II "pozory mylą"

184 36 3
                                    

 Jean, a raczej Hermiona, oparła się o bar z uśmiechem – Nie pasuje tu? - Dawno nie usłyszała tak bezpośredniego, dziwnego komentarza na swój temat.

– Zdecydowanie. – Stwierdził Severus, obserwując ją uważnie. Zbyt wiele lat był szpiegiem, żeby nie czuć, że coś w tej barmance było nie tak. Nie czuł od niej złych intencji, nie wydawała się zagrożeniem, jednak patrząc na nią czuł się jak wtedy, gdy o czymś zapomniał.

Znacie to uczucie? Wiecie, że coś musicie zrobić, że zapomnieliście o czymś bardzo ważnym, ale im silniej próbujecie sobie przypomnieć, tym bardziej ta myśl się od was oddała? Mimo tego próbujecie z całych sił, wiedząc, że powinniście pamiętać. To właśnie czuł Severus patrząc w orzechowe oczy Jean. Nie było to przyjemne uczucie, sprawiało, że po jego plecach pląsały ciarki, włos się jeżył, a serce biło mocniej. Stresowało go to, że nie może złapać myśli, która odpowiada mu na pytanie, kim jest Jean.

Westchnął i upił łyk whisky, po czym skrzywił się paskudnie i uniósł szklaneczkę do góry, przyglądając się jej zawartości – Co to za szmira? – uniósł pytająco brew, patrząc na barmankę. Był mistrzem eliksirów, czuł smaki i zapachy o wiele lepiej niż inni, więc ta podrzędna whisky mocno go zmieszała. Dziewczyna zaśmiała się

– To nie jest ekskluzywny bar, nie mamy dobrej whisky. Ta jest znośna i tania. – zauważyła, a Severus pokręcił głową, zdegustowany nawet podejściem kobiety.

– Czasem warto zainwestować... - Mruknął niezadowolony, całkowicie nie uznając wyjaśnienia za odpowiednie.

– Tutaj to zbędne. Przychodzisz tu porozmawiać z przyjaciółmi, barmanką, poczuć się jak w domu, niezależnie ile zarabiasz. Nie po to żeby raczyć się dobrym maltem przy dźwiękach pianina. Apropos, muzyka... – Okręciła się na pięcie i szybkim, mechanicznym ruchem wymieniła płytę w staromodnym radiu za barem. Wybrała klasyczny rock, a poprzednią dyskietkę delikatnie, z dbałością odłożyła do plastikowego opakowania.

Snape obserwował ją uważnie, z pewną dozą fascynacji. Widział w niej siebie w sali eliksirów. Pewne, wyćwiczone ruchy, perfekcja sama w sobie... Choć ta tutaj z nutą chaosu i zapachem pleśni. Rozejrzał się.

Musiał przyznać, że jak na spelunkę było tam czysto. Niejednokrotnie w bardziej ekskluzywnych lokalach blat kleił się pod ramieniem, a szklanki były pokryte kropkami kamienia z wyparowanej wody. Tutaj blat był wypolerowany, tak jak szkło, a alkohole na wystawcę równo ułożone. W zlewie za blatem zobaczył całkiem czystą gąbkę, a na zlewie równo ułożone, lśniące kieliszki. Jednak unosząc głowę widać było pajęczyny pod sufitem i kurz zalegający na lampach. Fascynowało go to połączenie perfekcyjnej czystości z tak rażącymi zaniedbaniami. To miejsce miało właśnie taki styl, mały mikroklimat łączący dbałość z uczuciem bycia w miejscu niezadbanym.

- Ale! - Usłyszał głos kobiety, a po jego plecach ponownie powędrowały ciarki i znowu uciekła mu myśl, kogo przypomina mu ten agresywnie miły, rządzący ton. - Jeśli obiecasz częstsze wizyty, to może zamówię coś lepszego. - Uśmiechnęła się do niego. Pokręcił głową.

– Jak długo tu pracujesz? – zapytał, jednocześnie wysilając się by wypić kolejny łyk bez skrzywienia pełnego obrzydzenia. Zignorował jej słowa. Jean założyła ręce na piersi, marszcząc brwi, a po chwili odpowiedziała

– Coś około czterech lat. - Odpowiedziała ostrożnie, jakby nie miała pojęcia czy mówi mu prawdę.

– Długo jak na takie miejsce. – zauważył, delikatnie kręcąc szklaneczką alkoholu w dłoni

– Czy ja wiem? Wiele osób pracowało tu dużo dłużej. Mark, drugi barman, pracuje od dziesięciu lat. Nie mówiąc o szefie – Stwierdziła z uśmiechem - Uważam się za świeżynkę jeśli chodzi o barmaństwo.

HG/SS "Na Kreskę"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz