Nagle wbiegłem na ulicę...
Po chwili oświetliło mnie światło nadjeżdżającego tira... Ostatnie co słyszałem to krzyk Rikiego...
(Riki pov.)
Zobaczyłem jak nadjeżdżający tir oświetla Jungwona...
-Jungwon!-krzyknąłem-
I stało się... Jungwon został potrącony przez tira... Szybko do niego podbiegłem i zadzwoniłem na pogotowie.
Po jakimś czasie pogotowie go zabrało... Byłem na siebie wściekły, że jakoś go nie powstrzymałem, że jakoś go nie odepchnąłem...
Czekałem w szpitalu na jego siostrę, która od razu gdy przyszła zaczęła mnie bić jak szalona i na mnie krzyczeć...
-TO PRZEZ CIEBIE!-Krzyczała- najpierw matka, a teraz on!
-Myślisz, że nie próbowałem go jakoś powstrzymać?!-trzymałem ją za ręce żeby nie biła mnie dalej-
-Nie wiem co próbowałeś zrobić, ale przez ciebie straciłam Jungwona!—wykrzyczała wyrywając ręce—
Po tych słowach doszło do mnie, że Jungwon naprawdę ma bardzo, ale to bardzo słabe szanse na przeżycie...Został potrącony przez Tira...
Łzy zaczęły spływać mi po policzkach... Doszło do mnie, że stracę Jungwona...
Wyciągnąłem telefon i napisałem na grupie do wszystkich...
~~~~~~~~~~
Ja: Przyjedźcie do szpitala...
Sunoo: Po co?
JongSeong: Co się stało?
Jake: Co się dzieje?
Heeseung: Po co?
Ja: Jungwon miał wypadek...
~~~~~~~~~~
Nikt już nie odpisywał i nagle wszyscy po kilkunastu minutach się zjawili.
-Co się stało?—pytał zapłakany Sunoo—
-Spotkałem się z nim w parku... Rozmawialiśmy gdy nagle Jungwon zaczął uciekać nie chcąc mnie słuchać... Wybiegł na ulice i stało się...—wziąłem głęboki wdech— nadjechał tir który potrącił Jungwona...
-Jak mogłeś do tego dopuścić?!—krzyczał tuląc Sunoo—
-JongSeong? Serio myślisz, że nie próbowałem go powstrzymać?!—nie mogłem powstrzymać łez, które leciały mi jak wodospad—
-Nie powinniśmy obwiniać Rikiego—zaczął Heeseung— nie byliśmy świadkami tej sytuacji i nie wiemy szczegółowo co się stało...
-Heeseung ma racje—poparł go Jake—
Nagle z sali wyszła strasznie zapłakana siostra Jungwona... Podbiegłem do niej i zapytałem co się stało...
(Binna pov.)
Kilka minut wcześniej
Siedziałam w sali przy Jungwonie. Trzymałam go za rękę... Po chwili stało się to czego najbardziej się obawiałam... Na tym urządzeniu co wykrywa bicie serca chyba tak to mogę nazwać... Ukazała się prosta linia, która chyba świadczyła, że jego serce przestało bić...
Zaczęłam krzyczeć o pomoc...
Cholera czemu żaden lekarz nie przychodzi?!
Chwila później kilku lekarzy przybiegło na sale i mnie wyprosili... Łzy zaczęły spływać jeszcze szybciej...
-Co się stało?!—podszedł do mnie Riki wraz z kolegami—
-Jego serce...—nie mogłam z siebie wykrztusić—
Wszyscy zaczęli spoglądać na siebie ze smutkiem... Poczułam po chwili jak ktoś mnie przytula... Był to Sunoo, który płakał razem ze mną tak mocno, że to nie wyobrażalne...
Po chwili wyszedł lekarz i stało się... Jungwon nie przeżył...
-Przykro mi, ale Pani brat nie miał szans na przeżycie...—odszedł—
Poczułam tylko jak nogi się pode mną uginają, a przed oczami robi się ciemno, ale po chwili to przeszło.
-Przykro nam—usłyszałam dźwięki za sobą—
-Jesteśmy w tym razem—usłyszałam szept do swojego ucha—
Wstałam i zobaczyłam, że wszyscy płaczą... Myślałam, że za chwile zacznę krzyczeć, ale tak nie zrobiłam...
-Przepraszam—powiedział Riki stojąc na przeciwko mnie—
-Już za późno...—uśmiechnęłam się i odeszłam—
...
2 lata później
Od śmierci Jungwona minęły 2 lata, ale ja dalej nie mogę się po tym pozbierać... Straciłam matkę i Jungwona... A jeszcze jak miałam 6 lat Ojca...
Znalazłam sobie pracę jako kelnerka w pobliskiej restauracji, dobrze mi się pracuje, ale jeszcze chodzę do szkoły więc gdy wracam do domu od razu muszę iść do pracy.
Czasami spotykam się ze znajomymi Jungwon'a. Kocham ich towarzystwo, ale żałuję, że to Jungwon mnie z nimi nie zapoznał...
~•~
Hejka!
Ogólnie jest to moja pierwsza książka którą zakończyłam... Przepraszam za taki nagły smutny koniec.
CZYTASZ
It's too late...|| Wonki †
Roman d'amourJungwon to spokojny i pilny uczeń raczej trzymający się z daleka od problemów a Riki to totalnie inna osoba, nie jest pilnym uczniem i nie trzyma się z daleka od kłopotów również należy do tak zwanego "szkolnego gangu" "Co tak właściwie nas połączy...