4.Jestem Realistą!

125 11 13
                                    

-Czyli, podsumowując. Nie ma dla ciebie żadnego egzorcysty który cokolwiek zdziałałby w sprawie pozbycia się ciebie z mojego życia? Na zawsze? - spytałem na jednym tchu. Blondyn skinął głową popijając nieco wina.

-Czyli mam męczyć się z tobą przez następną wieczność? - upewniłem się, a ten tylko mrugnął do mnie uwodzicielsko, co tylko utwardziło mnie we wnioskach. Załamany chwyciłem od chłopaka  kieliszek wina i ująłem w usta nieco napoju.

-Nie połykaj mojego wina. - powiedział śmiertelnie poważny, a jego oczy z wolna spowiły się szkarłatem. Nie przejąłem się tym. Już miałem przełknąć łyk wiśniowego napoju kiedy chłopak niebezpiecznie zbliżył się do mojej twarzy, ujął ją w dłonie i pocałował. Byłem zbyt oszołomiony żeby zareagować. Blondyn popchnął mnie na drewniany blat biurka nie zaprzestając czynności. Oddałem pocałunek. Cipher położył jedną ze swoich dolnych kończyn między moimi nogami na co moja twarz przybrała kolor granatu. Kiedy zaprzestał pocałunku na ustach, przeniósł się na szyję.

-Ch-Cholera! - wydusiłem z siebie i mocno odepchnąłem od siebie demona. Ten tylko zadowolony podniósł się i ponownie zasiadł na biurko obok mnie.

-Kim ty jesteś, że się tak zachowujesz?

-Bill Cipher dziecino. Bill. Cipher. - odpowiedział i położył dłoń na moje udo. Znacząco się usmiechnął, na co ja tylko przewróciłem oczyma i ponownie zepchnąłem go z biurka.

-Nie bawię się tak. - dodałem utrzymując kontakt wzrokowy.

-Owszem bawisz. Chyba nie myślisz że od tak dam ci spokój? Jestem demonem snów, panem galaktyk, wnikam w twoje najgłębsze myśli pragnienia i sny z największą rozkoszą skarbie. - pstryknął mnie palcem wskazującym w czoło a kiedy chciałem coś odpowiedzieć on mówił dalej.

-Pozatym, jak na taką jedno życiową, trójwymiarową, pięciozmysłową pacynkę jesteś całkiem niezły w całowaniu, wiesz? Jeśli nie chcesz być kartą przetargową a ja wiem że nie chcesz nią być.. Mogę cie zabrać ze sobą do piekła. Wystarczy że wybierzesz mnie na następcę Lucyfera, a będziemy rządzić niepodzielnie, jako dwaj władcy nieskończoności. Będziesz moją królową,Dipper.-wymawiając ostatnie zdanie Blondyn ujął w palce moją dłoń i z gracją ją ucałował. Chcąc nie chcąc na mojej twarzy po chwili nastąpił kolor granatu. Chłopak wyczuł moment i przejechał językiem po zewnętrznej stronie dłoni. Jęknąłem cicho, co tylko pogorszyłoby moją sytuację gdybym nie dobrał się do głosu.

-Ja.. Daj mi.. Daj mi czas. Zależy mi, żeby skończyć drugi semestr, wyjechać i przede wszystkim znaleźć moją siostrę. - chłopak ciężko westchnął na mój plan.

-Drugi semestr? Kiedy ty nawet za niego nie zapłaciłeś.. - dodał a kiedy miałem zareagować mówił dalej.

-Wiesz dlaczego stworzyłem Dziwnogedon?

-..Który wogóle nie powinien się zdażyć bo podkreślam NIE MA czegoś takiego jak zjawiska paranormalne? - dodałem pod nosem ten tylko spiorunował mnie wzrokiem i odpowiedział na własne pytanie.

-Otóż drogi chłopcze.. Boję się normalności. A przynajmniej wtedy.. Bardzo się jej bałem. - spuścił lekko głowę oświetlając bursztynowymi  oczyma blat niczym słabsza latarka. Teraz to ja uniosłem głowę i spojrzałem na demona. Wyglądał.. Inaczej. Wciąż czułem na ustach jego język, zapach i malinowe usta. Bez większego namysłu szturchnąłem chłopaka. Bill odwrócił twarz w moją stronę, wtedy chwyciłem go za frak i pocałowałem. Nieco zdziwiony oddał pocałunek. Po chwili nasze języki walczyły o dominację. Niestety, wojnę przegrałem. Cipher wziął mnie na kolana pogłębiając pocałunek. Po chwili zaczęło brakować nam powietrza, więc tak czy siak oderwaliśmy się od siebie.

-Czyli.. Mam rozumieć że - nie skończył, przerwało mu walenie w drzwi pokoju a po chwili do pomieszczenia wparował mężczyzna, odziany w identyczny jak u blondyna garnitur oraz z cylindrem, umieszczonym na zaczesanych w bok bordowych włosach. Odrazu kiedy mnie zobaczył zniknąłem z kolan Cyferki a pojawiłem w objęciach jego jak już można było się domyślić-brata Killa.

-To ten który wybiera? - spytał jakbym był jakimś przedmiotem a ja wyrwałem się w z jego uścisku.

-Niby czemu mam ci mówić, co? Rywalizujemy, mimo że jesteśmy rodziną. - odpowiedział blondyn, chwycił mnie za ręke i przyciągnął ku sobie. Nie chciałem się wyrywać. Jego zapach stał się kojący, choć dobrze wiedziałem że nie powinien.

-Byłem tu pierwszy, i to ja zabiorę go do piekła. - dodał i chwycił mnie na pannę młodą. Chwila co?! Kiedy chciałem coś na to  zareagować chłopak zbliżył usta do mojego ucha.

- To tylko dla widowni skarbie. - wyszeptał mi do ucha po czym wybiegł z pokoju. W korytarzu naprzeciwko blondyna wisiało masywne okno, ale nawet to nie powstrzymało czystej energii. Bill schował moją skroń w dłoni odzianej czarną rękawiczką, ugiął kolano ku ziemi i wystrzelił wprost na nasze szklane odbicie. Jak się można było spodziewać, po chwili usłyszeliśmy odłamki szkła toczące się po szkolnej podłodze, krzyk paru uczniów  i wzbicie w powietrze innej osoby niż Bill. To był Kill. Czując delikatny wiatr na policzku otworzyłem jedno a po chwili drugie oko. Nie musiałem patrzyć w dół, żeby wiedzieć że właśnie znajduję się kilkaset metrów nad ziemią,a liczba wciąż rośnie. Kątem oka spojrzałem na blondyna. Jego twarz wyrażała zarówno determinację,  chęć mordu jak i obrony. Czując się bardziej pewnie oparłem głowę o ramię Cyferki i przymknąłem oczy. Z początkującego transu wyrwał mnie mocny wstrząs,  krzyk obojga braci i chrzęst jesiennych liści z lasu za szkołą. Powoli otworzyłem oczy. Moim patrzałkom ukazała się podniebna bitwa dobra, ze złem  a raczej zła ze złem, bo to w końcu piekło, jak powiedzieli co dwaj kretyni. Co? Nie nie nie! Dipper o czym ty wogole myślisz?! To tylko jacyś przebierańcy którzy.. Są zabójczo przystojni no i.. Umieją latać i wlewać wino do pokoi.. Niewiem, jak tego dokonują ale jako przyszły najmłodszy premier i naukowiec muszę się tego dowiedzieć! Wstałem na równe nogi co nie okazało się do końca takie łatwe. Dwojga mniemanych "kandydatów na namiestnika piekieł" a inaczej tak zwani "Bracia Cyferka" jak zdążyłem przeczytać w dziennikach, zarzucali na siebie coraz to bardziej skomplikowane zaklęcia. Jedne powodowały różnego rodzaju osłabienia, drugie odrazu przechodziły do języka przemocy tj. Kule ognia, żółte lub szkarłatne łańcuchy spowite błękitną międzygalaktyczną mgłą no i oczywiście moc wyobraźni tych dwojga, to dopiero była potęga. W każdym razie, muszę to przerwać. I to teraz zaraz. Próbowałem przeróżnych sposobów żeby przerwać tą bezsensowną przemoc. Wchodziłem na drzewa by dojrzeć czy choć trochę zwracają na mnie uwagę, wrzeszczałem i to bardzo dużo, mimo to demony wciąż mnie nie słuchały. Wreszcie stanąłem w pozycji pełnej determinacji i skupiłem na nich swój wzrok.

-PRZESTAŃCIE SIĘ BIĆ WY BEZMUZGIE SKRZYDLATE PACHOŁKI SZATANA!-wrzasnąłem, ale nic nie pomogło. Puściły mi nerwy a nerwów nie można marnować.

-MÓWIĘ DOŚĆ!!! - na te słowa nastała cisza jak makiem zasiał. Blondyn wraz z jego różanym bratem zwrócili wzrok na moją postać. Bill tylko uśmiechnął się podle.

-No co tam, pacynko?

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
1070 SŁÓW

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

ᴘsʏᴄʜᴏᴘᴀᴛʜ ᴀɴᴅ ʀᴇᴀʟɪsᴛ: ᴛᴡᴏ ᴅɪғғᴇʀᴇɴᴛ ᴡᴏʀʟᴅs ʙɪʟᴅɪᴘ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz