Wpadłem do szkoły jak poparzony. Pierwszy był wf, a nasz trener nienawidził spóźnień. No cóż, każdy w tej placówce ich wprawdzie nienawidził, ale nie każdy wyglądał jak napakowany, wielki i potencjalnie groźny miłośnik siłowni. Ten człowiek mógłby zmiażdżyć kogokolwiek dwoma palcami u dłoni, gdyby tylko chciał. Miał surową twarz, donośny, niski, straszny głos i łapę jak moja głowa. Jego nieco ciemniejsza skóra wydawała się zawsze napięta i twarda, jakby gotowa do ataku. Zdecydowanie nie chciałem mu podpadać. Przemierzałem korytarz z plecakiem i torbą sportową przewieszoną na ramieniu. Chwilę później gwałtownie skręciłem i znalazłem sie tuż przed najstraszniejszym miejscem w całym budynku. Męskiej szatni. Odetchnąłem ciężko.
Chwyciłem za klamkę i otworzyłem drzwi. Uderzył we mnie zapach męskich perfum, zaduch i niesamowity hałas. Śmiech i rozmowy aż niosły się po ścianach. Na całe szczęście mieliśmy wychowanie fizyczne na pierwszej lekcji, więc szatnia była świeża i przewietrzona. Nie było jeszcze ani grama smrodu, potu i innych nieprzyjemnych zapachów. Pod koniec dnia to pomieszczenie było gorsze niż komora gazowa.
- O, siema Tony! -przywitał mnie Eddy, jeden z moich klasowych znajomych. Reszta mu zawtórowała i posłała przyjazne spojrzenia- Już myślałem, że się nie zjawisz i zostawisz nas na pastwę losu. -złapał się teatralnie za serce i przybrał przerysowane nieszczęście na twarz- Dziś wychodzimy na dwór. Wiesz co to znaczy? No właśnie, bieżnia. -wzdrygnął się delikatnie- Ktoś musi ułaskawić trenera, co nie, lizusie?
Przewróciłem oczami i pokręciłem głową, ale na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Jeśli chodziło o bieganie to byłem chyba jedynym, który rzeczywiście biegł, a nie się toczył walcząc o resztki oddechu. Dzięki temu nauczyciel przymykał oko i nie był aż taki surowy. Podszedłem do wolnej szafki i oparłem swoje rzeczy o ławę. Zacząłem wygrzebywać pogniecioną koszulkę i spodenki, których jak zwykle nie chciało mi się składać. Kiedy już miałem ściągnąć bluzę, drzwi do szatni ponownie się otworzyły i wpadł przez nie Matt Williams.
Każdy z nas wlepił w niego niedowierzający wzrok. Niektórzy nawet uchylili lekko buzię.
Matt na wychowaniu wizycznym to było zjawisko równie rzadkie jak deszcz na pustyni, śnieg w lipcu, albo zobaczenie jebanego jednorożca. On po prostu nigdy się na nim nie zjawiał. Sprzyjał mu zapewne fakt, że wf był zawsze pierwszy, więc łatwo było go opuścić. Kiedy zorientował się, że każdy patrzył się na niego jakby był duchem, przystanął, zmarszczył brwi i odkaszlnął. Dopiero po tym ruszył z miejsca i wybrał sobie jedną z wolnych szafek, próbując nie zwracać na siebie więcej uwagi.
Zagryzłem wnętrze policzka. Od tej dziwnej akcji na polu minął jakiś tydzień. Z tego co zauważyłem Matt nie kupił nowej deskorolki. Chodził do szkoły na nogach, przez co całkowicie przestaliśmy się widywać. Coś co było takie samo przez dużą część mojego życia, przez kilka lat, runęło. Nie żeby mi to jakoś bardzo przeszkadzało. Jeżdżenie z nim do szkoły byłoby conajmniej tysiąc razy bardziej niezręczne niż zazwyczaj, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia. Potrząsnąłem szybko głową. To nie był czas na takie rozmyślania.
- Wohoho! No proszę, Williams! -Dave, kolejny uczeń mojej klasy podszedł do czarnowłosego. Nigdy nie odpuszczał okazji, żeby pomęczyć chłopaka. Sprawiało mu to niewyobrażalną przyjemność. Teraz dochodził jeszcze fakt, że uważał go za winnego zawieszenia Hayes'a. Był wielkim fanem piłki nożnej, co za tym szło, również Zaca. Ujął ramieniem jego szyje i wyprostował go do pionu. Matt przybrał zirytowaną minę i umieścił dłonie na jego przedramieniu- Czemuż to postanowiłeś uraczyć nas swoją osobą? Hmm?
- Tak się składa, że nie mam ochoty powtarzać klasy. Trzeba jakoś zdać. -odparł beznamiętnie, wyrywając się wreszcie z uścisku.
- Oh, rozumiem, rozumiem. -Dave pokręcił głową z fałszywym uśmieszkiem, po czym założył ręce na klatce piersiowej- No weź się tak nie denerwuj, ja tylko pytam, z ciekawości. W końcu chcę wiedzieć co u mojego ulubionego kolegi z klasy.
CZYTASZ
•zachód słońca• /bxb/
RomanceSpokojne, z pozoru idealne miasteczko Hillsview wydawało się być miejscem, które kochali wszyscy. Jednak kto mógł wiedzieć co kryło się w głowach każdego z mieszkańców? Codzienność i ustalona odgórnie rutyna legła w gruzach, gdy losy dwóch dawnych p...