5. Nowy ratownik

442 39 3
                                    

Laura

Natarczywy dzwonek do drzwi wyrywa mnie ze snu. Podnoszę się wystraszona i przez moment jedynie mrugam, próbując przyzwyczaić oczy do panujących w pokoju egipskich ciemności. Jest rano czy jeszcze środek nocy? Przez zasunięte rolety nie mam pojęcia, jaka jest pora dnia, ale zapewne wczesna, bo czuję się, jakbym nic nie spała. 

 Ponownie rozlega się dzwonek. Ktoś chyba długo już czeka i stracił cierpliwość, bo naciska przycisk przez długie sekundy. Zrywam się z łóżka, bo teraz to ja tracę cierpliwość. Oby to było coś ważnego, bo zamorduję, jeśli okaże się, że niepotrzebnie wstałam przed południem. 

 – Co walisz w ten dzwonek! – wydzieram się, otwierając drzwi. – O tej godzinie jeszcze się śp... – Rozdziawiam szeroko usta, gdy poznaję, że to ten facet z wczoraj. – Och...

Gdy wróciłam wczoraj do domu, żałowałam, że tak otworzyłam się przed nim i zwierzyłam ze swoich najczarniejszych myśli. W tamtej chwili, kiedy siedział obok mnie na ławce, stwierdziłam, że obcemu mogę uchylić rąbka swoich tajemnic. Albo po prostu potrzebowałam w końcu komuś się wygadać. To miłe, gdy ktoś zwraca na ciebie uwagę i przejmuje się twoim stanem, a ten chłopak właśnie taki był. Nie znał mnie, ale nie przeszedł obojętnie obok. Został przy mnie, choć go o to nie prosiłam, a wręcz odganiałam. Pewnie nawet nie jest świadomy, że swoją decyzją pomógł mi nad sobą zapanować i przede wszystkim zwalczyć tę usilną potrzebę, która jak zawsze odbiera mi racjonalność myślenia. 

 Po powrocie zastanawiałam się, czy jeszcze kiedykolwiek go spotkam, i nawet rozważałam, by poszukać go nazajutrz wśród obecnych w ośrodku gości. Nie przypuszczałam jednak, że on sam zjawi się na drugi dzień przed drzwiami mojego domu. Jednak widząc jego zdumioną minę, on chyba też nie spodziewał się mnie teraz zobaczyć. 

 – To twój dom? – pyta zmieszany. 

 Kiwam potwierdzająco głową, nie będąc w stanie nagle nic z siebie wydusić. Obecność tego mężczyzny dziwnie mnie onieśmiela. Już wczoraj zwróciłam na to uwagę, że patrzy on w oczy drugiej osoby dłużej, niżby wypadało. To głupie, ale właśnie w tym momencie, wpatrując się w jego oczy, w mojej głowie rozlega się piosenka Maty i głos Dawida śpiewający mi: „Bombay, Sapphire". To jemu powinien to zaśpiewać, a nie mnie, bo oczy stojącego przede mną mężczyzny przypominają szafir. 

 W końcu przestaje wpatrywać się w moją twarz i przesuwa wolno spojrzeniem wzdłuż mojej sylwetki. Nie jest to jednak oceniające spojrzenie lub spojrzenie kogoś, kto właśnie zobaczył półnagą laskę i naciesza tym widokiem swój męski wzrok. On patrzy na mnie z uwagą, jakby upewniał się, czy na pewno nic mi już nie jest. 

 To jednak uświadamia mi, że naprawdę jestem teraz skąpo ubrana. Spinam się w przerażeniu. Za dużo jest na widoku... Szybko sięgam po pierwsze lepsze okrycie z wieszaka, który jest przy drzwiach, i okrywam się za dużym ubraniem. I to za dużo za dużym, bo to płaszcz mojego ojca. Świetnie, wyglądam jak kretynka. 

 Moja gwałtowna reakcja nie wynikła jednak z tego, że paradowałam przed obcym facetem z krótkimi szortami i sutkami przebijającymi się przez koszulkę na cienkich ramiączkach. Wpadłam w panikę, bo mógł dostrzec coś, czego nikt nie powinien zobaczyć. 

 Marszczy brwi, zaskoczony moim zachowaniem, zresztą wcale mu się nie dziwię. Nie zdąża jednak nic powiedzieć, bo wtedy za moimi plecami rozlega się głos taty. 

 – O, jest pan już. Świetnie. 

 Oglądam się za niego, patrząc na niego spod byka. Aha, czyli cały czas był w domu, ale nie wstał, gdy ten facet dobijał się do drzwi. 

RatownikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz