Rozdział 6

21 2 1
                                    

Połóż kres swoim marzeniom

Albo wręcz przeciwnie

Nie daj się burzom i śniegom

Lecz kształtuj je

~~~

Wychodzenie poza strefę komfortu jest koniecznością w życiu każdego z nas. Niezależnie od piastowanej funkcji, duzi czy mali, bogaci czy biedni- w pewnym momencie jesteśmy zmuszeni przekroczyć pewną granicę. To, gdzie ona przebiega, jest uzależnione od wielu zmiennych i jest indywidualną kwestią każdego. Ale najlepiej pokazać to na przykładzie kontrastu. JADE i AMRT. Pierwszy i ostatni inicjał. Jordnaer Tingreed i Teala Drop. Ogień i woda.

Jak wiadomo, zgodnie z założeniami Remmnanckiej Rady Wspólnoty, a może i samej tajemniczej Anthrstorie Teciny, dziewczęta nie miały przyjemności się spotkać. Choć to nieco ironiczne, bo pochodziły z tego samego królestwa, były tej samej płci i rasy, pozornie lista podobieństw między nimi na tym się kończyła. Jednak istniała jeszcze jedna zależność. Niechęć do pracy wspólnej. I właśnie ze względu na nią powstały ciekawe, warte opowiedzenia zawiłości.

Tingreed bacznie skanowała otoczenie. Troje pozostałych nie wykazywało chęci pójścia na ugodę, wciąż tkwiąc przy swoim. Nie mogła uwierzyć, że rozumne istoty mogą tak szybko dać się zmanipulować tej oczywistej propagandzie. Przecież historia dała już wystarczająco dużo przykładów, drużyny są po to, aby władza mogła kontrolować i wykorzystywać jednostki do własnych celów. Niekiedy udział w bezsensownej wojnie, innym razem głos w wyborach lub jedno i drugie w wyjątkowych sytuacjach. Jakakolwiek inna przyczyna była sztucznym wabikiem dla mas.

- Polemizowałabym.

Przez jakiś czas nie odpowiadali, chociaż bardzo możliwe, że to przez Ecruela. Siedział cicho, a dziewczęta po pierwsze nie chcąc ponownie konfrontować się z szarooką, po drugie nie mając pojęcia, na co właściwie oczekują, milcząco postanowiły pójść w jego ślady.

Jordnaer stanęła naprzeciw nich z założonymi rękami. Jeśli chcą impasu, to go dostaną, proszę bardzo. Nikt nie może zmusić jej do uczestnictwa w tym cyrku. Tracą czas. Żyją jakąś obłudą jak większość pomylonego społeczeństwa. Błazenada. Po chwili jednak postanowiła rzucić im kilka słów wyjaśnienia, głównie dlatego że wyglądali jak posągi, a ich upór naprawdę działał jej na nerwy. Chrząknęła.

- Nie pisałam się na to. Nie należę do żadnej z akademii, dlatego nie zamierzam brać w tym udziału. To musi być pomyłka!

Ku jej irytacji, nadal milczeli. Przez chwilę przeszło jej myśl, czy za całym spotkaniem nie stoi przypadkiem ciotka Innia, wymuszając tak na niej powrót pod jej dach. Spiorunowała pozostałych wzrokiem, a dwie mysie kitki sterczące z jej głowy raczej nie współgrały z mimiką twarzy... Tak, to był wyjątkowo trafny opis.

- Głusi jesteście czy jak?- mruknęła zniecierpliwiona- To musi być pomyłka. Możecie mi nawet postawić pomnik w centrum Nowego Atlasu, proszę bardzo- skrzyżowała ramiona- Nie mam "autorytetu", którego tak rozpaczliwie poszukujecie- przewróciła oczami- Ba! Nie mam żadnej ze cnót odpowiednich dla drużyny- zaczęła zataczać lekki krąg, pochłonięta właściwie już monologiem- Ale jeśli chcecie się w to bawić...

- Nie- wystąpił Ecruel- Nie znajdziemy sobie innego lidera.

- ...Znajdźcie sobie innego...- jej oczy rozszerzyły się w konsternacji, gdy podeszła do Mistralczyka i lekko zacisnęła pięści- Czekaj, coś ty powiedział?

Fuknął niewzruszony, przestępując z nogi na nogę.

- Okej, powtórzę, skoro chcesz- westchnął- Ecruel Vicino z Mistralu. Przejaw pozwalający na projekcję wydarzeń z nieodległej przyszłości- przybliżył się- Nie. Znajdziemy. Sobie. Innego. Lidera.

Echa (RWBY Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz