Rozdział 9

20 3 21
                                    

-Czas żegnać tych, co zeszli

Powitać tych, co weszli

W ciszy pogratulować

Tym, którzy mury (w)znieśli

~~~

Nad mistralskim nieboskłonem pojawiły się pierwsze promienie słońca. Bracia Binsidia dobrze wykonali powierzone zadanie, każdy oczekiwany został poinformowany o pogrzebie, dołożyli też starań, by błędy organizacyjne Remmnanckiej Rady Wspólnoty nie zostały powtórzone. Może pomógł temu fakt, że tylko Evangeline Rowisp został przewidziany, a Sapphire'a O'Todusta, prezes Abbys, a już w szczególności Anthrstorie Teciny czy Cayenne Msigat- żadna lista nie uwzględniała. Nie chciano spraszać pół królestwa, żeby nie prowokować plotek czy dram. A może przede wszystkim dlatego, by nie odwracać uwagi od teraz już upadłej gwiazdy. Okoliczności były niesprzyjające. Chociaż może nie wszyscy rozumieli to w tym samym stopniu.

- Mamo, to iest pogrzeb.

- No i co z tego?- czarnowłosa zamachała rękami, a fotel z czerwonym obiciem, na którym siedziała, zakręcił się- Łowcą nie będziesz, to spędź ze mną trochę czasu, co ja będę wnukom opowiadała?- mrugnęła kilka razy, jakby ostre światło zaczęło ją już razić- Właśnie, właśnie, a z kim te wnuki? Laura?

Twarz Tiarama o dziwo nie wyrażała żadnych oznak irytacji, a on sam powtórzył poprzednie zdanie dwa razy wolniej.

- To. Iest. Pogrzeb.

- Oki, oki, nie z Laurą!- wyjęła jakąś planszę spod łóżka i markerem oznaczyła kilka pól literą x- Ale heca, Gildram wychodzi na prowadzenie!

Przyłożył rękę do czoła, nawet nie zastanawiając się kim lub czym był Gildram. Bardzo ją to zasmuciło, przecież całe wieki, to jest, pięć minut, gdy jadła jabłko, myślała nad tą nazwą. Nie poddawała się, mistralskie uroczystości, nieważne w jakim charakterze, zawsze gromadziły tłumy. Syn musiał w końcu wyjść ze swojej ponuro-pretensjonalnej skorupy. Ot wielkie rzeczy, ładnie się ubrać i upuścić kilka łez. Miała koleżankę, która robiła to zawodowo. Ciekawe, czy płacili jej za chodzenie na pogrzeby... W Mistralu i Atlasie, skąd pochodziła, pełno było bezemocjonalnych ważniaków. Mogłaby dorobić się całkiem niezłej sumki. Może dlatego przestała się odzywać, chciała zaszyć się sama ze swoim bogactwem? Nieładnie. Przecież Isuilonery dochowywała sekretów, jak nikt. Mogłaby zaprosić ją chociaż na kawę i ciastko. Albo na samo ciastko. Albo po prostu zaprosić.

- Mamo, czy ty mnje słuchasz?

Błądziła oczami skonsternowana, zapewne zbyt pogrążona we własnym wirze myśli.

- Słucham, bo nie ucięli mi ucha, haha!- uśmiechnęła się, pozytywnie zaskoczona- O Bogowie! Poetką też mogłabym zostać, co o tym sądzisz?

Odpowiedział jedynie kilka razy, że kategorycznie nie idzie z nią na żaden pogrzeb, na co kobieta wyśmiała go, ciągnąć go tam za ucho i żartując, że Pepper Abbys na pewno pochwaliłaby jej metody wychowawcze i w sumie bez skrępowania mogłaby powołać ją do piastowania jakiejś funkcji. Rada Mamy Tiarama... Tym to by się dopiero mogła pochwalić.

A potem było czarno, duszno i niezbyt zabawnie. Pogrzeby zazwyczaj takie są. Niedaleko murów Haven, przy wrotach do pompatycznie wyglądającej katedry z przybudówką przepełnioną drogimi, kunsztownymi elementami ozdobniczymi, zaczęli gromadzić się uczestnicy wydarzenia. Widać było, że tym razem, może ze względu, iż inicjatywa była prywatna, ich selekcja prezentowała się znacznie bardziej restrykcyjnie. Postawni, wysoko postawieni mężczyźni  pilnowali porządku i kontrolowali zaproszenia. Dlatego, jak wielkie wydawało się zdziwienie Mistralki, gdy jej syn został odciągnięty... Przez samego Palatino Binsidia, który w złotym surducie wykończonym okrętkowym ściegiem, niewielkiej mahoniowej muszce i brunatnych spodniach, uśmiechnął się uprzejmie, jednakże nieradośnie do niego oraz jego matki:

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 08, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Echa (RWBY Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz