Rozdział 7

33 3 12
                                    

Jednostkowo niezbyt zdrowo jest wojować

Gdy intryga się rozgrywa

 jednostkowa...

~~~

- Tak naprawdę najpotężniejszą bronią jest intencja.

Fioletowe oczy patrzyły z mieszanką kpiny i zażenowania, a ich właścicielka lekko odgięła się, prezentując, jakby to ujęła zwyczajowym sucharem, jak bardzo ta informacja wyprowadziła ją z równowagi. Potrząsnęła swoim luźnym kokiem z dezaprobatą, wychodzące pasma traktując wsuwką. Potem wyprostowała się i dopiero wtedy skomentowała słowa przyjaciółki:

- Co ty pieprzysz?

Zdjęła rękawiczkę i przejechała pazurem po jej boku.

- Ała! Pepper, pogrzało cię?! Bolało!- pomasowała bolące miejsce, spoglądając na nią z wyrzutem. Jednak zamiast jakoś się wytłumaczyć, faunka tylko zadała jej dziwnie obojętnie brzmiące pytanie.

- Wiesz, dlaczego nie krwawisz?

Prychnęła, bo odebrała to co najmniej jako oznakę nonszalancji.

- No oświeć mnie.

Włożyła rękawiczkę z powrotem, aby potem wyjaśnić krótko i lakonicznie:

- Bo nie miałam tego w intencji.

Druga otrzepała ze stroju warstwę paprochów i splunęła na parkiet.

- I co, mam ci teraz podziękować?

Zmieniła rękę podporową.

- Jak wolisz. Ale zauważ, że gdybym chciała cię skrzywdzić, zrobiłabym to bez najmniejszego problemu. Nie zasłoniłaś się. Nie obroniłaś. Łatwy cel. Uratowały cię właśnie moje intencje.  Najpotężniejsza broń, mówiłam.

- Może dlatego, że nie jesteśmy na treningu siłowym, to rozgrzewka! Przestań mnie moralizować, Pepper! Zawsze byłam ci równa, naprawdę tak trudno to przełknąć?!

Zmarszczyła brwi w irytacji.

- Mimo wszystko... Jako Łowczyni nigdy nie możesz tracić czujności.

Ciemnoskóra podeszła do niej bliżej, tak że ich twarze dzielił jedynie drążek

- Racja. A ty, jako baletnica... Zawsze musisz trzymać równowagę- mówiąc to, podstawiła nogę pod stopy zdezorientowanej Abbys, sprawiając, że upadła- A siniaka nie masz, bo nie był on w mojej intencji czy coś- machnęła ręką zdegustowana, stając u progu drzwi wyjściowych- Rany, słyszysz ty się czasami?

Żadna z dziewczyn nie powiedziała nic więcej, więc prędko rozstały się w napiętej atmosferze. Ale historia lubi się powtarzać. I ta powtarzalność w końcu dopadła jedną z nich.

- Tak naprawdę, najpotężniejszą bronią jest intencja.

- "Co ty pieprzysz?"- skarciła się w myślach, jednak odgoniła wspomnienie z pamięci i pełna dystyngowania odwróciła się w kierunku czworga faunów. Pieszczotliwie lubiła nazywać tę grupę Światełkiem Rewolucji. Musiała sobie przyznać, że wykonała kawał dobrej roboty, kształtując ich i była pewna, że sprostają doskonale czekającym na nich zadaniom. Pod względem umiejętności, postaw i charakterów, stanowili mieszankę niemal idealną.

Ylmer Toshallow z Mistralu zapewniał najwyższą jakość sfery fizycznej, dzięki swojej sile oraz wytrzymałości. Wybuchowy, nie wahający się i skuteczny.

Echa (RWBY Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz