9."Where I am?.."

81 8 17
                                    

Pov.Narrator

Trwał słoneczny, wiosenny poranek. Szpital w Kaliforni tętnił życiem zupełnie jakby nie chodziło tu o życie lub zdrowie wielu pacjentów. Większość pracowników placówki zachowywała się bardzo życzliwie.

Co prawda po korytarzach krzątało się wielu nieco zdenerwowywanych nadmiarem pracy lekarzy, lub pogubionych w licznych  korytarzach
stażystów-ale i nimi po jakimś czasie  ktoś się zajmował. Całość przypominała nieco przedwczesne  wiosenne porządki.

Ale był jeden pokój który był odporny na ten cały harmider. Był to pokój 34. Nie wydobyło się z niego ani odrobinę  dźwięku więc według zabieganych pediatrów, chirurgów i psychologów - nie było powodów do obaw. Jednak na łóżku przy oknie siedział pewien mężczyzna. Mimo że tego nie okazywał, był mocno oszołomiony, wstrząśnięty. Wpatrywał się w swoje lustrzane odbicie, wyczuwając delikatną nostalgie - jakby unoszącą się w powietrzu.

Według informacji  jakie podała jego najbliższa rodzina był 17-latkiem o imieniu Dipper Pines zamieszkującym w przytulnym domu jednorodzinnym wraz z ojcem, matką i "starszą o 2 minuty" - siostrą Mabel (dziewczyna wtrąciła swoje dwa grosze). Zapadł w śpiączkę z powodu delikatnie mówiąc "nieprzyjemnego incydentu" do którego przyczynił się jego znajomy z akademika - Cerry Mindson. Mówiąc wprost, brutalnie pobił chłopaka. Na szczęście - jak widać - Dipper wybudził się ze śpiączki o wiele szybciej niż przewidywano.
O wiele szybciej.

Dipper.pov

-Gdzie ja do cholery jestem.. - syknąłem podnosząc się do siadu. Z powodu braku jakichkolwiek sił bezradnie rozglądnąłem się po smutno wyglądającym pokoju. Był biały,nudny,na nieco wyblakłych ze starości ścianach wisiały obrazy namalowane przez dzieci hospitalizowanych tutaj pewnie pół wieku temu. Nic nadzwyczajnego, poza tym że jeśli wyjrzałoby się na korytarz spostrzegłoby się,że reszta szpitala wygląda jakby odnawiano go co dwa lata. Tylko ten pokój jakby wyjęty z XIX wieku.

Czułem kłującą pustkę bo kompletnie nic nie pamiętałem. Ani swojej rodziny, miłości ani nawet dlaczego tu byłem. Mogłem jedynie czekać.

Jednak nie były to filozoficzne dumania - nie miałem na nie czasu.

Po jakimś czasie do pokoju przyszła 3-osobowa grupka ludzi wraz z pielęgniarką. Objaśniała gościom coś dokładnie, wskazując na mnie jakbym był eksponatem w muzeum.
Jej słowa były dla mnie niewyraźne, rozmazane i bez sensu. Kiedy młoda, wykształcona pielęgniarka  wyszła z pokoju, zapewne najstrasza z grupki osób kobieta zasiadła obok mnie - na krawędzi łóżka.

-Cześć Dipper.. - odezwała się cichym, nieśmiałym głosem i musneła swoją dłonią moją, tak delikatnie, jak bym był z porcelany. Po dosłownie chwili dusząc się własnymi łzami rzuciła mi się na szyję i mocno przytuliła. To było bardzo dziwne. Takie dziwne że aż śmieszne.. Mówiła jeszcze inne rzeczy ale nie bardzo uważałem. Moją uwagę przykuła pewna brunetka ubrana w kusą czarną spódnice i w nieskazitelnie białą koszulę. Włosy miała upięte w wysoki kok a na jej ramieniu spoczywała ręka pewnego mężczyzny. Miała na oko osiemnaście, może siedemnaście lat. Ani mężczyzny, ani kobiety wcale nie poznawałem. Tylko dziewczyna wydawała się znajoma..

-Kim Pani jest? - spytałem prosto z mostu bo powoli miałem dość tej całej aktorskiej (lub nie) błazenady.

Kobieta podniosła głowę z mojego ramienia, popatrzyła mi głęboko w oczy. Jej oczy były przemęczone, szare i nijakie. W pewnym momencie jej źrenice gwałtownie się rozszerzyły i wybuchnęła nagłym płaczem. Patrzyłem na to z lekkim politowaniem.

Kiedy przestała, powoli wstała i odwróciła się w stronę dziewczyny.

-M-Może ty z nim po-pomów.. - wyjąkała cicho, mężczyzna objął ją ramieniem i oboje nieco roztrzęsieni opuścili salę.

🎉 Zakończyłeś czytanie ᴘsʏᴄʜᴏᴘᴀᴛʜ ᴀɴᴅ ʀᴇᴀʟɪsᴛ: ᴛᴡᴏ ᴅɪғғᴇʀᴇɴᴛ ᴡᴏʀʟᴅs ʙɪʟᴅɪᴘ 🎉
ᴘsʏᴄʜᴏᴘᴀᴛʜ ᴀɴᴅ ʀᴇᴀʟɪsᴛ: ᴛᴡᴏ ᴅɪғғᴇʀᴇɴᴛ ᴡᴏʀʟᴅs ʙɪʟᴅɪᴘ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz