- Miałeś racje, za chuja ci nie uwierzę. - Ben zachichotał pod nosem, pochylając się nad swoim przyjacielem.
- Czekaj, czekaj. Jeszcze raz. - Timothy złapał kontakt wzrokowy z Woodsem w lusterku. - Mówisz nam, że przegrałeś z kimś w pokera i właśnie oddałeś mu nasze życiowe oszczędności, żeby być fair?
- Jakie niby życiowe oszczędności?! - Jeff wyrzucił ręce w górę. - Dałeś mi dosłownie kilka kapsli i jakieś grosze.
- Ja dałam ci więcej. - wtrąciła Dina.
- Uhh... Słuchajcie, ja wiem, że nie jestem najbardziej uczciwą osobą... Ale ludzie się przecież zmieniają. - wycedził ostatnie zdanie przez zęby - Tak samo jestem uczciwy z wami, oddam wam całą kasę, jak tylko dojedziemy.
- Ojj, Jeff, coś mi się nie chce wierzyć w twoje magiczne przemiany. - Clockwork połową swojego ciała, już od dluższego czasu znajdywała się na w tylnej części samochodu, nieludzko wykręcając się ze swojego miejsca. - Zabijasz dosłownie całe rodziny... Masami. I nagle jakiś marny pokerzysta jest dla ciebie wyzwaniem?
Jeff przewrócił tylko oczami, ale na jego twarzy pojawił się uśmiech. Po części przez złośliwe przekomarzania, po części przez to, że na horyzoncie pojawił się już budynek Rezydencji, a on mimo wszystko, gdzieś głęboko, poza świadomością tęsknił za swoim łóżkiem. Timothy zaparkował tuż obok budynku, obok kilku innych samochodów i zamknął auto gdy wszyscy wyszli.
- To co? Widzimy się dziś o północy? - Clockwork przeciągnęła się dramatycznie, strzykając kościami w każdej części kręgosłupa, jakby jazda zajęła im kilka godzin, a nie kilkanaście minut.
- Jasne, jeśli tylko Candy ogarnął piwnicę.
Jak na zawołanie, grupkę dobiegły nawoływania z drugiej strony budynku:
- Ciągnij!!! CiąGNIJ!!!
-CiągNE PRZECIEŻ!!!
Timothy posłał im niezadowolone spojrzenie i odpalając papierosa zniknął za krzakami, idąc w stronę głosów.
- Taa... Ja obiecałam Helenowi, że dzisiaj trochę razem posiedzimy. Ostatnio znowu miał gorszy okres. - Dina uśmiechnęła się w stronę dziewczyny.
- EhhH. Zrobić coś z wami... - Clockwork zaśmiała się i nonszalanckim ruchem odrzuciła swoje nowo rozjaśnione włosy. - W sumie.... Ostatnio wzięłam od niego ołówki, muszę mu je w końcu oddać. Może od razu pójdziemy gdzieś w trójkę?
- Clocky... Bardzo chętnie, ale wiesz jaki jest Helen.
- Dobra dobra, zaraz go zgarnę i zapytam.
Clockwork puściła oczko do Diny i oddaliła się w kierunku budynku, całkowicie zapominając o pieniądzach podarowanych Jeffowi. Szybko zniknęła za drzwiami wejściowymi, zostawiając trójkę samą.
- Daj mi chwilę, skoczę do pokoju i przyniosę kasę.
Judge Angels machnęła ręką na słowa Jeffa:
- Oddasz mi jutro, na razie i tak nie są mi teraz potrzebne.
W ślad Clockwork oddaliła się, zostawiając chłopaków samych na podjeździe. Przez chwilę panowała między nimi cisza, przerywana jedynie nawoływaniami dwóch clownów z tyłu Rezydencji.
- Znalazłeś se kogoś? - Ben odwrócił się i wbił wzrok w czarne włosy Jeffa.
- Co?
Chłopak odwrócił się stronę swojego przyjaciela, ale gdy spotkał jego przytłaczające czerwone oczy szybko na powrót odwrócił się w stronę Rezydencji, jakby udając że wypatruje kogoś w oknach.

CZYTASZ
Rezydencja | Creepypasta
FanficNikt nie spodziewał się, że mała skaza na jednej ze ścian, przerośnie w pęknięcie, które rozbije Rezydencję na pół. !! Na potrzeby FanFiction zmienione zostało kilka elementów canonu Creepypasty i MH. (tj mam wysrane w kanon)