VI "szach mat"

195 27 4
                                    

Severus Snape nigdy nie był ćmą barową, nie przesadzał z alkoholem, wręcz przeciwnie, pił mało. Latami był szpiegiem, więc musiał zachowywać trzeźwość umysłu i nie niszczyć sobie pamięci. Dopiero po wojnie przestał ukradkiem dolewać do każdego pitego alkoholu eliksiru niwelującego procenty, ale nadal nie pijał często.

Poza pewnym okresem.

 Po wojnie nastał w jego życiu dość krótki, ale intensywny etap. Były to wakacje, tuż po ukończeniu odbudowy Hogwartu. Gdy życie nagle znowu zwolniło, przestały piętrzyć się obowiązki, a on nie miał celu... Znalazł ukojenie na dnie butelki. Szczelnie zamknięte, zalane bursztynowym płynem, ale było tam i zawzięcie szukał go dniami i nocami. Wszystkie złe wspomnienia, myśli o zbrodniach, których dokonał, o tym co stracił, lub czego nigdy nie miał, znikały w trakcie szukania spokoju, a spokój zawsze był na dnie. Ale każdego dnia znikał, a pojawiał się fizyczny ból, za nim psychiczny, więc znowu musiał szukać. Dwa miesiące prawie nie wychodził ze swoich zimnych komnat, których tak nienawidził, ale których, jak zrozumiał, nie potrafi opuścić. Latami marzył o wolności, a po wojnie poczuł, że dalej nad niczym nie panuje i boi się zmian. Nie potrafił żyć inaczej i topił te myśli w szklankach.

Z tego etapu pomogła mu wyjść Minerwa i od tamtej pory, przez kilka lat, nie miał namniejszego problemu z alkoholem. 

Właśnie dlatego Minerwa była zafascynowana tym co działo się z jej przyjacielem od jakiegoś czasu. Kilka razy w tygodniu opuszczał wieczorami Hogwart i zawsze wracał przynajmniej ciachnięty.

Nie, ona nie była zafascynowana, to złe słowo. Była zaniepokojona, szczególnie, że mężczyzna nie wydawał się widzieć nic dziwnego w tak radykalnej zmianie zachowania. Dlatego musiała dowiedzieć się co za nią stoi. Nie mogła i nie chciała dopuścić do tego, co stało się tamtego lata. 

Umówiła się z kolegą po fachu na partyjkę szachów i szklaneczkę whisky. Ona zdecydowanie bardziej wolała wino, ale często dostawała od szczególnie lubiących ją uczniów różne trunki. Ot, na pożegnanie po zakończonej edukacji, w ramach podziękowania. Mając spory zapas Ognistej nie żałowała jej na spotkania towarzyskie i choć teraz ostatnie czego chciała to podsycać ewentualne uzależnienie, uznała, że to jedyny sposób na wyrównanie szans w potyczce z mistrzem szpiegów. 

W trakcie gry prowadziła z przyjacielem niezobowiązującą rozmowę. Tu coś o uczniach, tam o podstawie programowej, trochę o polityce, nieco o naukowych nowinkach, jednak gdy wypili już wystarczająco by byli bardziej otwarci rozpoczęła ofensywę.

– Severusie... Powiedz mi, gdzie tak znikasz wieczorami? – zaczęła delikatnie, dyplomatycznie. Chciała żeby zabrzmiało to jak kolejne, rzucone mimochodem, pytanie bez kontekstu.

Snape wyrwał się z lekkiego zamyślenia nad kolejnym ruchem i wzruszył ramionami – Udaje się do Londynu.

– Jakieś szczególne miejsce? Wcześniej byłeś raczej domatorem.

– Znalazłem przy jednym ze spacerów dość przyjemny bar. Dobrze się w nim czuję. – Mówił jak gdyby nigdy nic, ale czuła w jego tonie lekka zmianę.

Nie był rzeczowy, beznamiętny. Coś w jego głosie, lekkim błysku czarnych tęczówek i ściągnięciu wargi, mówiło jej, że to nie wszystko. Coś w tym barze było wyjątkowego, a kobieca intuicja podpowiadała czarownicy, że był to raczej jakiś ktoś. Kobieta.

– Co to za miejsce? – dopytała, a rozluźniony mężczyzna kontynuował. Jeszcze nie przeczuwał podstępu, jakim podszyte było całe te spotkanie.

– Mały motocyklowy pub na obrzeżach. Kameralny i duszny, ale mający wyjątkowo przyjemny klimat. Whisky tam jest fatalne, ale piwo tanie i smaczne, jak na cenę.

HG/SS "Na Kreskę"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz