6.Pozwól Mi Cie Chronić..

107 7 4
                                    

Mocno przytuliłem go w pasie splatając obie dłonie na jego biodrze. Zacisnąłem powieki i powiedziałem dość piskliwym głosem spowodowanym emocjami:

-Dupku dlaczego z nami nie poszedłeś co?!

Po tej wypowiedzi odchrząknąłem lekko by przywrócić swój normalny, opanowany ton głosu i otworzyłem oczy. Podniosłem głowę by spojrzeć na braci. Oboje patrzyli na mnie dziwnie zadowoleni. Mierząc ich wzrokiem zrozumiałem że właśnie przytulam demona, choć twierdze że oni nie istnieją! Odrazu zerwałem się z kolan i opadłem na wielokolorowe, jesienne liście.

-A tak uparcie twierdziłeś, że jesteś realistą.. - zaczął szkarłatny doritos.

-To że  dotknąłem tą aspołeczną cząstkę wszechświata,nie znaczy że nim nie jestem! - syknąłem wciąż trzymając na swoim.

- Czyli jednak jestem cząstką wszechświata? To całkiem miłe, jednożyciowa pacynko.. - odpowiedział Bill. Chciałem się podnieść i nagadać mu do tej żółtej łepetyny argumenty na brak demonów we wszechświecie, że pomyłka to rzecz ludzka ale zanim zdążyłem zareagować na jego "jednożyciowa pacynkę", blondyn powiedział:

-Koniec tego dobrego, oboje wiemy że skończyły ci się argumenty. - O niee tego było za dużo. Podniosłem się i w ekstremalnym tempie rzuciłem na żółtego Ciphera. Zacisnąłem dłonie na jego szyi i zacząłem dusić, bez litości. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji  ale było jedno co przykuło moja uwagę. Mianowicie, jego patrzałki stopniowo zaczęły stawać się szare. Kiedy maksymalnie zacisnąłem ręce na jego szyi, czułem się dobrze. Drapałem Billa po karku, i nie przeszkadzało mi pulsowanie jego żył przy gardle.

-Może już starczy, co? - usłyszałem głosy dwóch braci. Odwróciłem głowę i zluźniłem uścisk u swojej ofiary. Moim oczom ukazali się Kill i Bill.  Oszołomiony spojrzałem raz jeszcze na osobę pode mną. Z oczu Billa wyzierała pustka. Mimo to uśmiechał się obłąkanie i z zaskakującą lekkością popchnął mnie do tyłu. Od tyłu za ramiona złapały mnie zimne ręce. Odchyliłem głowę do góry i zobaczyłem Billa. Obok niego, był kolejny a obok kolejnego kolejny blondyn. Kill kompletnie zniknął z pola widzenia a wokół mnie było z 10 żółtookich demonów.

-Potrzebujesz się wyżyć? - spytali wszyscy naraz tym swoim głosem z nutką energii i elektryczności.

-Tak..? - odpowiedziałem nieco zmieszany obrotem sytuacji. Jeden z Billów naprzeciwko mnie wyciągnął rękę w moją stronę a w wewnętrznej stronie jego dłoni pojawiła się wiązka czystej energii. Rozszerzyłem swój narząd wzroku ale po chwili i tak go przymknąłem twierdząc, że widok będzie nieprzyjemny. Jednak po dłuższym momencie nic się nie stało. Otworzyłem jedną, a po chwili drugą patrzałkę. Odrazu pożałowałem swojego wyboru. Wiązka z dłoni Billa wleciała wprost na moją klatkę, przybierając kształt strzały równocześnie przeszywając mnie na wylot. Gdybym mógł wrzasnąłbym jak opętany i wyrwałbym się z obustronnego  uścisku blondynów ale struny głosowe odmówiły posłuszeństwa a demony były zbyt silne. Spuściłem głowę łapczywie łapiąc powietrze. Z moich ust powoli wypłynął płyn przypominający płynne złoto. Umieścił się na kilku czerwonych liściach a kiedy nazbierało się go wystarczająco dużo spojrzałem na swoje złote oblicze.
Moje źrenice były zdecydowanie rozszerzone a oczy mimo wszystko pałały żółtym, migotliwym blaskiem prawie jak u latarki.

-Wybacz, nie chciałem cie tak mocno zranić. - dodał Bill i stanął naprzeciwko mnie. Gdybym tylko stanął na kolana, miałbym jego krocze w zasięgu.. Chwila co?! Co do kurwy?! O czym ja myślę?! Zerwałem się gwałtownie na nogi co było trudne ze strzałą wbitą w ciało.

-Zamknij się jebana pało!! - syknąłem bo równocześnie wyciągałem strzałę z klatki. Rana odrazu się zrosła. Popatrzyłem na Billa i odrazu rzuciłem się na chłopaka. Ten zwinnie zrobił unik ale chwycił mnie w ostatniej chwili za nadgarstek powstrzymując randkę mojej twarzy z ziemią. Podciągnął mnie w górę a kiedy stanąłem na nogi złapał mnie w talii.

ᴘsʏᴄʜᴏᴘᴀᴛʜ ᴀɴᴅ ʀᴇᴀʟɪsᴛ: ᴛᴡᴏ ᴅɪғғᴇʀᴇɴᴛ ᴡᴏʀʟᴅs ʙɪʟᴅɪᴘ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz