Po tym wszystkim Eddie odprowadził mnie do domu. Pożegnał mnie buziakiem w czoło i wyszeptał:
- Jutro ta sama godzina, tamto miejsce.
Nie mogłam spać przez pół nocy, myśląc o tym, co się wydarzyło. Stwierdziłam, że jestem głupia, ale pasowało mi to. Było mi w tej relacji, którą nie wiedziałam do końca, jak nazwać, wygodnie. W końcu poszłam spać.
Gdy się rano obudziłam, okazało się, że zaspałam na pierwszą godzinę lekcyjną. Wściekła na siebie ogarnęłam się na szybko i wybiegłam z domu.
Lekcje minęły mi dość szybko. Poza wrzaskiem nauczycielki względem mojego spóźnienia dzień minął raczej spokojnie. Po szkolnym dniu udałam się tam gdzie gdzie planowaliśmy.
W drodze na wyznaczone miejsce spotkałam towarzysza.
- Witam szanowną panią - przywitał się Eddie.
Cholera. Jaki on miał piękny uśmiech.
Sama nigdy nie lubiłam własnego uśmiechu. Dlaczego jego jest taki idealny? Dlaczego on jest taki idealny?
O czym ja myślę?
Gdy dotarliśmy, bez słowa położyliśmy się obok siebie. Nagle przewróciłam się w jego stronę i zaczęłam bawić się jego brązowymi, zakręcającymi się włosami. Oplatałam je wokół palców, drapałam go lekko po głowie. Eddie zamknął oczy. Wyglądał tak błogo... Aż szkoda było przestawać.
- Jeśli chcesz, żebym kontynuowała, musisz usiąść - oznajmiłam.
Eddie poddał się moim rozkazom i usiadł na trawie z rozprostowanymi nogami.
Usiadłam na jego udach i kontynuowałam. Nie mogłam napatrzeć się na jego rysy twarzy.
- Czemu masz do mnie taki opór? - zapytał nagle.
Znieruchomiałam, a on otworzył oczy i spojrzał głęboko w moje. Spłoszyłam się trochę.
- Wiesz, ludzie mają o tobie różne zadania - palnęłam.
- Więc oceniasz mnie przez wzgląd na innych? - oburzył się. Nie pokazał tego, ale wiedziałam, że jest zawiedziony. Nawet bardzo.
- Nie, to nie tak... - zaczęłam się tłumaczyć ale przerwałam. Wiedziałam, że to nie ma sensu. Powiedziałam coś głupiego, teraz więc muszę zadowolić się niezręcznym milczeniem.
Wróciłam do pielęgnacji jego włosów i trwaliśmy tak jakiś czas, po czym w ciszy rozeszliśmy się, mówiąc ciche "pa".
Bolało.