ROZDZIAL PIĄTY

596 33 40
                                    

•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°

Rhiannon leżała na łóżku, ściskając w dłoniach swoją drewnianą łaskę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Rhiannon leżała na łóżku, ściskając w dłoniach swoją drewnianą łaskę. Dobrze znała układ swojego domu i wiedziała, że nic jej się nie stanie, ale była niemalże pewna, że w pośpiechu, aby otworzyć drzwi swojej niestety opiekunki, przewróciłaby się kilka razy. Po chwili od zamknięta drzwi przez ojca, nie wytrzymała i musiała znów usiąść, choć w tę ciepłą noc pragnęła poleżeć na łóżku i słuchać Davida Bowie'go. Była niezwykle niecierpliwa. Kobieta miała pojawić się o dziewiątej i Rea była zdziwiona, gdy usłyszała jak samochód jej ojca odjeżdża, a drzwi trzaskają raz jeszcze.

Wstała z łóżka, wyciągając łaskę przed siebie. Przestraszyła się nieco, ale poszła w stronę przedpokoju jak ostatni głupiec, tylko dlatego, że uznała iż jej ojciec czegoś zapomniał, a dźwięk odjeżdżającego samochodu dochodził z ulicy.

Podświadomie wiedziała jednak, że nie jest to prawda i postąpiła bardzo, ale to bardzo głupio, idąc w miejsce, gdzie najprawdopodobniej grasował włamywacz. Bo przecież nikt inny, oprócz lokatorów i włamywaczy nie wchodzi do czyjegoś domu bez pukania.

Czuła jak ręka trzymająca laskę mocno jej się trzęsie, a serce wybija szybszy rytm strachu. Czuła zimny oddech przyszłej tragedii na karku. Jakże mogła się teraz uratować, gdy jedyne co wiedziała to ciemność.

Nagle jednak wpadła na kogoś. Uderzyła czołem o odsłoniętą klatkę piersiową. Zmarszczyła brwi, nie zwracając uwagi na to, że jej laska wypadła z dłoni. Pamiętała ten zapach. Zapach wody kolońskiej i papierosów. Pomiędzy jej brwiami pojawiła się delikatną zmarszczka, mówiąca o tym jak bardzo jest zdezorientowana. Wyciągnęła dłoń przed siebie, aby przejechać nią po jego ciele, by móc upewnić się już całkowicie, iż to ten chłopak, który chciał ją tylko dlatego, że znudził się normalnością, a później okłamał ją co do kasety. Zamiast całkiem odsłoniętych mięśni natrafiła na delikatną koszulę.

— Widzę, że lubisz mnie macać — oznajmił nagle, przez co dziewczyna pisnęła cicho, czując jak pomału wszystkie emocje z niej schodzą. Co prawda nie wyzbyła się wszystkich, ponieważ dalej nie rozumiała co on tutaj robi.

— Tak — odparła sarkastycznie, czując jak wzbiera się w niej irytacja oraz pewność siebie. — Gdyby jeszcze było co — dodała po chwili.

Billy zaśmiał się cicho, ale kpiąco, odsuwając się od niej o krok. Rea nie miała pojęcia co się dzieje i dopiero, gdy poczuła jego uścisk na swoim nadgarstku, zrozumiała. Był on bez koszuli. Odsłonięty od pasa w górę. Trzymał jej dłoń naprowadzając na swoją szyję. Przez to, że tak zrobił, była ona w stanie ocenić, iż był on o głowę i co najmniej jeszcze dziesięć centymetrów wyższy. Powoli poprowadził jej dłoń w dół. Musnęła delikatnie palcem serdecznym jego twardy sutek. Chciała się od razu odsunąć, ale chłopak dalej ją trzymał.

— Nie wstydź się, przecież to lubisz — szepnął kpiąco.

Nijak jednak ruszyło to Rhiannon. Byli tutaj w domu sami. Czuła się pewna oraz chciała mu za wszelką cenę pokazać, że nie jest nudna oraz samo to, że jest ślepa nie powinno sprawić, że jej chce. Dlatego też śmiało ruszyła dłonią w dół, ciesząc się z tego widoku. Zatrzymała się dopiero, gdy poczuła pasek od spodni chłopaka, pod palcami.

Odsunęła się od niego szybko, zapominając, że tam gdzie właśnie stali zraz za nią znajdowała się drewniana komoda, o którą się potknęła i wpadła na nią.

— Wow, ale jesteś niezdarą — powiedział chłopak, wyciągając dłoń w jej stronę, aby jej pomóc. Ona jej jednak nie przyjęła. Billy zdziwił się dlaczego i dopiero sekundę później się zrehabilitował. Chwycił ją za nadgarstek i delikatnie, bardzo nie podobnie do siebie, pomógł jej wstać.

— Dzięki — powiedziała. Opatuliła się rękoma, czym zwróciła uwagę Billy'ego na swoją piżamę.

Chłopak wybuchł chwilowym śmiechem, zadziwiając samego siebie. Nigdy przy nikim się tak nie zachowywał. Grał pewnego siebie, "złego" nastolatka i cały czas podrywał dziewczyny. Był bezczelny i tak długo udawał, co poskutkowało tym, że część tych zachowań została z nim na zawsze. Ta dziewczyna była inna, nie widziała. I może to właśnie dlatego czuł się przy niej swobodnie. Nie musiał udawać, bo jego twarz pozostanie dla niej zagadką.

Na zawsze.

— Więc co tutaj robisz? — spytała cicho, patrząc w przestrzeń. Chłopakowi wydawało się jednak, że patrzy na niego.

Dlatego też poniesiony dziwnym uczuciem, podniósł delikatnie rękę do jej twarzy. Położył opuszki, opalonych palców na śniadym policzku. Rhiannon wzdrygnęła się delikatnie, czując jak dziwny prąd przepływa tam gdzie ich skóra się spotkała. Nastolatek kciukiem pogładził, zamknięte już oczy dziewczyny.

— Próbujesz mnie zobaczyć? — spytała, kpiąco nawiązując do tego, jak ona patrzyła. Ten ton głosu zrehabilitował chłopaka.

Cofnął się o krok, wkładając ręce do kieszeń spodni i wyjaśnił, ignorując ostatnie pytanie jak i odpowiedź.

— Moja mama miała cię pilnować, ale wyskoczyły jej jakieś durne plany, przez co spadło to na mnie. Dlatego też ubieraj się i wychodzimy — powiedział, wracając do swojej typowej postawy oraz tonu głosu.

— Co?

— Gówno — odparł, wyciągając papierosa. Włożył go to ust, po czym powtórzył. — Ubieraj się. Idziemy na imprezę.

•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°

dzień dobry kochani!

jak wam się podoba historia na ten czas?

jeśli widzicie jakieś błędy to koniecznie piszcie!

o, i jeśli chcecie coś koniecznie zobaczyć tutaj, to piszcie śmiało, a może się to pojawi!

miłego dnia/wieczoru/nocy <3

Stranger Love || BILLY HARGROVE ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz