Kiedy stanąłem pod domem Matta ogarnęła mnie niespodziewana fala stresu. Ciepłe i spokojne sobotnie popołudnie zdecydowanie kontrastowało z moim przyspieszonym pulsem.
Teoretycznie nic nie powinno pójść nie tak. Spędziłem cały wieczór na dokładnym szlifowaniu mojego pomysłu.
Plan był niemal idealny. Zebrałem wszystkie możliwe zdjęcia z Mattem, które ukryły się w rozmaitych zakątkach mojego domu. Przedstawiały one nasze dzieciństwo. Chwile, kiedy byliśmy dla siebie praktycznie najważniejsi.
To pomogło mi przypomnieć sobie nasze ulubione miejsca w Hillsview. Przed oczami stanęło mi pierwsze spotkanie oraz te mniej i bardziej ważne wydarzenia. Na podstawie tego wszystkiego zaplanowałem całodniową wycieczkę, która miała na celu odświeżyć naszą dawną relację. Miałem nadzieję, że nostalgia i sentyment pomogą mi skruszyć warstwę lodu, która nie pozwala mu wybaczyć.
Wziąłem głęboki oddech i zapukałem do drzwi. Nie musiałem czekać długo. Mój widok chyba nie ucieszył czarnowłosego, ponieważ na jego twarzy zagościł cień grymasu.
- Hej. -rzuciłem. Dopiero w tamtej chwili poczułem poważne zdenerwowanie.
- Potrzebujesz czegoś? -zapytał. Jego głos był cichy, ale ostry. Wyglądał jakby walczył z samym sobą, aby nie zatrzasnąć mi drzwi przed nosem- Czy może znowu stwierdziłeś, że mnie pośledzisz? Albo zabierzesz znajomych? No, co tym razem?
Jego nadzwyczajny entuzjazm wcale niczego nie ułatwiał.
- Musisz gdzieś ze mną pójść. -zignorowałem jego szorstkie słowa i wyprostowałem się stanowczo. Musiałem być pewny siebie, ponieważ inaczej napewno by mnie nie posłuchał- W zasadzie to w kilka miejsc.
- Muszę? -prychnął pogardliwie- Rozumiem że mam być na każde twoje skinienie, jak cała reszta tego miasta? -skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Posłuchaj. -powiedziałem trochę ostrzej niż planowałem- Mam dość tych gierek i podchodów. Przypadkowego wpadania na siebie i udawania, że nic nie jest na rzeczy. Dlatego dziś kładę wszystko na jedną kartę. Pójdziesz ze mną. Jeśli wieczorem, po tym co przygotowałem, stwierdzisz, że nadal nie chcesz mnie znać, to dam ci spokój. Raz na zawsze. Więcej się do ciebie nie odezwę. Ale tylko jeśli teraz dasz mi tą pierwszą i ostatnią szansę.
Zapadła cisza. Toczyliśmy ze sobą niemą walkę na wzrok. Przez moje ciało przepływała ogromna determinacja. Ten pierwszy raz czułem, że wygrywałem. Czarnowłosy wydawał się zmieszany i zaskoczony, chociaż wyraźnie nie chciał tego pokazywać. Nieco się spiął, jakby był przytłoczony moim spojrzeniem.
- I wtedy dasz mi spokój? -upewnił się.
- Jeśli tylko tak zdecydujesz, to tak.
Wziął trochę głębszy oddech. Bez słowa zamknął za sobą drzwi i stanął naprzeciwko mnie. Jego ruchy były powolne. Tak, jakby zastanawiał się czy w ostatnim momencie nie zmienić zdania.
- Dobrze. W takim razie jestem cały twój. -wbił we mnie szyderczy wzrok, a jego ton ociekał goryczą. W jego głowie zapewne wiedział, że wygra.
Zdałem sobie sprawę, że to będzie trudniejsze niż myślałem.
Ale z drugiej strony poczułem jeszcze większą chęć zwycięstwa. Jego pogardliwy ton podsycał we mnie wolę walki. Może tak naprawdę chciałem mu uświadomić, że mnie potrzebował? Że tylko udawał, że mnie nienawidził?
Pragnąłem go wreszcie złamać. Przezwyciężyć jego upór, który był prawie tak silny jak mój.
Nie chciałem tracić ani chwili dłużej. Wsiadłem na rower na którym przyjechałem i spojrzałem na czarnowłosego.
CZYTASZ
•zachód słońca• /bxb/
RomanceSpokojne, z pozoru idealne miasteczko Hillsview wydawało się być miejscem, które kochali wszyscy. Jednak kto mógł wiedzieć co kryło się w głowach każdego z mieszkańców? Codzienność i ustalona odgórnie rutyna legła w gruzach, gdy losy dwóch dawnych p...