James uśmiechnął się smutno i powiedział
– właśnie to chciałem powiedzieć.
Mój plan nie był zbyt skomplikowany, wiedziałem, że gdy odpowiednio poproszę, to bez problemu się zgodzi. Spytałam więc tylko dla zasady
– Czy w środku jest pani Pomfrey?
– Tak – odpowiedział James.
Odwróciłem  się więc i zanim zdążyli mnie o coś zapytać pewnym krokiem wszedłem do skrzydła szpitalnego.
Wszystkie łóżka były puste poza jednym. Remus wyglądał fatalnie. Jego twarz pokrywały czerwono fioletowe szramy, które przecinały się pod różnymi kątami. Jego wzrok był nieobecny i tak kurewsko smutny. Pomyślałem wtedy o
Tym czy też kocha Syriusza? Może martwi się, że przez nowe blizny Syriusz straci nim zainteresownie? Poczułem do niego większa sympatie, niż kiedykolwiek wiec zrobiłem jedyna rzeczy, która mogłem.
Podszedłem do pani pomfrey i używając solidnych argumentów oraz wykorzystując jej sympatie do mnie już po pięciu minutach zgodziła się na krótkie odwiedziny. Podziękowałem i szybkim krokiem wróciłem do mojego brata i Jamesa, którzy ciągle wpatrywali się w drzwi, przez które wszedłem.
– Załatwione, możecie wejść, ale macie być cicho i pozwolić Remusowi odpocząć – powiedziałem. Syriusz na te słowa wbiegł do sali nawet na mnie patrząc. Odwróciłem się więc i już miałem iść w stronę dormitorium, gdy James złapał mnie za rękę.
– Dziękuję, naprawdę bardzo ci Dziękuję. Syriusz też jest ci wdzięczny, ale sam rozumiesz. Nie wiem, dlaczego nam pomogłeś, ale jestem ci winny ogromną przysługę.
– James nie wygłupiaj się, jestem człowiekiem i mam odrobinę moralności, dlatego wam pomogłem. Zrobisz mi przysługę jak przyjedziesz jutro na szlaban – odpowiedziałem i delikatnie się uśmiechnąłem
– W takim razie Do zobaczenia Regulusie.
Moje imię z jego ust brzmiało lepiej, niż zazwyczaj.
.
Udanych wakacji!! ;))

Lubie szeptać ci słowa, które nic nie znaczą | Jegulus Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz