Chcesz znać prawdę, Potter? Nie istnieje coś takiego jak prawda. To tylko wymysł głupców, którzy nie chcieli słyszeć pięknie sformułowanych kłamstw. A ja ci powiem, że po tym jak ktoś kłamie można stwierdzić jakim typem człowieka jest. A ty? Umiesz kłamać? Znasz naprawdę dobrych kłamców?
Harry nawet kilka lat po wojnie podziwiał Narcyzę Malfoy za to, że była w stanie skłamać Voldemortowi, że Harry Potter nie żyje, tylko dlatego, że bardziej niż swojego Pana kochała syna.
Harry często o tym myślał, gdy Draco odwiedzał go po swoim spotkaniu w Ministerstwie Magii, gdzie przechodził kontrolę różdżki i przesłuchanie ze swoich poczynań z danego tygodnia, bo takie były wytyczne względem Śmierciożerców, którzy nie siedzieli w Azkabanie. Malfoy przynosił ze sobą jakiś dobry alkohol i równie często pozdrowienia od swojej matki dla Harry'ego. Potter zawsze pytał o nią, ale i bez tego wiedział, że areszt domowy jej nie służył.
– Słyszałem coś – zaczął konwersacyjnym tonem głosu Draco i mieszał jednocześnie Ognistą Whisky w kryształowej szklance, obracając naczyniem zgodnie ze wskazówkami zegara. – Że masz teraz nowego partnera do rozwiązania pewnej naprawdę paskudnej sprawy sprzed lat.
– Pansy zdążyła ci się już wyżalić, że musi ze mną pracować? – zapytał Harry siedząc rozłożony we własnym fotelu w salonie. Draco oczywiście zajął całą kanapę jakby ta należała do tylko do niego. Był ubrany w biały garnitur, który często zakładał, gdy szedł do Ministerstwa. Tym razem koszula była dopasowana pod kolor jego oczu.
– Wiesz niektóre ptaszki ćwierkają naprawdę cicho, a niektóre drą się niemiłosiernie kiedy tylko przekroczą próg twoich drzwi.
Harry roześmiał się głośno.
– Pansy należy do tych drugich, prawda? – zapytał Harry, ale był prawie pewien jaka będzie odpowiedź.
– A jak myślisz, Potter? – Ironia wręcz spływała z ust Draco. – Oczywiście, że tak.
***
Pierwsza podpowiedź dotycząca sprawy dotarła do Harry'ego późnym wieczorem kiedy wziął już prysznic i prawie kładł się do łóżka. Koperta pojawiła się w błysku złotego światła i s głośnym POP jakby ktoś się teleportował, chociaż nie było to możliwe na Grimmuald Place 12 (wyjątek stanowiły skrzaty).
Harry pierwsze co zrobił to chwycił różdżkę i był gotowy do walki. Nie interesowało go teraz, że z włosów kapała mu woda i stał w samych bokserkach na środku pokoju. Jego wyćwiczone odruchy nie znikały tak po prostu.
Harry nauczony doświadczeniem (i przeszkolony w tym temacie przez Hermionę), rzucił najpierw na kopertę szereg zaklęć. Ale przesyłka nie była w żadnym stopniu szkodliwa – nie przeniosłaby go w czasie, nie zaraziła smoczą ospą czy nie poraziła prądem. Po prostu pojawiła się w blasku złotego pyłu.
Na kopercie było napisane jego imię i nazwisko. Ozdobne pismo, pełne zawijasów, które trudno było odczytać. Kiedy otworzył kopertę i wyciągnął złożony pergamin, nie spodziewał się, że jego oczom ukaże się raport z sekcji zwłok Carrie McCarthy.
Harry z każdym przeczytanym słowem, zginał coraz mocniej kartkę. Nie mógł uwierzyć w to co czytał. Carrie została zgwałcona. Ktoś oprócz zamordowania dziewczynki, do cła pozbawił jej niewinności jaką posiadały dzieci. Kałuża krwi, która była wokół jej głowy, powstała na skutek tego, że sprawca wielokrotnie uderzał jej potylicą w podłogę, aż kość pękła i krew dostała się do mózgu.
CZYTASZ
Auror || Hansy
FanfictionPansy nie nadawała się na Aurora. Harry Potter o mało nie dostał zawału kiedy wchodząc do sali wykładowej zobaczył Parkinson siedzącą w pierwszym rzędzie z grubym zwojem pergaminu i piórem w ręku. Zaczynał właśnie swój trzeci rok w Akademii Aurorski...