Gdy tylko wsiedli do samochodu chłopaka, dziewczyna poczuła się na powrót dziwnie nieśmiała i żałowała, że się zgodziła. Mogłaby teraz leżeć w łóżku i słupach Bowie'go. Zamiast tego, chciała pokazać, że jest jak inne, podczas, gdy to wcale prawdą nie było. W dodatku zaczynała stresować się tym wszystkim. Wzięła głęboki wdech i wypuściła drżąco powietrze.
— Wszystko w porządku? — spytał chłopak, zerkając na nią. W ustach miał papierosa, jedną ręką prowadził, a druga wolno leżała na jego udzie.
— Tak, oczywiście. Czemu miałoby nie być? — spytała opanowanym głosem, bawiąc się rąbkiem czerwonej sukienki, co jako jedyne zdradziło jak bardzo jest zestresowana. Billy to dostrzegł, bo odkąd tylko wsiedli do samochodu, nie mógł przestać na nią zerkać. Nie miał pojęcia co się z nim działo, znał ją ile? Jeden dzień? A ona rozpaliła w nim dziwne uczucie.
— No nie wiem, denerwujesz się — stwierdził, zmieniając zręcznie bieg.
— Wcale nie — zaprzeczyła szybko, ale Billy się zaśmiał.
— Nie masz czym, to tylko głupia impreza, gdzie nastolatki piją i bawią się na całego — odparł, delikatnie nakrywając jej drobną, bladą dłoń swoją dużą i ciepłą. Dziewczyna wzdrygnęła się minimalnie. Nie przez to, że się bała, ale przez to, że poczuła jakiś dziwny prąd przepływający przez jej ciało, gdy tylko ciała się zetknęły. Żałowała teraz, że nie widzi, bo bardzo pragnęła ujrzeć jego twarz i wyczytać z niej, czy też to poczuł.
— Ta, tylko, że inne nastolatki nie są ślepe — powiedziała, odwracając głowę w stronę szyby, aby wyobrazić sobie, że podziwia widoki.
— Wiesz, może to i lepiej, że nie widzisz — powiedział nagle poważnie chłopak. Rea prychnęła cicho. Jak on mógł sądzić, że ślepota jest dobra. Nie skomentowała tego, a Billy kontynuował. — Dzięki temu, nie widzisz jak bardzo jesteśmy, my ludzie, zepsuci. Omija się to, a cierpienie tylko słyszysz, co jest dobre, bo większości z nas, ludzi oczywiście, cierpi w milczeniu.
Rhiannon chciała zareagować, ale nie miała pojęcia jak. Odwróciła dłoń, tak aby móc spleść place z tymi, które należały do chłopaka. Billy nie był zdecydowanie zwolennikiem takich zachowań, typowych dla par, ale Rea wydawała mu się strasznie krucha, dodatkowo pocieszał się tym, iż go nie widzi, dlatego też, nawet w jej pobliżu przy znajomych mógł grać dupka, a później wmówić jej, że to nie był on. Nie cofnął dłoni, znajdując w niej dziwne pocieszenie, jednak po chwili się ogarnął, zabrał swoją dłoń, po czym dodał:
— Żeby nie było, nie mówię o sobie, tylko tak ogółem. Często takie prawdy znajdują się w książkach.
— Czytasz? — spytała zdziwiona, łącząc swoje dłonie, aby ukryć ich drżenie. Im bliżej miejsca docelowego byli, tym bardziej czuła się zestresowana. Pytanie było głupie, ale po sposobie bycia chłopaka, jaki jej się do tej pory udało dostrzec nie wyglądał na takiego, który interesowałby się literaturą.
— Dużo rzeczy o mnie nie wiesz, sunshine — powiedział z delikatnym uśmiechem, którego nie mogła dostrzec.
— Sunshine? — spytała, unosząc jedną brew do góry.
— O, jesteśmy już — zakomunikował. Nie odpowiedział na to pytanie, gdyż wstyd mu się było przyznać do tego dlaczego ją tak nazwał. Zresztą sam jeszcze do końca nie wiedział. Po prostu jej uśmiech, wydawał się niczym słońce.
Dopalił swojego papierosa, po czym wyrzucił przez otwarte okno, które zaraz zamknął. Wyszedł z samochodu, od razu przykuwając wzrok kilku pijanych dziewcząt siedzących na dworze i o czym plotkujących. Rhiannon niepewnie opuściła auto, zatrzymując się krok od zamkniętych już drzwi. Dalej bawiła się rąbkiem sukienki, nieprzejmując się tym, że właśnie odsłoniła spory kawałek, bladego uda. Billy podszedł do niej, zawieszając wzrok na udzie. Przygryzł mocno wargę, czując jak jego oddech przyspiesza. Co się z nim działo? Miał ochotę śmiać się z samego siebie, z tego jak głupkiem był. Do cholery, znał ją tylko dwa dni!
— Chodź, idziemy się najebać — mruknął, kładąc dłoń w dole jej pleców. Pchnął ją delikatnie w stronę domu.
Gdy tylko przekroczyli próg, Billy stwierdził, że w tak niewielkim budynku nic się jej nie stanie i w spokoju może pójść do kuchni, gdzie zamierzał się napić. Rea została sama, dalej stojąc w progu drzwi.
— Billy? — spytała cicho. Nikt jej nie odpowiedział.
Jej oddech znacznie przyśpieszył, a serce tłukło tak mocno, że aż boleśnie. Usta jej wyschły, a w głowie jej się zakręciło. Podparła się najbliższej ściany z nadzieją, że nikt jej nie zauważy i będzie mogła się uspokoić. Niestety jak to zwykle bywało, nigdy nie szło po naszej myśli. Los postawił przed Rhiannon przeszkody, nie pozwalające prosto kroczyć przez życie.
— Patrzcie to ślepa Rea! — zawołała jakaś dziewczyna, wskazując blodnynkę, trzymającą się za serce jedną ręką, a drugą podpierającą ścianę. Usłyszała jak najbliższe osoby się śmieją, a później zaczynają coś do niej mówić. Ktoś nawet posunął się do wylania swojego drinka na jej czerwoną sukienkę.
Rea czuła jak wszystko staje się nagle za bardzo głośne, a chwilę później nie mogła złapać tchu. Czuła jak się dusi. Oparła się plecami, po czym zjechała na ziemię.
Impreza się dla niej skończyła jeszcze zanim się zaczęła.
•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°
mam nadzieję, że podobał wam się ten rozdział!
jak się dziś czujecie?
jeśli widzicie jakieś błędy to piszcie od razu!
aha, nie wiem czy wspominałam na początku, ale ta historia to głównie romans, w dodatku nie będzie to jakoś długie, bo obstawiam 20 nie więcej rozdziałów
miłego dnia/wieczoru/nocy <3
CZYTASZ
Stranger Love || BILLY HARGROVE ✓
FanfictionOna nauczyła go widzieć, choć sama tego nie potrafiła. On nauczył ją kochać, choć sam tego nie potrafił.