Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Osobą, która ją zatrzymała okazał się Billy z papierosem w ustach. Wzrok młodszych dziewcząt i ich chłopaków skupił się na nim. Nie odważyli się niczego powiedzieć, z racji tego, że praktycznie był królem szkoły. Siedemnastolatek wiedział jednak, że i tak będą go obgadywać za plecami, co wcale go nie zmartwiło. Póki był blisko Rhiannon miał dziwne myśli, które blokowały zniesmaczenie i zmuszały do ignorowania głupich ludzi, nie potrafiących zaakceptować dziewczyny.
— Naprawdę z nią trzymasz? — spytała nagle jedna z dziewczyn, lustrując blondynkę, która chciała wyrwać się z jego uścisku, a z drugiej strony pragnęła wtopić się w jego ciało i trwać tak wieczność.
— A czy jest to zabronione? — odpowiedział, pytaniem, po czym lekceważąco rzucił niedopałek pod stopy tamtej dziewczyny. — Nie zapomnij tego posprzątać jak będziesz wracała — zwrócił się do niej z kpiącym uśmiechem, wiedząc że ją uraził i zachował się ją skończony dupek.
— Hej — zbulwersowała się Rea, wyrywając się z jego uścisku. Chłopak odwrócił się w jej stronę, naprowadzając ją tak, aby mogła mówić w jego kierunku. — Nie pozwalaj sobie. Kobiety nie są twoją własnością — mówiła spokojnie, ale stanowczo, co sprawiło, że dziewczyna, która jej wcześniej dokuczała otworzyła buzię ze zdziwienia. Szybko się jednak pozbierała i powiedziała:
— Nie potrzebuję, aby broniła mnie taka osoba.
— Nie bronię cię — wtrąciła od razu blodnynka, odwracając głowę w stronę tłumu. Stając tutaj przy boku chłopaka, jakoś mniej bała się odezwać. Czuła, że nawet jeśli by go obraziła on i tak by jej pomógł. Nie potrafiła tego wytłumaczyć, ale po prostu tak czuła. — Bronię wszystkich kobiet, bo żadna z nas nie chce być traktowana jak szmata przez takich aroganckich, egoistycznych i przystojnych dupków jak on — dodała, przy ostatnim zdaniu odwracając się w stronę chłopaka, który uśmiechnął się szeroko.
— Przystojnych dupków? — spytał, zbliżając się do niej. Całkowicie zignorował pozostałych ludzi i jej poprzedni wybuch, który był nad wyraz spokojny.
— Nie powiedziałam tak — zaprzeczyła kręcąc głową. Chłopak uniósł dłoń ku jej twarzy. Położył na lewym policzku, czym sprawił, że znieruchomiała. Po jego ciele przebiegły przyjemne dreszcze, które starał się teraz ignorować.
— Jestem pewien, że jednak tak — odparł z uśmiechem, co bardzo łatwo można było wyczuć w jego tonie. Rea uniosła kąciki ust delikatnie ku górze.
— Nie — powiedziała cicho, starając się aby jej głos brzmiał pewnie. Ludzie w ich wieku, którzy jeszcze przed chwilą śmiali się z Rhiannon, teraz uciszyli się, widząc jak Billy na nią patrzy.
— Nie? — spytał cicho, zbliżając się do niej.
Położył dłoń na jej talii, przyciągając jeszcze bliżej. Ich miednice się ze sobą styknęły wywołując irytuje łaskotanie w dole brzucha. Rhiannon przez chwilę zapomniała, że jest na niego zła. Chciała poczuć jego usta na swoich, chciała pozwolić mu się zobaczyć, poprzez błądzenie dłońmi po jej ciele, chciała aby sprawił, żeby poczuła się jak osoba chciana, niezwykła.
— Nie — powtórzyła, nie potrafiąc wyrównać swojego oddechu, który przyśpieszył, gdy jego palce zacisnęły się na jej plecach.
— Billy — odezwał się nagle ktoś z tłumu. — Nie rób sobie żartów — powiedział, ale żadne z tych słów jakby nie dotarło do niego. Był zafascynowany urodą dziewczyny, stojącej przed nim. Zwilżył swoje usta.
— Co ona ma, czego ja nie mam? — spytała cicho dziewczyna, patrząc na to jak Billy zachowuje się w stosunku do Rhiannon. Hargrove podobał jej się odkąd tylko zawitał do tej szkoły. Miała w planach go poderwać i spędzić wakacje razem z nim na letnim romansie, który zacząłby się niedawno. On jednak zamiast zwrócić uwagę na śliczną, ale głupią brunetkę, poświęcał uwagę blondynce.
— Rozumu — odparł automatycznie obiekt rozmowy.
Nie obejrzał się na nią. Jego wzrok dalej widniał na ustach dziewczyny przed nim. Pochylił się delikatnie, tak że ich nosy się dotknęły. Świat nagle przestał istnieć byli tylko oni. Billy zamknął oczy, chcąc wyobrazić ją sobie tak jak ona wyobrażała sobie jego. Przejechał dłonią delikatnie ku górze, aby nakreślić sobie wzór. Uśmiechnął się delikatnie do siebie. Potrafił ją zobaczyć, nawet z zamkniętymi oczyma, dokładnie tak jak ona jego.
Oddychali w swe usta, czując jak ich wargi delikatnie się o siebie ocierają. Nie zrobili jednak żadnego ruchu, ciesząc się z takiej bliskości, która teraz im wystarczyła.
Niestety długo to nie trwało, bo blodnynka odepchnęła od siebie chłopaka, przyminając sobie, że była zła. Jednak czy aby na pewno była zła, skoro na chwilę zapomniała o tym uczuciu?
Szła szybko do domu, nie mogąc opanować uśmiechu wpływającego na usta i przyśpieszonego oddechu. Czuła się jakby latała wśród chmur i nic nie mogło zepsuć jej tego. No cóż, do czasu aż nie doszła do domu, gdzie usłyszała tak dobrze znany jej głos, który w przeszłości otwarcie ją zranił.
•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°
przyznaję bez bicia, że dzisiejszy rozdział jest nieco słabszy od pozostałych, ale miałam małe problemy z jego napisaniem