Rozdział 4

31 4 2
                                    

Siła przybiera różne formy
Nie lekceważ żadnej z nich
Bezbronny, kto o tym zapomni
Policzone jego dni

---

Świat, osiągany od wieków postęp- nie tylko w kontekście Nowego Atlasu, lecz tak właściwie we wszystkich dziedzinach życia: polityce, gospodarce, kulturze; musiał liczyć się z kosztami swojego piękna. Poza oczywistym nakładem czasu, zasobów i innych czynników, należy wpomnieć o chyba najwyższej cenie, którą trzeba zapłacić za każdy raj. Jest nią konieczność selekcji.

Już na poziomie przetrwania wiadomym jest, że niezależnie od sympatii czy antypatii osobników, selekcja ma jasne i w pełni sprecyzowane zasady. Ten, kto przetrwa, musi być silny. Sprytny. Mądry. A może precyzyjniej: silniejszy, sprytniejszy i mądrzejszy od tych, którzy ostatecznie polegną. Musi wyróżnić się spośród grupy, zaprezentować określone cechy, pokazać, że dzięki niemu system nie upadnie, a wręcz przeciwnie- ma szansę na rozwój. Pozostali niestety idą na odstrzał. Ze strzelby tego czy innego łowcy. Co za ironia.

Czy w przypadku decyzji Remmnanckiej Rady Wspólnoty było podobnie? Zapewne nie aż tak dosłownie lub brutalnie, ale można przypuszczać, że koncept został zachowany. Wszak spośród mas remmnanckiej młodzieży wybrano tę wyjątkową garstkę. Tę, która miała przynosić pokój królestwom, walczyć i bronić. A nie wolno się łudzić, że ten zapoczątkowany przez Nowy Atlas zmienił cokolwiek w kwestii tradycji. W niektórych rodzinach Łowcą zostawało się niemal dziedzicznie. I choć zdarzali się tacy szczerze zadziwieni, że w utopijnym świecie zwyczaj przywrócono, istniała też spora grupa traktująca to wydarzenie jak swój własny triumf i największy z wyczynów. Rodzina Binsidia, chociaż w tym przypadku może bardziej pasowałoby Binsidia- Vicino, należała do tej drugiej kategorii. Mimo to jedyny syn Rougenessa Binsidii nie wydawał się podzielać entuzjazmu swojego ojca. Siedział pochylony nad zwojem głoszącym fikuśnym pismem:

DRUŻYNA JADE
Lider: Jordnaer Tingreed, kobieta, człowiek, Nowy Atlas
Pozostali członkowie:
Amore De Krumme, kobieta, człowiek, Vale
Dandelion Quinn, kobieta, człowiek, Vacuo
Ecruel Vicino, mężczyzna, człowiek, Mistral

- Ostatni członek drużyny- mamrotał strapiony - Tyle lat treningów, nauki, i co? Ląduję na szarym końcu.

Sue postanowiła odezwać się pocieszająco, kładąc mu dłoń na ramieniu.

- Też uważam, że drużyna ECRU byłaby zdecydowanie lepszym pomysłem, nawet lepszym od GREY- uśmiechnęła się słabo- Ale spróbuj patrzeć na pozy...

- Jakie pozytywy, o czym ty gadasz?!- zagrzmiał Rougeness, wstając z kanapy- Musi użerać się z trzema babami, a na dodatek jedna z nich ma nim rządzić!- jego pyzata twarz poczerwieniała ze złości- Ja bym sobie w życiu na to nie pozwolił!

Zakłopotana podrapała się po głowie w odpowiedzi, nie dzieląc się głośno tym, co cisnęło jej się na usta. Po chwili okazało się, że nawet nie musiała, bo rozjuszony sam podjął temat:

- A ty już się tak nie chwal, z łaski swojej! Miałaś szczęście! Zresztą SPQR i tak głupio brzmiało! RPQS, ech...- rozmarzył się- To dopiero byłoby coś!

- Pewnie tak- przytaknęła, jak to miała w zwyczaju. To była już piąta rozmowa na ten temat. Piąta w tym tygodniu.

Mężczyzna, wyraźnie zadowolony z przyznania mu racji, niby w geście rozejmu położył się z powrotem.

Ecruel patrzył na tę scenę i westchnął. Zdążył tylko poprosić o chwilę ciszy. I wtedy się zaczęło.

Zamknął oczy i zobaczył zamglony obraz. Czworo ludzi, wśród nich on.  Troje po jednej stronie, jedna stoi naprzeciw. Dwie mysie kitki sterczące z jej głowy raczej nie współgrały z mimiką twarzy. Chyba będzie mówiła:

Echa (RWBY Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz