ROZDZIAŁ DRUGI

749 38 30
                                    

•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°

Droga bez laski zajęła jej znacznie dłużej, niżby zajęła jej normalnie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Droga bez laski zajęła jej znacznie dłużej, niżby zajęła jej normalnie. Ojciec na szczęście wracał dopiero wieczorem, był policjantem, a w ostatnim czasie miał sporo roboty, więc nie musiał się nią martwić. Matki natomiast nie miała. Zaraz po wypadku, w którym blondynka straciła wzrok, jej matka uciekła nie mogąc znieść ułomności dziewczynki.

Usiadła na ławce, którą wcześniej wyczuła stopą, prawie znów się wywracając. Musiała jakoś znaleźć coś co pomogłoby jej dotrzeć do domu, bo inaczej spędzi wieki na stawianiu niepewnych kroków.

Słońce grzało jej blade ciało, nogą poruszała w zdenerwowaniu, ponownie tonąc w swoich myślach. Nie usłyszała nawet, gdy ktoś się do niej dosiadł i zaczął coś mówić.

— Przepraszam — zaczęła. — Możesz powtórzyć? — spytała, przerywając wypowiedź chłopca, który momentalnie ucichł, speszył się, ale po chwili znów zaczął mówić.

— Jasne — odparł. Dziewczyna wyczuła, że chłopiec się uśmiecha. — Pytałem, co tutaj robisz sama.

— Oh, siedzę — odparła niepewnie, nie mając pojęcia co jeszcze może powiedzieć.

Chłopiec się zaśmiał, co rozświetliło także i jej twarz, bo wpłynął na nią delikatny uśmiech. Osoba, która siedziała obok niej wydawała się tak prawdziwa, że blondynka od razu nabrała do niej sympatii z nadzieją, że nie okaże się kimś fałszywym. Jak dotąd natrafiała ona na samych takich ludzi. Takich którzy podchodzili do niej, tylko dlatego, że wcześniej przegrali zakład lub właśnie się założyli, że zdobędą znajomość ślepej dziewczyny i córki policjanta, co w żadnym stopniu nie pomagało w znalezieniu znajomych.

— Jestem Dustin — przedstawił się chłopiec, wyciągając dłoń. Dziewczyna jej nie chwyciła, co go zdezorientowało.

— Mam na imię Rhiannon, miło mi cię poznać Dustin — odezwała się z uśmiechem. Chłopiec cofnął rękę, uświadamiając sobie z kim miał do czynienia.

— Ślepa Rea? — spytał zanim zdążył pomyśleć. Zakrył szybko swoje usta. Blondynka spuściła głowę, próbując ukryć swój smutek. Chłopiec naprawdę wydawał się miły. — Znaczy, bez obrazy. Nie uważam, że brak wzroku to coś złego. Musi pewnie być ci ciężko, na pewno tak jest...

— Dustin — przerwała mu, unosząc dłoń. Uśmiechnęła się delikatnie. — Spokojnie, rozumiem.

— Wiesz, ja mam dysplazję obojczykowo-czaszkową — powiedział z uśmiechem, obserwując twarz dziewczyny. Pomiędzy jej brwiami uformowała się mała zmarszczka i chłopak szybko pospieszył z jak najprostszym wyjaśnieniem. — Jest to choroba, która powoduje niewłaściwy wzrost zębów i kości.

— Oh, rozumiem — odparła.

— Dustin! Hej Dustin, zgłoś się — nagle w krótkofalówce rozległ się głos, który na Rhiannon był bardzo znajomy.

— Wybacz, muszę już iść Rea, zgadamy się później — powiedział Dustin, a następnie wstał i odszedł biegiem.

Rea słyszała przez chwilę jego kroki i odpowiedź na wezwanie Steve'a. Rhiannon i Steve przyjaźnili się, gdy byli dzieciakami. Rozmawiali ze sobą nawet po wypadku i tym jak trafiła na indywidualne nauczanie. Później jednak przyszło liceum i większą presja ze strony społeczeństwa, aby być bardziej normalnym. Odwiedzał ja coraz rzadziej, nie chciał z nią nigdzie wychodzić, rozmowy ograniczały się tylko do "cześć, co tam?", aż w końcu ich kontakt urwał się całkowicie. I choć Rhiannon tęskniła za przyjacielem, wiedziała, że nie ma nawet co próbować się do niego odzywać.

Po dłuższej chwili wstała z ławki i powoli ruszyła dalej. Nie zaszła jednak daleko, bo wpadła na coś. Jej tempo nie było zawrotne, więc nie wywróciła się. Jej dłonie znalazły się po chwili na czyimś nagim torsie. Zmarszczyła brwi, był to zdecydowanie chłopak w jej wieku lub nawet starszy, nie miała pojęcia tylko dlaczego chodził rozebrany po miasteczku, skoro nie znajdowali się na basenie. Nie mogła się powstrzymać i z ciekawości zjechała dłonią niżej, aby postawić przed sobą obraz osoby, na którą wpadła.

— Podoba ci się? — Prychnął chłopak. Rhiannon odsunęła się momentalnie. To był jeden z tej grupki, którzy jeszcze niedawno się z niej śmiali. — Nie ma co się wstydzić, każdej się podoba. Możesz jeszcze podotykać — powiedział, chwytając prawy nadgarstek dziewczyny.

Przyłożył jej zadbaną dłoń do swojej piersi, przyciągając ją bliżej. Dalej trzymając jej nadgarstek, zjechał jej dłonią niżej. Pod palcami Rei, formowały się idealne mięśnie chłopaka. Dziewczyna nie widziała twarzy, ale czując jego ciało i słysząc głos mogła go sobie wyobrazić. Był przystojny.

— Ej Billy! — zawołali nagle inni, podjeżdżając jego chevroletem. — Zostaw tę dziwaczkę i chodź!

Rea przestała czuć mięśnie chłopaka pod dłońmi, zamiast tego poczuła jak wkłada w jej ręce torbę oraz laskę.

— Mówiłem, że macie czekać i nie ruszać mojego samochodu.

— Coś ty z nią robił? Mamuśki ci nie wystarczają? — spytał jakiś jego kolega, gdy już zajął swoje miejsce w samochodzie.

— Planujesz ją przelecieć?

— Ślepej jeszcze nie miałem — odparł, a następnie odjechał, odpalając papierosa.

•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°

mam nadzieję, że jak na ten czas historia was zaciekawiła i jesteście ciekawi jak to się dalej potoczą się losy bohaterów

wcześniej zapomniałam wspomnieć, ale piszcie jeżeli widzicie jakieś błędy

nie wszystkie wydarzenia będą się chronologicznie zgadzać z tym co działo się w serialu

miłego dnia/wieczoru/nocy

Stranger Love || BILLY HARGROVE ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz